poniedziałek, 29 kwietnia 2013

XIV.

Kolejne dni mijały tak monotonnie, że powoli zaczynałam wątpić, że coś może być jeszcze dobrze. Z Marysią praktycznie się mijałyśmy, bo jak nie praca to randki z Pitem. Z przyczyną złych stosunków między mną i Paulem nie miałam kontaktu. Z Igłą, Kosą czy Alkiem też nie widziałam się już dobre 2 tygodnie. O Lotmanie nawet nie byłam już w stanie myśleć. Kiedy tylko się budziłam, myśli o nim robiły to wraz ze mną, a wieczorem kiedy nie mogłam zasnąć w mojej głowie toczyły się batalie myśli co teraz powinnam zrobić.
Owszem kilka razy wysłałam do niego sms-a z zapytaniem czy moglibyśmy się spotkać, próbowałam także dzwonić, ale wszystko na marne. Nie reagował zupełnie na moje wiadomości, telefonów nie odbierał.
Tylko w pracy mogłam trochę od niego odpocząć. Ostatnio z młodymi miałam tyle roboty, że nawet myśli przestały mi tak bardzo dokuczać. Na hali nie widywaliśmy się w ogóle. Jak na złość treningi młodych nie pokrywały się ani trochę z treningami starszych Resoviaków. Do tego dochodziły wyjazdy, których i ja i siatkarze mieliśmy teraz wiele. Jedynie mecze chłopaków mogłam pooglądać w telewizji, ale nie byłam w stanie. Kiedyś nie opuściłabym żadnego meczu choćby nie wiem co, a teraz nie byłam w stanie patrzeć w ekran, bo kiedy widziałam tam smutnego Lotmana do oczu od razu napływały mi łzy.
***
Z zamyślenia wyrwało mnie ciche pukanie do drzwi mojego pokoju.
- Proszę- odpowiedziałam na wpół sennie.
- Mogę?- do środka zajrzał Pit- Obudziłem Cię?- przestraszył się.
- Nie, pewnie, że nie.- podciągnęłam się na łokciach i oparłam plecami o ścianę- Wchodź.
- Ale na pewno?- Nowakowski niepewnie wszedł w głąb pokoju i usiadł na brzegu mojego łóżka.
- Na pewno, po prostu trochę rozmyślałam, tyle.
- No właśnie..- westchnął.
- Co no właśnie?
- Chyba ktoś inny powinien z Tobą o tym pogadać, ale tak jakby wypadło na mnie, poza tym Maryś mnie prosiła.. - urwał.
- Piter możesz mi powiedzieć o co chodzi?- zapytałam zirytowana.
- Bo..no...eh.. Czy wy nie możecie normalnie pogadać?!
- Jakie my?
- Dobrze wiesz o kim mówię, Ty i Lotman. Męczycie się bez siebie, ale nie, po co pogadać.
Miałam dość. Nowakowski miał mi zamiar truć? A niby z jakiej przyczyny? Co on wiedział o mnie, o całej tej sprawie? Zacisnęłam pięści i starałam się opanować narastającą we mnie złość.
- Może idź pogadaj z Lotmanem. Może to jemu powiedź żeby nie zachowywał się jak dziecko. A i żeby wreszcie odebrał ode mnie ten pieprzony telefon, ok?- starałam się powiedzieć to jak najbardziej spokojnie, ale chyba nie bardzo mi się udało.
Piotrek spojrzał na mnie lekko speszony i chyba zdezorientowany moim zachowaniem, nie powiedział jednak nic.
- Piotrek przepraszam... Nie powinnam się na Tobie wyżywać, ale nie jestem tego już w stanie znieść. Zależy mi na nim, ale co z tego skoro wszystko zniszczyłam.- westchnęłam.
- W porządku- bąknął- Nie mówię, że on też jest święty, ale no właśnie, mówisz, że Ty to zepsułaś, więc skoro telefon nic nie daje to może lepiej zobaczyć się i wtedy spróbować coś zdziałać? Żeby z nim wygrać musisz się z nim skonfrontować, a wtedy nie będzie mógł po prostu uciec.
- Piter ja nie wiem...- nie dokończyłam, bo środkowy złapał mnie za ręce i popatrzył na mnie poważnie.
- Ale ja wiem. Podczas treningów ciągle zerka po trybunach czy Ciebie gdzieś tam nie ma, na meczach rozgląda się po stanowiskach fotografów, a w każdej innej chwili po prostu chodzi zwieszony. On za Tobą tęskni, ale się nie przyzna, zraniłaś jego męską dumę, więc nie licz, że będzie łatwo, ale wierz mi, że to się da naprawić.
Uścisnęłam tego olbrzyma, podziękowałam za wszystkie "mądrości" i z uśmiechem ruszyłam do łazienki, żeby się ogarnąć.
***
Moja pierwsza wypłata plus podwójna premia. Czegoś takiego się nie spodziewałam. Nagle dzień nabierał powoli barw i tylko zastanawiałam co dziś jeszcze się wydarzy. Może pogoda była trochę wybredna, ale jakoś przestało mi to przeszkadzać. W końcu w nasze progi powoli wkraczała zima to i trzeba było się przygotowywać na zimno i śnieg. Błądziłam po Rzeszowskich uliczkach zastanawiając się tylko nad tym gdzie dalej pójść. Zdecydowałam się wybrać do jednego z centrum, skoro miałam przy sobie trochę pieniędzy miałam ochotę zaszaleć i kupić sobie coś ładnego. Dość szybko znalazłam się we wnętrzu wielkiego centrum i zaczęłam swoje poszukiwania, jednak prawie wszystko podziwiałam tylko z zewnątrz. Nic nie przykuwało mojej uwagi aż do pewnej chwili.
- Cześć!- usłyszałam za swoimi plecami.
Odwróciłam się i zobaczyłam szeroko uśmiechniętego Alka, tylko coś mi w tym uśmiechu nie grało.
- Witam kapitanie!- odpowiedziałam wesoło.
- Zakupy?- zapytał a z jego twarzy powoli znikał ten wspaniały uśmiech.
- Tak jakby.. Nie widzę tu nic ciekawego.- wzruszyłam ramionami i spojrzałam na niego uważnie.
W jego oczach czaił się smutek co bardzo mi się nie spodobało.
- Alek wszystko w porządku?
Nie odpowiedział tylko pokręcił przecząco głową. W tym momencie miałam ogromną ochotę mocno go przytulić, ale powstrzymałam się tylko dlatego, że byliśmy w centrum pełnym ludzi, Achrema znała tu masa ludzi, a ja nie chciałam robić sensacji.
 - Możemy pogadać?- zapytałam cicho.
- Znam tu miłą kawiarnie, może być?
- Pewnie, prowadź.
Po 5 minutach siedzieliśmy już z dwoma filiżankami gorącej kawy, a ja nadal nie mogłam znieść widoku smutnych oczu Białorusina.
- Aluś co się stało?
- Nie chcą mnie...
Po tych słowach myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi. Jak to go nie chcą? Resovia nie chce Alka? Przecież to niemożliwe!
- Asseco?!- spojrzałam na niego przerażona, a kąciki jego ust uniosły się ledwie dostrzegalnie.
- Resovia to mój dom, nie o nią tu chodzi.
Odetchnęłam z ulgą, jednak zaraz dotarło do mnie, że coś przegapiłam.
- Więc kto?
- Nie wiem jak to powiedzieć... Polska? Polacy?- wzruszył ramionami.
- Alek proszę powiedz mi o co chodzi, bo sama chyba do tego nie dojdę.- poprosiłam.
- Nie ma dla mnie miejsca w waszej reprezentacji rozumiesz?- powiedział to tak cicho, że ledwie go zrozumiałam.
Mimo, że dalej nie wiedziałam prawie nic to jednak rozumiałam świetnie.
- Polska to mój dom i naprawdę chciałem grać w jej barwach, ale to już się nie uda... Nie chcą obcego, bo macie wielu świetnych siatkarzy... Naprawdę zrobiłbym wszystko co w mojej mocy, żeby zagrać, ale to nic nie zmienia, bo nie jestem Polakiem.- ukrył twarz w dłoniach.
- Alciu Ty jesteś Polakiem...- chciało mi się płakać nie tylko z powodu tego jak władze polskiej siatkówki potraktowały przyjmującego, ale też z powodu jego bezradności i tego, że nie wierzył, że coś znaczy dla obywateli tego kraju.
- Możesz mówić co chcesz, ale to niczego nie zmienia.- opuścił dłonie i spojrzał na mnie zmęczonymi oczami.
- Będzie dobrze...- najgłupszy tekst jaki ktokolwiek kiedykolwiek wymyślił, ale przecież jest on prawdziwy.
- Jasne- mruknął Achrem i dopił swoją już w połowie ostygłą kawę- Może tym razem dasz się odwieźć?
- Nie chce Ci robić problemu, wrócę autobusem.
- Chyba żartujesz- posłał mi krótki uśmiech i poszedł zapłacić.
***
- Dominika?
- Tak?
- Nie powiesz o naszej rozmowie nikomu?- zapytał Alek kiedy zatrzymaliśmy się pod moim blokiem.
- Oczywiście, że nie..
- Chłopaki wiedzą, trener też i tak na razie musi zostać. Reszta świata dowie się dopiero po nowym roku.
- Mogę Cię o coś zapytać?
- Pewnie.- wzruszył ramionami.
- Dlaczego mi o tym powiedziałeś?- uniosłam lekko brwi.
- Wiesz, nie wiem.. Może dlatego, że jakoś tak ślepo Ci ufam. Jesteś dobrą dziewczyną, dla mnie jesteś prawie jak przyjaciel.
Nie wiem dlaczego, ale cieplej zrobiło mi się na sercu. Mieć takiego przyjaciela jak Alek to coś nie do opisania.
- A Ty jesteś dla mnie jak taki starszy brat...- odpowiedziałam bez namysłu, za co zostałam obdarzona ciepłym uśmiechem.
- Cieszę się.- przytulił mnie lekko i cmoknął w policzek- Dziękuję.
- Nie ma za co. Zawsze do usług.- uścisnęłam go mocniej po czym wysiadłam z auta.
*************************************************************************************************************************
 O 18 widzę Cię u siebie.

Takiej o to treści dostałem sms-a od Igły. Nie miałem ochoty nigdzie wychodzić, a wypad do Ignaczaka jakoś szczególnie mi się nie widział.

Jak mi powiesz w jakiej sprawie to może się zastanowię.


 Lotman nie odwalaj, robimy małą imprezkę dla Alka, chyba możesz chociaż na chwilę ruszyć te swoje cztery litery z domu czy też nie?

Dobra, będę.

Dzięki łaskawco.

Dobra było mi szkoda Achrema i tego jak go potraktowali, ale czy to znaczyło, że naprawdę musze gdzieś wychodzić? Mogliśmy wymyślić jakąś akcję wsparcia i zrobić ją w szatni, albo na boisku i już. Poza tym imprezy u Krzyśka nie kojarzyły mi się dobrze. Nie chciałem jej tam spotkać, dlatego też szybko chwyciłem ponownie telefon i napisałem do Igły.

Dominika też będzie?

Nie.

Skoro tak, to sprawa wyglądała już zupełnie inaczej. Spojrzałem na zegarek. Ta... pół godziny to dla mnie nie problem. Wyjąłem z szafy jeansy i jasnoniebieską koszulę i ruszyłem pod prysznic. Po 15 minutach byłem gotowy, więc zamknąłem mieszkanie i popędziłem do taxówki.
U Krzyśka na podjeździe stało już kilka samochodów. Zapukałem do drzwi i po chwili ujrzałem w nich Iwonę. Ubierała płaszcz, a w salonie krzątali się siatkarze.
- Wybierasz się teraz gdzieś?- zapytałem.
- Też miło Cię widzieć, tak wybieram. Czekaliśmy tylko na Ciebie.- wpuściła mnie do środka i poszła do salonu.
- Chłopaki no ruszajcie się!- krzyknęła do pozostałych,a ja stałem w przedpokoju i nic nie rozumiałem.
- O Lotman, siema!- zawołał Krzysiu gdy tylko mnie zobaczył- Nie rozbieraj się, zaraz jedziemy.
- Niby gdzie? Myślałem, że wszystko odbędzie się u was.
- Po ostatniej imprezie Iwona by się nie zgodziła.- szepnął mi Zibi, tak by żona Igły tego nie usłyszała.
- Poza tym to pomysł Dominiki, więc ona wszystko organizuje.- dodał Kosok.
Ignaczak spojrzał na niego tak jakby miał ochotę obedrzeć go ze skóry.
- Aha... No to ja podziękuję za imprezę.- właśnie miałem wychodzić kiedy drogę zaszedł mi Zibi.
- Chyba kpisz! Lotman weź się ogarnij. Masz coś do niej dobra, ale nie chodzi o nią ani o Ciebie. Chodzi o naszego kumpla. Popatrz- wskazał ręką po salonie- Są tu wszyscy. Jasne, połowa z nas miała na ten dzień zapewne inne plany, ale wszyscy są tu dla niego. Grasz z nami w jednej drużynie czy masz własną, jednoosobową?- zapytał ze złością.
Westchnąłem i spojrzałem po twarzach zebranych. Zbyszek miał racje. Od kilku tygodni nie widziałem nikogo oprócz siebie.
- Jestem z wami.- powiedziałem pewnie.
- Ja myślę, a teraz bez marudzenia do samochodu.
***
Podjechaliśmy pod restaurację, która znajdowała się na obrzeżach miasta. Nikt nie chciał rozdmuchiwać sprawy, teraz nikomu nie wyszło by to na dobre. Jednak chcieliśmy by Alek wiedział, że ma w nas wsparcie i chociaż nie uda mu się już spełnić tego marzenia, to przecież są inne o które warto walczyć, jak choćby Mistrzostwo. Weszliśmy do środka i ujrzeliśmy pomieszczenie tonące w bieli i czerwieni. Achrem nie mógł występować w reprezentacji o takich barwach, ale miał jeszcze klub. Miałem nadzieję, że wchodząc tu również to zrozumie i te kolory będą mu tylko przypominać o Resovi. Przeszliśmy z sali, która była przeznaczona na parkiet do sali ze stolikami. Na ścianach było wywieszonych kilka transparentów, mówiących o tym, ze Alek i tak dla wszystkich jest stu procentowym Polakiem.
Rozejrzałem się dookoła i spostrzegłem Dominikę i Kowala uzgadniających coś z kelnerkami. Spojrzała na mnie, a ja odwróciłem wzrok. Usiadłem szybko przy stoliku z Igłą, Iwoną, Zibim i Asią. Obok mnie zostało jeszcze jedno wolne miejsce, ale miałem nadzieję, że któryś z kolegów je zajmie.
Wszyscy czekaliśmy na pojawienie się kapitana, a kiedy wreszcie pokazał się w drzwiach wraz ze swoją żoną wybuchły gromkie brawa i okrzyki. Do Alka podbiegła Dominika i uściskała go po czym zwróciła się do jego żony, a przy przyjmującym zaczęli się zbierać wszyscy siatkarze. Każdy pocieszał Alka dobrym słowem i zapewnieniem, że jest wspaniałym siatkarzem i nie ważne, w której reprezentacji będzie to udowadniał. Kiedy przyszła moja kolej uścisnąłem mocno Alka i poklepałem go po plecach.
- Będzie dobrze stary!
- Już to słyszałem, zgadnij od kogo?- spojrzał na Dominikę, a ja uśmiechnąłem się lekko.
- Ma rację...
***
Po zjedzeniu biało-czerwonego tortu kilka par ruszyło na parkiet. I w taki sposób zostałem przy stoliku sam. Patrzyłem właśnie jak Piotrek okręca Marysię, kiedy obok mnie usiadła Dominika.
- Udało nam się, prawda?
Starałem się na nią nie patrzyć, ale czułem jej wzrok na sobie.
- Tak, w tym przypadku nam się udało...- odpowiedziałem niechętnie.
- Paul przepraszam...
Nie miałem już sił jej ignorować. Przez kilka tygodni starałem się zapomnieć o jej istnieniu, ale nie potrafiłem. Tak bardzo mi jej brakowało.
- To co zrobiłaś dla Alka.. Jesteś wspaniała wiesz?- odwróciłem twarz w jej stronę i spojrzałem w te piękne oczy.
- Zrobiłabym to dla każdego z was...
- Dla mnie też?- zapytałem unosząc brew.
- Dla Ciebie w szczególności.- szepnęła.
- Zatańczymy?
Kiwnęła lekko głową na znak, że się zgadza i po chwili wirowaliśmy na parkiecie.

 ____________________________________________________________________
 Witam kochani :) Narzekacie, że zawsze w nieodpowiednim momencie kończę, więc czy
dziś jest odpowiedni? :)
Może nie tego się spodziewałyście, ale no dziewczyny... Za bardzo kocham Alka by nie
poświęcić mu chociaż jednego rozdziału :D Wybaczycie? :)

9 komentarzy:

  1. Wszystko jest super, chce więcej!!! ;)
    ale tęsknie za meczami, za Resovią, a do sezonu reprezentacyjnego jeszcze tyyyle czasu...
    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny rozdział ! W końcu zaczyna się między nimi układać ;) czekam na dalszy ciąg :D

    OdpowiedzUsuń
  3. no pewnie że tak ;) Kurcze świetny blog .naprawdę :> i tak jakoś przez Ciebie mi się znowu zrobiło smutno z powodu Alka ;C Ale wybaczam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam :) Ale nie mogłam się powstrzymać, jak zawsze..

      Usuń
  4. rozdział świetny :)
    fajnie że poruszyłaś temat Alka, cieszę się, bo uwielbiam i bardzo go szanuję. Nasz wspaniały kapitan!
    zapraszam do siebie na nowy rozdział
    http://serca-kolysanie.blogspot.com/2013/04/rozdzia-ix.html
    niedługo pojawi się kolejny, pozdrawiam sassy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział ;D
    nie tylko Ty za bardzo kochasz Alka ;D i trochę szkoda, że nie zagra w naszej Reprezentacji....
    mam nadzieję, że w końcu ułoży się między Dominiką a Paulem
    zapraszam na czwóreczkę http://moze-jeszcze-bedzie-dobrze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku czytam ten rozdział i czytam i dalej się nie kończy i to suuuer :) Mogłabym czytać bez końca :) Już myślałam ze w tym pogodzą się na dobre :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział świetny!! :) Nie mogę doczekać się kolejnego wpisu o którym możesz mnie informować :) Tymczasem zapraszam do siebie :)) Mam nadzieję że pozostawisz po sobie jakieś znaki :3 http://4volleyball44.blogspot.com/ http://sercezawszewielepiej14.blogspot.com/

    Pozdrawiam gorąco!! :))

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję za miły komentarz i zapraszam na nowy rozdział! http://our-laugh.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń