poniedziałek, 29 kwietnia 2013

XIV.

Kolejne dni mijały tak monotonnie, że powoli zaczynałam wątpić, że coś może być jeszcze dobrze. Z Marysią praktycznie się mijałyśmy, bo jak nie praca to randki z Pitem. Z przyczyną złych stosunków między mną i Paulem nie miałam kontaktu. Z Igłą, Kosą czy Alkiem też nie widziałam się już dobre 2 tygodnie. O Lotmanie nawet nie byłam już w stanie myśleć. Kiedy tylko się budziłam, myśli o nim robiły to wraz ze mną, a wieczorem kiedy nie mogłam zasnąć w mojej głowie toczyły się batalie myśli co teraz powinnam zrobić.
Owszem kilka razy wysłałam do niego sms-a z zapytaniem czy moglibyśmy się spotkać, próbowałam także dzwonić, ale wszystko na marne. Nie reagował zupełnie na moje wiadomości, telefonów nie odbierał.
Tylko w pracy mogłam trochę od niego odpocząć. Ostatnio z młodymi miałam tyle roboty, że nawet myśli przestały mi tak bardzo dokuczać. Na hali nie widywaliśmy się w ogóle. Jak na złość treningi młodych nie pokrywały się ani trochę z treningami starszych Resoviaków. Do tego dochodziły wyjazdy, których i ja i siatkarze mieliśmy teraz wiele. Jedynie mecze chłopaków mogłam pooglądać w telewizji, ale nie byłam w stanie. Kiedyś nie opuściłabym żadnego meczu choćby nie wiem co, a teraz nie byłam w stanie patrzeć w ekran, bo kiedy widziałam tam smutnego Lotmana do oczu od razu napływały mi łzy.
***
Z zamyślenia wyrwało mnie ciche pukanie do drzwi mojego pokoju.
- Proszę- odpowiedziałam na wpół sennie.
- Mogę?- do środka zajrzał Pit- Obudziłem Cię?- przestraszył się.
- Nie, pewnie, że nie.- podciągnęłam się na łokciach i oparłam plecami o ścianę- Wchodź.
- Ale na pewno?- Nowakowski niepewnie wszedł w głąb pokoju i usiadł na brzegu mojego łóżka.
- Na pewno, po prostu trochę rozmyślałam, tyle.
- No właśnie..- westchnął.
- Co no właśnie?
- Chyba ktoś inny powinien z Tobą o tym pogadać, ale tak jakby wypadło na mnie, poza tym Maryś mnie prosiła.. - urwał.
- Piter możesz mi powiedzieć o co chodzi?- zapytałam zirytowana.
- Bo..no...eh.. Czy wy nie możecie normalnie pogadać?!
- Jakie my?
- Dobrze wiesz o kim mówię, Ty i Lotman. Męczycie się bez siebie, ale nie, po co pogadać.
Miałam dość. Nowakowski miał mi zamiar truć? A niby z jakiej przyczyny? Co on wiedział o mnie, o całej tej sprawie? Zacisnęłam pięści i starałam się opanować narastającą we mnie złość.
- Może idź pogadaj z Lotmanem. Może to jemu powiedź żeby nie zachowywał się jak dziecko. A i żeby wreszcie odebrał ode mnie ten pieprzony telefon, ok?- starałam się powiedzieć to jak najbardziej spokojnie, ale chyba nie bardzo mi się udało.
Piotrek spojrzał na mnie lekko speszony i chyba zdezorientowany moim zachowaniem, nie powiedział jednak nic.
- Piotrek przepraszam... Nie powinnam się na Tobie wyżywać, ale nie jestem tego już w stanie znieść. Zależy mi na nim, ale co z tego skoro wszystko zniszczyłam.- westchnęłam.
- W porządku- bąknął- Nie mówię, że on też jest święty, ale no właśnie, mówisz, że Ty to zepsułaś, więc skoro telefon nic nie daje to może lepiej zobaczyć się i wtedy spróbować coś zdziałać? Żeby z nim wygrać musisz się z nim skonfrontować, a wtedy nie będzie mógł po prostu uciec.
- Piter ja nie wiem...- nie dokończyłam, bo środkowy złapał mnie za ręce i popatrzył na mnie poważnie.
- Ale ja wiem. Podczas treningów ciągle zerka po trybunach czy Ciebie gdzieś tam nie ma, na meczach rozgląda się po stanowiskach fotografów, a w każdej innej chwili po prostu chodzi zwieszony. On za Tobą tęskni, ale się nie przyzna, zraniłaś jego męską dumę, więc nie licz, że będzie łatwo, ale wierz mi, że to się da naprawić.
Uścisnęłam tego olbrzyma, podziękowałam za wszystkie "mądrości" i z uśmiechem ruszyłam do łazienki, żeby się ogarnąć.
***
Moja pierwsza wypłata plus podwójna premia. Czegoś takiego się nie spodziewałam. Nagle dzień nabierał powoli barw i tylko zastanawiałam co dziś jeszcze się wydarzy. Może pogoda była trochę wybredna, ale jakoś przestało mi to przeszkadzać. W końcu w nasze progi powoli wkraczała zima to i trzeba było się przygotowywać na zimno i śnieg. Błądziłam po Rzeszowskich uliczkach zastanawiając się tylko nad tym gdzie dalej pójść. Zdecydowałam się wybrać do jednego z centrum, skoro miałam przy sobie trochę pieniędzy miałam ochotę zaszaleć i kupić sobie coś ładnego. Dość szybko znalazłam się we wnętrzu wielkiego centrum i zaczęłam swoje poszukiwania, jednak prawie wszystko podziwiałam tylko z zewnątrz. Nic nie przykuwało mojej uwagi aż do pewnej chwili.
- Cześć!- usłyszałam za swoimi plecami.
Odwróciłam się i zobaczyłam szeroko uśmiechniętego Alka, tylko coś mi w tym uśmiechu nie grało.
- Witam kapitanie!- odpowiedziałam wesoło.
- Zakupy?- zapytał a z jego twarzy powoli znikał ten wspaniały uśmiech.
- Tak jakby.. Nie widzę tu nic ciekawego.- wzruszyłam ramionami i spojrzałam na niego uważnie.
W jego oczach czaił się smutek co bardzo mi się nie spodobało.
- Alek wszystko w porządku?
Nie odpowiedział tylko pokręcił przecząco głową. W tym momencie miałam ogromną ochotę mocno go przytulić, ale powstrzymałam się tylko dlatego, że byliśmy w centrum pełnym ludzi, Achrema znała tu masa ludzi, a ja nie chciałam robić sensacji.
 - Możemy pogadać?- zapytałam cicho.
- Znam tu miłą kawiarnie, może być?
- Pewnie, prowadź.
Po 5 minutach siedzieliśmy już z dwoma filiżankami gorącej kawy, a ja nadal nie mogłam znieść widoku smutnych oczu Białorusina.
- Aluś co się stało?
- Nie chcą mnie...
Po tych słowach myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi. Jak to go nie chcą? Resovia nie chce Alka? Przecież to niemożliwe!
- Asseco?!- spojrzałam na niego przerażona, a kąciki jego ust uniosły się ledwie dostrzegalnie.
- Resovia to mój dom, nie o nią tu chodzi.
Odetchnęłam z ulgą, jednak zaraz dotarło do mnie, że coś przegapiłam.
- Więc kto?
- Nie wiem jak to powiedzieć... Polska? Polacy?- wzruszył ramionami.
- Alek proszę powiedz mi o co chodzi, bo sama chyba do tego nie dojdę.- poprosiłam.
- Nie ma dla mnie miejsca w waszej reprezentacji rozumiesz?- powiedział to tak cicho, że ledwie go zrozumiałam.
Mimo, że dalej nie wiedziałam prawie nic to jednak rozumiałam świetnie.
- Polska to mój dom i naprawdę chciałem grać w jej barwach, ale to już się nie uda... Nie chcą obcego, bo macie wielu świetnych siatkarzy... Naprawdę zrobiłbym wszystko co w mojej mocy, żeby zagrać, ale to nic nie zmienia, bo nie jestem Polakiem.- ukrył twarz w dłoniach.
- Alciu Ty jesteś Polakiem...- chciało mi się płakać nie tylko z powodu tego jak władze polskiej siatkówki potraktowały przyjmującego, ale też z powodu jego bezradności i tego, że nie wierzył, że coś znaczy dla obywateli tego kraju.
- Możesz mówić co chcesz, ale to niczego nie zmienia.- opuścił dłonie i spojrzał na mnie zmęczonymi oczami.
- Będzie dobrze...- najgłupszy tekst jaki ktokolwiek kiedykolwiek wymyślił, ale przecież jest on prawdziwy.
- Jasne- mruknął Achrem i dopił swoją już w połowie ostygłą kawę- Może tym razem dasz się odwieźć?
- Nie chce Ci robić problemu, wrócę autobusem.
- Chyba żartujesz- posłał mi krótki uśmiech i poszedł zapłacić.
***
- Dominika?
- Tak?
- Nie powiesz o naszej rozmowie nikomu?- zapytał Alek kiedy zatrzymaliśmy się pod moim blokiem.
- Oczywiście, że nie..
- Chłopaki wiedzą, trener też i tak na razie musi zostać. Reszta świata dowie się dopiero po nowym roku.
- Mogę Cię o coś zapytać?
- Pewnie.- wzruszył ramionami.
- Dlaczego mi o tym powiedziałeś?- uniosłam lekko brwi.
- Wiesz, nie wiem.. Może dlatego, że jakoś tak ślepo Ci ufam. Jesteś dobrą dziewczyną, dla mnie jesteś prawie jak przyjaciel.
Nie wiem dlaczego, ale cieplej zrobiło mi się na sercu. Mieć takiego przyjaciela jak Alek to coś nie do opisania.
- A Ty jesteś dla mnie jak taki starszy brat...- odpowiedziałam bez namysłu, za co zostałam obdarzona ciepłym uśmiechem.
- Cieszę się.- przytulił mnie lekko i cmoknął w policzek- Dziękuję.
- Nie ma za co. Zawsze do usług.- uścisnęłam go mocniej po czym wysiadłam z auta.
*************************************************************************************************************************
 O 18 widzę Cię u siebie.

Takiej o to treści dostałem sms-a od Igły. Nie miałem ochoty nigdzie wychodzić, a wypad do Ignaczaka jakoś szczególnie mi się nie widział.

Jak mi powiesz w jakiej sprawie to może się zastanowię.


 Lotman nie odwalaj, robimy małą imprezkę dla Alka, chyba możesz chociaż na chwilę ruszyć te swoje cztery litery z domu czy też nie?

Dobra, będę.

Dzięki łaskawco.

Dobra było mi szkoda Achrema i tego jak go potraktowali, ale czy to znaczyło, że naprawdę musze gdzieś wychodzić? Mogliśmy wymyślić jakąś akcję wsparcia i zrobić ją w szatni, albo na boisku i już. Poza tym imprezy u Krzyśka nie kojarzyły mi się dobrze. Nie chciałem jej tam spotkać, dlatego też szybko chwyciłem ponownie telefon i napisałem do Igły.

Dominika też będzie?

Nie.

Skoro tak, to sprawa wyglądała już zupełnie inaczej. Spojrzałem na zegarek. Ta... pół godziny to dla mnie nie problem. Wyjąłem z szafy jeansy i jasnoniebieską koszulę i ruszyłem pod prysznic. Po 15 minutach byłem gotowy, więc zamknąłem mieszkanie i popędziłem do taxówki.
U Krzyśka na podjeździe stało już kilka samochodów. Zapukałem do drzwi i po chwili ujrzałem w nich Iwonę. Ubierała płaszcz, a w salonie krzątali się siatkarze.
- Wybierasz się teraz gdzieś?- zapytałem.
- Też miło Cię widzieć, tak wybieram. Czekaliśmy tylko na Ciebie.- wpuściła mnie do środka i poszła do salonu.
- Chłopaki no ruszajcie się!- krzyknęła do pozostałych,a ja stałem w przedpokoju i nic nie rozumiałem.
- O Lotman, siema!- zawołał Krzysiu gdy tylko mnie zobaczył- Nie rozbieraj się, zaraz jedziemy.
- Niby gdzie? Myślałem, że wszystko odbędzie się u was.
- Po ostatniej imprezie Iwona by się nie zgodziła.- szepnął mi Zibi, tak by żona Igły tego nie usłyszała.
- Poza tym to pomysł Dominiki, więc ona wszystko organizuje.- dodał Kosok.
Ignaczak spojrzał na niego tak jakby miał ochotę obedrzeć go ze skóry.
- Aha... No to ja podziękuję za imprezę.- właśnie miałem wychodzić kiedy drogę zaszedł mi Zibi.
- Chyba kpisz! Lotman weź się ogarnij. Masz coś do niej dobra, ale nie chodzi o nią ani o Ciebie. Chodzi o naszego kumpla. Popatrz- wskazał ręką po salonie- Są tu wszyscy. Jasne, połowa z nas miała na ten dzień zapewne inne plany, ale wszyscy są tu dla niego. Grasz z nami w jednej drużynie czy masz własną, jednoosobową?- zapytał ze złością.
Westchnąłem i spojrzałem po twarzach zebranych. Zbyszek miał racje. Od kilku tygodni nie widziałem nikogo oprócz siebie.
- Jestem z wami.- powiedziałem pewnie.
- Ja myślę, a teraz bez marudzenia do samochodu.
***
Podjechaliśmy pod restaurację, która znajdowała się na obrzeżach miasta. Nikt nie chciał rozdmuchiwać sprawy, teraz nikomu nie wyszło by to na dobre. Jednak chcieliśmy by Alek wiedział, że ma w nas wsparcie i chociaż nie uda mu się już spełnić tego marzenia, to przecież są inne o które warto walczyć, jak choćby Mistrzostwo. Weszliśmy do środka i ujrzeliśmy pomieszczenie tonące w bieli i czerwieni. Achrem nie mógł występować w reprezentacji o takich barwach, ale miał jeszcze klub. Miałem nadzieję, że wchodząc tu również to zrozumie i te kolory będą mu tylko przypominać o Resovi. Przeszliśmy z sali, która była przeznaczona na parkiet do sali ze stolikami. Na ścianach było wywieszonych kilka transparentów, mówiących o tym, ze Alek i tak dla wszystkich jest stu procentowym Polakiem.
Rozejrzałem się dookoła i spostrzegłem Dominikę i Kowala uzgadniających coś z kelnerkami. Spojrzała na mnie, a ja odwróciłem wzrok. Usiadłem szybko przy stoliku z Igłą, Iwoną, Zibim i Asią. Obok mnie zostało jeszcze jedno wolne miejsce, ale miałem nadzieję, że któryś z kolegów je zajmie.
Wszyscy czekaliśmy na pojawienie się kapitana, a kiedy wreszcie pokazał się w drzwiach wraz ze swoją żoną wybuchły gromkie brawa i okrzyki. Do Alka podbiegła Dominika i uściskała go po czym zwróciła się do jego żony, a przy przyjmującym zaczęli się zbierać wszyscy siatkarze. Każdy pocieszał Alka dobrym słowem i zapewnieniem, że jest wspaniałym siatkarzem i nie ważne, w której reprezentacji będzie to udowadniał. Kiedy przyszła moja kolej uścisnąłem mocno Alka i poklepałem go po plecach.
- Będzie dobrze stary!
- Już to słyszałem, zgadnij od kogo?- spojrzał na Dominikę, a ja uśmiechnąłem się lekko.
- Ma rację...
***
Po zjedzeniu biało-czerwonego tortu kilka par ruszyło na parkiet. I w taki sposób zostałem przy stoliku sam. Patrzyłem właśnie jak Piotrek okręca Marysię, kiedy obok mnie usiadła Dominika.
- Udało nam się, prawda?
Starałem się na nią nie patrzyć, ale czułem jej wzrok na sobie.
- Tak, w tym przypadku nam się udało...- odpowiedziałem niechętnie.
- Paul przepraszam...
Nie miałem już sił jej ignorować. Przez kilka tygodni starałem się zapomnieć o jej istnieniu, ale nie potrafiłem. Tak bardzo mi jej brakowało.
- To co zrobiłaś dla Alka.. Jesteś wspaniała wiesz?- odwróciłem twarz w jej stronę i spojrzałem w te piękne oczy.
- Zrobiłabym to dla każdego z was...
- Dla mnie też?- zapytałem unosząc brew.
- Dla Ciebie w szczególności.- szepnęła.
- Zatańczymy?
Kiwnęła lekko głową na znak, że się zgadza i po chwili wirowaliśmy na parkiecie.

 ____________________________________________________________________
 Witam kochani :) Narzekacie, że zawsze w nieodpowiednim momencie kończę, więc czy
dziś jest odpowiedni? :)
Może nie tego się spodziewałyście, ale no dziewczyny... Za bardzo kocham Alka by nie
poświęcić mu chociaż jednego rozdziału :D Wybaczycie? :)

środa, 24 kwietnia 2013

XIII.

Paul patrzył na mnie tymi swoimi smutnymi oczami. Jego spojrzenie było zmęczone i obojętne. W jednej chwili cała mowa, którą sobie ułożyłam idąc tu wypadła mi z głowy. Podeszłam do niego i po prostu przytuliłam mocno. Czekałam na to, że mnie odepchnie, a może nawet wyrzuci, ale nic takiego się nie stało. On tylko stał i nawet drgnął. Zraniłam go. Tylko to kołatało mi się po głowie. "Zraniłaś go". Siatkarz powoli odczepił mnie od siebie i ruszył do kuchni. Usiadł na jednym z krzeseł i schował twarz w dłonie. Weszłam za nim do pomieszczenia i oparłam się o blat.
- Paul przepraszam Cie.- zaczęłam cicho.
- Nie masz za co.- odpowiedział, ale nie spojrzał na mnie.
- Oczywiście, że mam...- zaprotestowałam- Powinnam ten wieczór spędzić z Tobą..
- Dobrze się bawiłaś, to wystarczy.- zacisnął usta w wąską linię i wreszcie na mnie popatrzył.
- Nie Paul...- szepnęłam- Tak się nie robi.. Byłam tam z Tobą. Przepraszam i zrozumiem jeśli stwierdzisz, że nie chcesz ciągnąć tej znajomości dalej.- w moich oczach zaszkliły się łzy.
Nie odpowiedział.
Popatrzyłam na niego ostatni raz.
- Zależy mi na Tobie, ale widzę, że wszystko spieprzyłam.- powiedziałam cicho i wyszłam z kuchni, w przedpokoju złapałam swoją kurtkę i wyszłam z mieszkania. Zbiegłam po schodach najszybciej jak potrafiłam, jakbym się bała. Bała czego? Że będzie za mną biegł? Dobrze wiedziałam, że tak się nie stanie. Po prostu chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu, w moim łóżku, z poduszką, w którą mogę się wypłakać.

Kiedy obudziłam się rano pierwsze co rzuciło mi się w oczy to ogromne plamy z tuszu na białej poduszce. To przypomniało mi wydarzenia wczorajszej nocy. Po policzku spłynęła mi kolejna łza, ale szybko ją otarłam. Zdjęłam poszewkę z poduszki, chwyciłam ją i ruszyłam do łazienki. Weszłam do kabiny i wzięłam długi prysznic. Fizycznie był on dla mnie zbawieniem, ale psychicznie nadal czułam się paskudnie. Po kąpieli skierowałam się do kuchni, złapałam małą butelkę z wodą mineralną i w kilka sekund ja wyzerowałam. Wyrzuciłam plastik do śmieci i rozejrzałam się za czymś do jedzenia. Zawsze kiedy miałam paskudny humor lubiłam zajadać go czymś dobrym, aż sama się dziwiłam, że mimo to utrzymywałam całkiem niezłą figurę i tylko 58 kg. Moją uwagę przykuła karteczka na stole. Podniosłam ją i przeczytałam.

Cześć kochana! :) 
Mam nadzieję, że wyspałaś się..
Po południu Piotrek zaprasza nas na trening, a z tego co wiem masz dzisiaj wolne.
Napisz mi eska czy się ze mną wybierzesz.
Pa pa całusy ;***

Poczłapałam do pokoju po komórkę, wybrałam numer przyjaciółki i wystukałam wiadomość.

Przepraszam Maryś, ale nie mam ochoty tam iść. 
Powiedź Piotrkowi, że będziesz sama.
Do potem ;**

Nie dostałam żadnej odpowiedzi, więc rzuciłam telefon na łóżko i wróciłam do kuchni. Wzięłam się za robienie naleśników. Czas zleciał mi bardzo szybko, bo po śniadaniu wzięłam się za robienie prania i ogarnęłam na błysk całe mieszkanie. Kolejne przyzwyczajenie, kiedy mam jakiś problem biorę się za sprzątanie. To odciąga mnie od wszystkich myśli, a dodatkowo jest ładnie i pachnąco. Uśmiechnęłam się lekko, po raz pierwszy tego dnia. Schowałam wszystkie detergenty i mopa a po chwili usłyszałam szczęk otwieranych drzwi.
- Jestem!- krzyknęła Marysia.
Stanęłam w przedpokoju i oparłam się o ścianę. Przyjaciółka zdjęła kurtkę i buty, odwróciła się w moją stronę i zrobiła duże oczy.
- Co tu tak czysto?- zapytała podejrzliwie- Ktoś z rodzinki ma przyjechać na inspekcję czy może zaprosiłaś Paula?
Na dźwięk jego imienia momentalnie posmutniałam. Pokręciłam tylko głową i wzięłam siatki z zakupami od brunetki.
- A co to? Ktoś ma się pojawić?- spytałam podobnie jak ona i powlokłam się z przeładowanymi zakupami do kuchni.
- Nie..- przyczłapała za mną- Po prostu kupiłam trochę dobroci.- uśmiechnęła się.
- Jestem w takim stanie, że zjem wszystko na raz..- wtrąciłam pakując produkty do lodówki i po szafkach, a Marysia usiadła z sokiem przy stole.
- Rozmawiałaś z nim.. I co Ci powiedział?- zapytała niepewnie, chyba bała się mojej reakcji.
Schowałam ostatnie smakołyki i usiadłam obok niej.
- Praktycznie to nic.- westchnęłam i wzruszyłam ramionami- Ale z tego co się orientuje to mam pozamiatane. Fajnie, nie? Kolejny raz spieprzyłam coś dla siebie tak ważnego w ten sam sposób. Chyba powinnam się leczyć.
- Przestań tak mówić. Właściwie to wyjaśnisz o co wam poszło?
- Łukasz...- odparłam cicho.
- A ten co ma z tym wspólnego?- wyglądała na zaskoczoną.
- Podoba mi się.. Zamiast bawić się z Paulem, wolałam balować z nim. Ale to przecież na Lotmanie mi zależy.
- Ale?
- Ale do Ziomka tak niesamowicie coś mnie ciągnie..- odchyliłam głowę do tyłu i odetchnęłam głośno.
- Kurcze dziewczyno czy u Ciebie zawsze musi być ten drugi?- zaśmiała się cicho.
- To nie jest zabawne- rzuciłam w nią ciastkiem, które chwyciłam z talerzyka.
- Okej to pocieszę Cię, że Ziomek dzisiaj wyjeżdża i raczej szybko nie wróci. Także chyba wiesz na kim powinnaś się skupić.- poruszyła brwiami.
- Co z tego, że wiem. On zasługuje na kogoś lepszego.
- Weź! Idź się ubieraj, jedziemy na trening. Nie będziesz mi tu jęczeć jaka to zła jesteś. Nikt nie jest święty, a jak coś się zawaliło to trzeba mieć odwagę to naprawić.
Spojrzałam na nią i skrzywiłam się.
- Chyba muszę poważnie pogadać z Cichym. Ma na Ciebie jakiś dziwny wpływ. Zaczynasz mi tu rzucać jakimiś mądrościami.
Teraz to ja oberwałam ciastkiem, które ze smakiem schrupałam. Marysia miała rację, nawaliłam to teraz muszę choćby spróbować to naprawić.
- Gotowa?- zawołała moja przyjaciółka po 15 minutach.
- Czkaj chwilę..- wyszłam z pokoju- I co myślisz?- spojrzałam na nią.
- Ale to tylko trening, nie mecz.
Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze.
- Ale chce mu pokazać, że jestem tam dla niego...- westchnęłam, wiedziałam, że to głupi pomysł.
- Może to i dobry pomysł.- zastanowiła się Marysia- O wiem! Jakby coś to powiesz, że chciałaś dostać resztę autografów, bo chyba jakiś Ci brakuje?
Klepnęłam się ręką w czoło.
- Jesteś genialna! No przecież nie mam podpisu Buszka, Kosoka i paru innych. Właściwie jak to się stało?- zapytałam jakby samą siebie.
- A ja wiem? Tyle tam siedzisz a nic nie myślisz. Dobra choć już.
Z zadowoloną miną ruszyłam za nią i wyszłyśmy z mieszkania.


- Siema chłopaki!- przywitałem się z wszystkimi wchodząc do szatni.
- Heja! Siemano! Cześć!- każdy odpowiedział na swój sposób.
- Jak tam po wczorajszym znaczy dzisiejszym?- zapytał Igła podchodząc do mnie.
- Dobrze..- odpowiedziałem i usiadłem na ławce po czym zacząłem wyjmować z torby rzeczy żeby się przebrać.
- A ja umieram.- wtrącił Bartman.
- Nie trzeba było tyle pić.- na dźwięk tego głosu podniosłem wzrok.
W kącie szatni, wciśnięty gdzieś między Kosoka a Pita siedział Żygadło. W jednym momencie cały mój dobry humor, który starałem się wypracować od rana prysł jak bańka mydlana.
- A Ty jeszcze nie w drodze do Rosji?- zapytałem zaciskając pięści.
- Po treningu jadę z Igłą na lotnisko.- wyjaśnił.
Nie chciałem już nic wiedzieć, nie chciałem na niego patrzeć. Przebrałem się w jak najszybszym tępie i już chciałem wyjść z szatni, kiedy drzwi do niej otworzyły się i do środka wsunął się Kowal.
- Chłopaki na boisko! Ile można na was czekać?- krzyknął.
No to chyba kolejna osoba nie miała najlepszego dnia- pomyślałem. Jako pierwszy ruszyłem za Andrzejem, a za nami poszli, a raczej posnuli się na boisko zawodnicy. Kiedy tylko wyszliśmy na parkiet zobaczyłem szeroko uśmiechniętego Pita, machał do kogoś. Spojrzałem w tym kierunku i zobaczyłem Dominikę i Marysię. Na trybunach było jeszcze kilka osób, zazwyczaj byli to ludzie zaprzyjaźnieni z klubem. Przyjrzałem się dokładniej Dominice. Wcale nie wyglądała na załamaną ani smutną, więc to, że nasza znajomość wisiała na włosku chyba wcale jej nie interesowało. No tak, miała Łukasza. Odruchowo spojrzałem w stronę szatni by zobaczyć gdzie znajduje się rozgrywający polskiej reprezentacji i zobaczyłem jak idzie w stronę dziewczyn. A czego innego mogłem się spodziewać.
- Lotman! Pobudka!- krzyknął Kowal- Rozgrzewka, 10 kółek.
Miałem ochotę stamtąd wyjść, tak jak wczoraj, ale dzisiaj nie mogłem tego zrobić. Zastanawiałem się tylko jak mam się skupić na siatkówce w takich okolicznościach. Kiedy przebiegałem obok miejsc, które zajmowały dziewczyny zobaczyłem, że nie ma tam Dominiki. Łukasz siedział sam z Marysią i obserwowali naszą rozgrzewkę. Rozejrzałem się po trybunach, ale nigdzie jej nie było.
- Przy drzwiach.- szepnął Igła przebiegając obok mnie.
Spojrzałem w tamtym kierunku i faktycznie ją zobaczyłem. Stała oparta plecami o drzwi i patrzyła wprost na mnie. Na sobie miała pasiaka, co mnie trochę zdziwiło. Spojrzałem na numer i teraz zrozumiałem. To był mój numer. Pomachała mi nieśmiało, a ja postanowiłem odwzajemnić ten gest.
Po rozgrzewce wzięliśmy się za ćwiczenia rozciągające i siłowe. Próbowałem się skupić, ale mój wzrok ciągle spoglądał na wejście. Nie było jej tam, ale nie było jej też na trybunach. Dobrze wiedziałem, że musi być w budynku, no chyba, że raczyła zostawić swoją przyjaciółkę samą, no może nie tak zupełnie samą.
Po wszystkich ćwiczeniach zabraliśmy się za mecz, każdy set graliśmy dzisiaj do 15 dlatego też trening skończyliśmy wcześniej. Kiedy schodziłem do szatni nadal nie widziałem nigdzie Dominiki. Sam już nie wiedziałem czy wolałbym, żeby była tu, oglądała moje poczynania na boisku i siedziała obok Łukasza czy lepiej jest, że nie ma jej. Nie wiedziałem co robić, porozmawiać z nią, dalej udawać, że ją unikam czy jak najprędzej pojechać do domu. Każda opcja wydawała mi się zła, ale w końcu musiałem się na coś zdecydować.


- Dlaczego wyszłaś?- odwróciłam się na dźwięk tego głosu, a trzymanej w dłoniach kawy o mało co nie upuściłam na podłogę.
- Źle się czuję..- skłamałam.
- Za dużo wina?- zapytał Łukasz z lekkim uśmiechem.
- Chyba tak.- odparłam krótko, nie miałam ochoty na rozmowę z nim.
Mimo, że świetnie się z nim bawiłam nadal nie potrafiłam pozbyć się wyrzutów sumienia. Może i nic nie obiecywałam Paulowi, nie byłam też jego dziewczyną, więc miałam prawo poddawać się urokom Ziomka, ale do cholery! Zależy mi na Paulu, powtarzałam sobie w myślach, poza tym Łukasz ma żonę i choćby nie wiem co nie mam prawa wkraczać w jego życie.
- O tu jesteś!- krzyknął Igła zbliżając się w naszą stronę.
Oboje z Łukaszem spojrzeliśmy po sobie, bo oboje zastanawialiśmy się kogo tak naprawdę poszukuje Krzysiek. Po chwili za jego plecami dostrzegłam postać Lotmana. Spojrzał na naszą trójkę, zatrzymując dłużej wzrok na mnie i Żygadle po czym wyminął Ignaczaka i ruszył do wyjścia.
Pięknie- pomyślałam. To chyba tyle z mojego planu pogodzenia się z Paulem.
- Dyśka może pojedziesz z nami na lotnisko?- Igła spojrzał na mnie niepewnie.
- Nie Krzysiu źle się czuję, chyba powinnam już wrócić do domu.- odpowiedziałam cicho.
Tak naprawdę chciało mi się płakać, wszystkimi siłami powstrzymywałam się od tego.
- To może chociaż podrzucimy Cię do domu?- libero przytulił mnie lekko do swojego ramienia.
- Nie chcę robić kłopotu..
- To nie będzie żaden kłopot.- wtrącił Łukasz.
Powoli pokiwałam głową.
- Tylko znajdę Marysie i powiem jej, że jadę z wami okej?- zapytałam Ignaczaka.
- No pewnie, zaczekamy na parkingu.
Siatkarze poszli do wyjścia, a ja udałam się pod szatnie tam właśnie miałam zamiar znaleźć przyjaciółkę. Kiedy stanęłam już pod drzwiami szatni okazało się, że Marysi tam nie ma. Już miałam wyjąć komórkę i do niej zadzwonić kiedy z pomieszczenia wyszedł Olieg.
- Alku nie widziałeś Marysi?
- Razem z Pitem gdzieś poszli, a co się stało?- zapytał z troską, nie wiem czemu, ale wydawało mi się, że wyglądam jak mała, zagubiona dziewczynka skoro nagle wszyscy tak bardzo zaczęli się mną przejmować.
- Nic takiego, dziękuję.
- Jak nie masz czym wrócić to może Cie podwiozę?- zaoferował.
- Dzięki Aluś, ale wracam z Igłą.
- To może następnym razem.- uśmiechnął się tym swoim rozbrajającym uśmiechem, a ja nie potrafiłam nie odpowiedzieć tym samym, tyle, że mój uśmiech nie mógł dorównać jego.
- Oby, oby. To do zobaczenia.
- Do następnego.- cmoknął mnie w policzek i po chwili zniknął z moich oczu.
Napisałam do Marysi sms-a wyjaśniając, że mam czym wrócić i żeby się o mnie nie martwiła i pobiegłam na parking, wsiadłam do auta Igły i po kilku minutach byłam już pod swoim blokiem.

__________________________________________________________________________
Hej :) Wiem obiecałam dopracowany, świetny rozdział. Powiem tak, z pisaniem nie było większego
problemu, no może w tym momencie co zrobić ma Paul. Poza tym nie bardzo mi się podoba.
No, ale obiecałam i jest dzisiaj. A teraz wy oceńcie :)
Pozdrawiam :)

niedziela, 21 kwietnia 2013

XII.

Co ja tu robię?- tylko to pytanie kołatało mi się po głowie.
Siedzieliśmy właśnie w salonie Ignaczaków. My to znaczy: Alek, Zibi ze swoją dziewczyną, Kosa, Pit z Marysią, ja z Paulem oraz Krzyś, jego żona i Ziomek. Kilka minut temu dopiero zeszli się wszyscy. Na stole prawie brakowało miejsca tak był obłożony wszelakimi zakąskami i szklankami z napojem. Siatkarze prowadzili ze sobą rozmówki, my z Marysią poznałyśmy żonę Igły i dziewczynę Zibiego- Asię. Powiem szczerze, nie spodziewałam się, że to taka fajna kobitka. Zamieniłyśmy tylko kilka zdań, ale i tak zdążyłam ją polubić. Iwona też była przesympatyczna. Moje pierwsze wrażenie, że nie pasuję do tego świata zniknęło już po kilkunastu minutach. Dlatego oparłam się wygodniej o oparcie kanapy i przyglądałam się wszystkim zebranym. Resoviacy dalej dyskutowali zawzięcie, a tematem ich rozmów stał się zbliżający się mecz. Iwona z Asią zniknęły na chwilę w kuchni porywając ze sobą Marysię, a ja zostałam z chłopakami. Nie interesowały mnie najnowsze przepisy, porady na temat urody, czy ciuchów. Także grzecznie przeprosiłam dziewczyny i pozwoliłam im cieszyć się swoim towarzystwem.
- Nie interesuje Cie to za bardzo?- obok mnie usiadł Łukasz, a mnie owiał zapach jego perfum.
Spojrzałam na niego nie rozumiejąc o co pyta, a on tylko skinął głową w stronę kuchni.
- No nie bardzo..- uśmiechnęłam się nikle.
- A myślałem, że kobiety przepadają za ploteczkami.- westchnął.
- Chyba są też i wyjątki. Wolę posiedzieć tu z wami.- dodałam.
Łukasz tylko pokiwał głową na znak, że zrozumiał o czym mówię. Spojrzałam na niego kątem oka, prezentował się idealnie. Mocno wciągnęłam powietrze w płuca by znów poczuć zapach jego perfum. Były takie męskie, cudowne tak jak ich właściciel.
- Właściwie co się stało, że przyjechałeś do Polski?- zapytałam, chciałam przerwać ciszę, która na chwile między nami zapanowała.
- Krzysiu mnie zaprosił, a że dostałem trzy dni wolnego postanowiłem je wykorzystać. Poza tym u was jest cieplej niż u mnie, więc wolałem przyjechać do Rzeszowa, niż spędzać czas w zimnej Rosji.- wyjaśnił mi.
- Rozumiem.- odparłam i uśmiechnęłam się.
- Czy ktoś ma ochotę na coś mocniejszego?- zapytał właśnie Igła.
- Głupio pytasz Krzysiu.- zaśmiał się Bartman.
Ignaczak już po chwili był przy barku i zastanawiał się czym poczęstować swoich gości. Dziewczyny wróciły z kuchni, Marysia zajęła miejsce obok Pita, a Asia usiadła na kolanach Zibiego. Iwona podeszła do swojego męża, zajrzała do barku i wyjęła czerwone wino.
- To dziewczynki dla nas. Co wy na to?- uniosła lekko butelkę i potrząsnęła nią.
Razem z dziewczynami spojrzałyśmy po sobie i uśmiechnęłyśmy się szeroko. Przywołałam panią Ignaczak do siebie.
- Chłopaki my też winko?- zapytał Igła, patrząc na zachwyt z naszej strony.
- Może Ziomek znajdzie coś dobrego w tym Twoim ekwipunku- wtrącił Kosa.
Łukasz wstał z zajmowanego obok mnie miejsca i podszedł do libero. Chwilę przesuwał szklane butelki aż wyjął z barku jedną z nich.
- Krzysiu masz tu całkiem niezłe rzeczy- pochwalił gospodarza.
- Z tego co pamiętam tą buteleczkę dostałem od Ciebie.
- I wszystko jasne.
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Po chwili wino było już rozlewane do kieliszków, a Żygadło znów siedział obok mnie.
- Lubisz wino?- zapytał ni stąd ni zowąd.
- Nie przepadam za nim..- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Może po prostu nie piłaś jeszcze tego najlepszego.
- Może..
- A jeśli miałabyś ochotę to możemy kiedyś napić się najlepszego. W końcu znam się na tym.- posłał mi uśmiech.
Byłam pewna, że gdybym stała to nogi ugięły by się pode mną, ale nie z powodu wina. Poza tym nie dowierzałam. To miało być zaproszenie na randkę? Z tego co wiem na spotkaniach ze znajomymi tak po prostu nie popija się najlepszego wina.
- Za pół roku sezon reprezentacyjny, jeśli dostanę powołanie bardzo chętnie zaproszę Cię na jakieś dobre wino.- dodał, a na moich policzkach wykwitły rumieńce, miałam nadzieję, że nikt tego nie zauważył, albo wziął to za objaw wypitego wina.
- Bardzo chętnie.- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.



Ktoś włączył muzykę, za co byłem mu bardzo wdzięczny. Szepnąłem Dominice do ucha, czy ma ochotę ze mną zatańczyć. Wzdrygnęła się lekko, może dlatego, że do tej pory nie zauważała nikogo innego, prócz Łukasza. Jednak zgodziła się. Znaleźliśmy w salonie trochę wolnego miejsca i zaczęliśmy tańczyć. Ktoś poszedł w nasze ślady, stół i kanapa zostały przesunięte bliżej ściany i tak uzyskaliśmy całkiem niezły parkiet. Alek zajął się puszczaniem muzyki i po chwili z głośników płynęła wolna melodia. Przytuliłem do siebie Dominikę i zanurzyłem twarz w jej włosach. Nie miałem pojęcia co mnie tak do niej ciągnie, ale nie potrafiłem patrzyć, jak rozgrywający ją podrywa. Chciałem by była tylko moja, ale dobrze widziałem jak na niego patrzy, jak się do niego uśmiecha, co potęgowało tylko moje uczucia. Cieszyłem się, że jutro już go tu nie będzie. Miałem nadzieję, że znów będę tylko ja i ona. Oparła głowę na moim ramieniu, a ja nie chciałam już wypuszczać jej z ramion. Jednak nie było mi to dane, ponieważ piosenka skończyła się, a po chwili poleciała kolejna tym razem szybka, Iwona zrobiła odbijanego i Dominika znalazła się w kółeczku razem z Igłą, Kosokiem i Alkiem.
- Paul uśmiechnij się- rzuciła żona Ignaczaka.
Posłuchałem jej i na moich ustach pojawił się sztuczny uśmiech, chociaż wcale nie było mi do śmiechu. Teraz wyrzucałem sobie, że zgodziłem się na tą imprezę. Pewnie, że nie miałem pewności czy nie przyszła by beze mnie, ale może gdybym tego nie widział nie było by mi tak źle.
- No ruszaj się, ruszaj!- Iwona nie dawała mi spokoju.
- Muszę się napić- skłamałem i zostawiłem ją na parkiecie, a sam podszedłem do stolika i nalałem sobie jeszcze wina. Wypiłem wszystko jednym duszkiem, przeklinając siebie w środku. Jutro kolejny trening, a ja pozwalam sobie na alkohol, tyle alkoholu. To nie był najlepsze pomysł, ale w tej chwili mnie to jakoś mało interesowało.
- Co Ty tu robisz sam?- obok mnie pojawiła się Dyśka, jak mawiał na nią Igła.
- Piję.
- To widzę. Chodź zatańcz ze mną.- poprosiła.
Nie potrafiłem jej odmówić, nawet jakbym chciał. Znów znaleźliśmy się na parkiecie lecz tym razem bawiliśmy się na całego. Chciałem zapamiętać ten wieczór właśnie w ten sposób. Jej uśmiechniętą twarz i wlepione we mnie spojrzenie. Zatańczyłem jeszcze z Marysią i kilka razy z Asią, a Dominika z każdym z chłopaków, nawet z Łukaszem. Siedziałem na kanapie i popijając kolejne łyki wina przyglądałem się im. Wyglądała na szczęśliwą. Bolało jak cholera, ale co mogłem zrobić. Wstałem, odstawiłem kieliszek i podszedłem do Krzyśka. Szukał właśnie z Alkiem jakiejś piosenki na odtwarzaczu, więc przerwałem im na chwilę, powiedziałem, że źle się czuję i że jadę do domu. Popatrzyli na mnie trochę podejrzliwie, ale nic nie powiedzieli. Pożegnałem się z nimi i wcześniej ubierając kurtkę wyszedłem na zewnątrz. Zadzwoniłem po taksówkę i po 10 minutach byłem już w drodze do domu.



 - Odbijany!- krzyknął mi do ucha Krzysiu.
Zaśmiałam się głośno i wpadłam w jego objęcia, a Łukasz ruszył w tany z Asią. Teraz szczerze mogłam powiedzieć, że wypiłam za dużo, a przecież mówiłam, że nie lubię wina.Wirowaliśmy przez chwilę aż w końcu odezwał się Igła.
- Lotman pojechał do domu, wiesz może dlaczego?
Momentalnie się zatrzymałam i rozejrzałam po pomieszczeniu. Paula faktycznie w nim nie odnalazłam. Przecież jeszcze przed chwilą tu był- pomyślałam.
- Jak to do domu? Kiedy?- zapytałam.
- Jakieś pół godziny temu... Powiedział, że źle się czuje. Pokłóciliście się albo coś?- spojrzał na mnie uważnie.
Pociągnęłam go za ramię do kuchni w której było odrobinę ciszej.
- Nie kłóciliśmy się..- westchnęłam i usiadłam na jednym z krzeseł, bo lekko kręciło mi się w głowie.
Krzysiek nic nie powiedział tylko dalej świdrował mnie wzrokiem.
- Nawet się ze mną nie pożegnał...- jęknęłam.
- Tak? Dyśka więc chyba coś jest na rzeczy?- kucnął przy mnie by móc mi spojrzeć prosto w oczy.
- A wy gdzie zniknęliście?- do kuchni wpadł Zibi z Ziomkiem.
- Coś się stało?- zapytał Bartman.
- Nie wszystko w porządku... Dziękuję Krzysiu za wszystko- szepnęłam do Igły po czym wstałam i poszłam do salonu by pogadać z przyjaciółką.
Marysia tańczyła właśnie wolnego z Pitem, westchnęłam, nie chciałam im przerywać, ale jak najszybciej chciałam znaleźć się w domu. Przeprosiłam środkowego i odciągnęłam brunetkę na bok.
- Maryś możemy już jechać do domu?
Myślałam, że będzie mi miała za złe, że przerywam jej taką zabawę, ale ona spojrzała na mnie badawczym wzrokiem i przytuliła lekko.
- Stało się coś?
- Nieee...- skłamałam.
- Pytam jeszcze raz, co się stało?- puściła moje kłamstwo mimo uszu.
- Wystarczy, że na mnie spojrzałaś i wiesz? Aż tak okropnie wyglądam?- dopiero teraz do mojego sumienia zaczęły dobijać się wyrzuty. Przyszłam tu z Paulem, a zatańczyłam z nim może ze cztery kawałki. Prawie wcale nie rozmawialiśmy. Było mi cholernie źle z tym, że wyszedł, ale nie w moim towarzystwie. A dlaczego? Bo za dobrze się bawiłam, żeby zobaczyć, że on tu nie chce być.
- Wyglądasz jak kupka nieszczęścia. Chodzi o Łukasza czy Paula?
- O Łukasza?- zdziwiłam się.
- A więc o Lotmana...- westchnęła.
- Pojedziemy już do domu?- poprosiłam.
- Dobrze. Idę powiedzieć Piotrkowi i zamówić taksówkę.- odeszła i zostawiła mnie samą.
Jeszcze raz rozejrzałam się po salonie, Zibiego i Asi już nie było,tak samo jak Grześka,  Alek właśnie ubierał kurtę, a Iwona sprzątała ze stołu. W przedpokoju rozmawiali Krzysiek, Pit i Marysia. Brakowało tylko Żygadły.
- Do zobaczenia następnym razem.- usłyszałam i zobaczyłam przy sobie Alka. Uśmiechał się do mnie ciepło i nie potrafiłam nie odwzajemnić tego uśmiechu.
- Dzięki za świetną zabawę Dj-u Alku.- przytuliłam go lekko za co zostałam obdarowana buziakiem w policzek.
Przynajmniej jeden miły akcent na zakończenie tego wszystkiego- pomyślałam.
Achrem ruszył do wyjścia, bo czekała na niego taksówka, a ja pomogłam Iwonie zanieść resztę rzeczy do kuchni.
- Dziękuję kochana.- powiedziała gdy skończyłyśmy.
- Nie ma za co. Następnym razem zapraszamy do siebie.- posłałam jej lekki uśmiech i pożegnałam się.
Marysia przyniosła mi kurtkę, którą szybko ubrałam. Uściskałam Pita, Igłę i jeszcze raz Iwonę, po czym razem z przyjaciółką zapakowałyśmy się do auta, które właśnie przyjechało. Pit został u Ignaczaków, ponieważ nie chciał zostawić swojego autka, którym nas przywiózł.
- A gdzie Ziomek?- zapytała Marysia, kiedy ruszyliśmy.
- Nie mam pojęcia...- odpowiedziałam szczerze.
Przez myśl przeszło mi, że może chciał już się położyć w końcu jutro wyjeżdżał i chciał choć trochę wypocząć. Było mi trochę smutno, że się nie pożegnał, ale jeszcze gorzej było mi z myślą o Paulu.
Taksówka zatrzymała się pod naszym blokiem, więc zapłaciłyśmy i wysiadłyśmy. Spojrzałam na zegarek, była 2 w nocy, więc nie był to najgorszy czas na koniec imprezy. Siatkarze mieli kilka godzin by odpocząć.
- Maryś idź na górę, chciałabym jeszcze zadzwonić.
- Do Paula?
- Tak...
- A nie możesz w domu?- spojrzała na mnie opiekuńczo.
- Chciałabym zostać jeszcze chwilę na świeżym powietrzu.
- Okej, jak wolisz.- cmoknęła mnie w policzek i weszła do klatki schodowej.
Wyjęłam z torebki komórkę i spojrzałam na wyświetlacz. Żadnej wiadomości, żadnego połączenia. Raz się żyje- pomyślałam i po głębokim wdechu wybrałam numer Paula.
Trzy, pięć, osiem...dziesięć sygnałów i nic. Już miałam się rozłączyć, ale usłyszałam szmer w słuchawce.
- Paul!
- Tak, tak mam na imię.- był zły słyszałam to w jego głosie.
- Dlaczego wyszedłeś?
- Interesuje Cie to?
Już chciałam mu powiedzieć, że nie odpowiada się pytaniem na pytanie, ale opanowałam się. Przecież to ja byłam winna.
- Tak i to bardzo..- nie wiem dlaczego, ale szłam przed siebie, a właściwie nogi niosły mnie w stronę bloku Lotmana- Możemy porozmawiać?- poprosiłam.
- Teraz? To chyba nie jest rozmowa na telefon.
- Zaraz będę.- rozłączyłam się, nie chciałam słyszeć jego odmowy, musiałam postawić go przed faktem dokonanym.
Już po kilku minutach wysiadałam z windy. Skierowałam się pod drzwi przyjmującego i cicho zapukałam.
Otworzył prawie od razu i wpuścił mnie bez słowa. Zdjęłam kurtkę i rzuciłam gdzieś niedbale po czym odwróciłam się i spojrzałam w jego oczy, które nie wyrażały niczego więcej niż smutek.



_____________________________________________________________________
No to tak kochani MAMY TO! MISTRZ MISTRZ RESOVIA! :D
Jestem prze szczęśliwa tak jak chłopaki :) A Alek... Kocham go normalnie! Jak żadnego
innego siatkarza ;) Chociaż wszystkich kocham tak mocnooo :P
A teraz już na spokojnie przechodzę do bloga. Dzisiejszy odcinek jest dla mnie co najmniej dziwny o.O i sama nie wiem czy mi się podoba..z jednej strony tak, a z drugiej... Podjęłam decyzję o tym, że
rozdziałów będzie 20 + epilog. Wiem może to mało, ale najchętniej zakończyłabym już...
Jeśli chcecie wiedzieć dlaczego, to już mówię, że powoli zaczynam się zastanawiać
nad czymś poważniejszym, na razie powiem tylko tyle :)
Do kolejnego :)

środa, 17 kwietnia 2013

XI.

- Łukasz Żygadło- dokończyłam za Krzysia.
Igła uśmiechnął się pod nosem, dobrze wiedział, że ja wiem z kim mam do czynienia.
Łukasz również lekko się uśmiechnął i znów wyciągnął w moją stronę dłoń, jednak tym razem nie musiał mi pomagać po upadku. Uścisnęłam lekko tą jego wielką dłoń i zarumieniłam się lekko.
- Jeszcze raz przepraszam, za tą sprawę na korytarzu.
- Nie ma sprawy, teraz już rozumiem dlaczego tak się spieszyłaś.
- Chłopaki mieliście wracać na boisko- obok nas pojawił się Kowal i przerwał naszą rozmowę po czym wskazał Igle i Łukaszowi parkiet- Porozmawiacie sobie przy kawce, po treningu.
 Kąciki moich ust uniosły się lekko, siatkarze z uśmiechami na twarzach wrócili pod siatkę i rozpoczęliśmy pracę. Oni z piłką, a ja z aparatem. Często zauważałam, że kiedy Paul miał kilka chwil wytchnienia spoglądał na mnie. Tylko, że dziś w jego wzroku nie mogłam dostrzec tego co zawsze. Tego ciepła, które płynęło z jego brązowych tęczówek. Dziś patrzył na mnie jakoś tak pusto. Bardziej jakby obserwował moje zachowanie, jakby ono nie było mu znane.
Po 2 godzinach zdecydowałam, że mam już dość materiału. Chłopcy właśnie też robili sobie dłuższą przerwę, dlatego postanowiłam, że jeśli Tomek się zgodzi to oddam mu tyle zdjęć ile zrobiłam do tej pory. Podeszłam do Kowala i usiadłam na krzesełku obok niego.
- Panie Andrzeju ja już mam wszystko czego potrzebuję, także będę się już zbierać. Jeśli Tomek będzie coś jeszcze potrzebował to wrócę, ale myślę, że chyba nie będzie takiej potrzeby- wyjaśniłam mu.
- No dobrze. My gramy jeszcze dwa sety i też będziemy kończyć.- odpowiedział prawie na mnie nie patrząc, przeglądał właśnie jakieś notatki.
- W porządku. Dziękuję za dzisiaj. Do widzenia.
- Do widzenia.
Wstałam, kiwnęłam głową na pożegnanie chłopakom i ruszyłam do wyjścia. Wychodziłam już prawie na korytarz kiedy usłyszałam za sobą wołanie.
- Dominika!
Odwróciłam się natychmiast. Paul zatrzymał się przede mną i odetchnął głośno.
- Szybka jesteś- zażartował.
- Stało się coś?- popatrzyłam na niego, a zaraz potem zaglądnęłam jeszcze na boisko, ale tam nic się nie działo.
- Chciałem zapytać czy po pracy może się gdzieś wybierzemy?
Ucieszyłam się, gdy usłyszałam to pytanie. A jeszcze bardziej ucieszyłam się z tego, że znów patrzył na mnie tak jak jeszcze wczoraj.
- Bardzo chętnie, tylko ja nie wiem o której stąd dzisiaj wyjdę.- skrzywiłam się lekko.
- Od czego są telefony. Spiszemy się jeszcze, tak?
- No tak.- uśmiechnęłam się za co zostałam obdarowana buziakiem w policzek.
- Ok wracam, to do potem.
I już go nie było. Chociaż do tej pory widziałam cały trening, to teraz chciałam tam wrócić, usiąść wygodnie i podziwiać jak gra. Mogłabym nie odrywać od niego wzroku. Tylko, że mój wzrok nie chciał odczepić się od kogoś jeszcze.
Z tego bujania w obłokach wróciłam na ziemie i udałam się do gabinetu Tomka. Dowiedziałam się, że Michał niedawno dojechał i teraz obejrzy moje dzisiejsze prace i popracuje ze mną nad najlepszymi z nich. Na szczęście okazało się, że zrobiłam wystarczającą ilość zdjęć i kilka było naprawdę "niezłych" jak to ocenił Michał. Tomkowi też się spodobały, więc dzisiaj miałam już wszystko z głowy jeśli chodzi o pracę.
Wyszłam przed halę i stwierdziłam, że pogoda jest fatalna. Kiedy rano wchodziłam na Podpromie słońce nieśmiało przedzierało się przez chmury, teraz wspomnienie choćby promyka było czymś bardzo odległym. Z nieba raz po raz spadały grube krople deszczu, więc postanowiłam, że wrócę do środka i sprawdzę czy siatkarze są jeszcze na miejscu. Po drodze w automacie kupiłam szybko kawę by pobudzić się trochę do życia, w końcu sesja z chłopakami wymagała nie mało energii i podsumowując dzisiejszy dzień oraz "spotkanie trzeciego stopnia" bardzo mnie zmęczyły. Po krótkim marszu stanęłam przed zamkniętymi drzwiami hali. "Więc już skończyli"- pomyślałam. Bez większego namysłu wyjęłam telefon z torebki i wybrałam numer Paula.
- Haloooo.
- Gdzie jesteś?- zapytałam.
- Obecnie jestem pod prysznicem, a Krzysiu rozmawia przez mój telefon- w słuchawce usłyszałam głośne śmiechy.
Zrozumiałam swój błąd. Lotman zostawił w posiadaniu swoich kolegów telefon.
- A pan Krzysiu nie wie, że nie odbiera się cudzych telefonów jeśli właściciel nie pozwoli?- odpowiedziałam rozbawiona całą tą sytuacją.
- Ależ właściciel pozwolił.
Jakoś słabo szło mu to kłamanie. Jeszcze bardziej chciało mi się śmiać.
- Igła bo jak zaraz się przejdę do tej szatni to zobaczysz co Ci zrobię za te kłamstewka.
- Ooooo tak? To dawaj tu do nas. Zabawnie będzie. Czekamy.- i się rozłączył.
Wariat- pomyślałam. Wolnym krokiem udałam się pod szatnie, jednak za nim jeszcze się do niej zbliżyłam Kosok otworzył mi drzwi i z szerokim uśmiechem zaprosił do środka. Przez chwilę nie wiedziałam co robić, jednak moim wybawieniem okazał się Paul. Wyszedł na zewnątrz i złapał mnie za rękę. W tym momencie z szatni dało się słyszeć głośne gwizdy.  Odwróciliśmy się w ich stronę i zobaczyliśmy jak połowa drużyny zawiesiła się na framudze drzwi przyglądając się nam z głupimi uśmiechami.
- Eee chłopaki nie macie co robić?- zapytał Paul, który uśmiechał się równie szeroko jak oni.
- No ja czekam na Dyśkę, miała do mnie przyjść.- odezwał się Ignaczak.
- Krzysiu Ty już lepiej idź do domu, co? Bo możesz się nie doczekać.- odpowiedziałam uśmiechając się słodko do niego.
Z szatni wyszedł Ziomek i spojrzał na nas, a potem na Krzyśka.
- Właśnie Igła może będziemy się już zbierać?
Ignaczak niechętnie opuścił nas i poszedł po swoje rzeczy, po chwili wrócił. Zatrzymał się w miejscu, popatrzył na Łukasza i przez chwilę się nie odzywał. Wszyscy obserwowaliśmy go uważnie. Nieczęsto się zdarzało, żeby libero był tak cicho.
- Ej Ziomek może zaprosimy resztę chłopaków do mnie?- odezwał się w końcu i popatrzył na mnie i Paula- Zrobimy jakąś małą imprezkę skoro jest z nami Ziomek, zjemy jakieś  mięcho i wypijemy  piwko? Co wy na to?
Paul wzruszył tylko ramionami, ja poszłam jego śladami, za to towarzystwo w szatni ożywiło się zupełnie. Alek, Pit, Kosa i Zibi zgodzili się na to zaproszenie od razu.
- Idziemy?- szepnął do mnie Paul.
Oderwałam swoje spojrzenie od Łukasza, na którego do tej pory patrzyłam. Nie mogłam nadziwić się swojemu szczęściu. Nigdy nie spodziewałabym się, że go poznam i to jeszcze w takich okolicznościach. A teraz tak po prostu miałam spędzić wieczór w jego towarzystwie.
- Tak, idziemy- odpowiedziałam odruchowo.
- Świetnie- ucieszył się Igła- To za dwie godziny widzimy się u mnie.
- Mogę kogoś zaprosić?- zapytał Piter, co u nas wszystkich wywołało mały szok.
- Jasne Cichy- odpowiedział organizator imprezy, a my z Paulem spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo- A teraz rozejść się, widzimy się już za chwilkę.

_______________________________________________________________________
Witam :) Przyznam, że dzisiejszy rozdział nie jest jakimś szczytem pisarstwa, ale ważne chyba,
że w ogóle jest ;P Także zostawiam was z nim, a sama dalej będę przeżywać, że jestem na
jak najlepszej drodze do pozyskania biletów na LŚ :D Zapraszam do czytania i jeszcze bardziej
do komentowania :) Bye ;*

sobota, 13 kwietnia 2013

X.

- Jesteśmy!- krzyknął od progu Paul.
Weszliśmy do salonu i zobaczyliśmy jak Marysia i Piotrek siedzą obok siebie i zacieszają się z jakiejś komedii.
- O już jesteście!- odezwał się Pit kiedy udało mu się opanować śmiech.
Już?- pomyślałam, czyli wszystko jest na dobrej drodze.
- A gdzie dla mnie pizza?- zapytał smutno Paul sprawdzając zawartość pudełka które leżało na stoliku.
Usiadłam obok Marysi i przyjrzałam się jej. Cały czas uśmiechała się szeroko, a rumieńce nie schodziły z jej policzków. Oczy mojej przyjaciółki mówiły wszystko, zakochała się w Cichym. W tej chwili zastanowiłam się jak ja muszę wyglądać przy Paulu. Czy patrzę na niego w ten sposób, ciągle się uśmiecham?
- No sorry Paul, zamówiliśmy dużą, ale zanim wróciliście zdążyliśmy wciągnąć całą- rozłożył bezradnie ręce środkowy.
 - Fajnie..- burknął Lotman i opadł na kanapę obok mnie.
Kątem oka spojrzałam na niego i zobaczyłam jak mimo wszystko delikatnie się uśmiecha. Dobrze wiedział,  że nasz plan wypalił.
- Wiecie co, chyba będę się zbierał. Trochę zmęczony już jestem.- powiedział Piotrek, spojrzał na nas i na dłużej zawiesił wzrok na Marysi.
- My chyba też już powinnyśmy iść co?- zapytała mnie przyjaciółka.
- Ale mieliśmy spędzić miły wieczór w swoim towarzystwie.- zaprotestował teatralnie Paul, podnosząc się trochę.
- Może następnym razem, okey? Jutro kolejny trening, a dzisiaj jest już trochę późno...
- Właśnie, nie możemy tak siedzieć tu Paulowi na głowie przez cały wieczór.- dodała Marysia.
Siedziałam tylko cicho patrząc na całą trójkę. Właściwie sama tez byłam już trochę zmęczona, poza tym chociaż z przyjmującym spędziłam jeden z najlepszych wieczorów swojego życia to chciałam zostać na chwile sam na sam ze swoimi myślami. To co wydarzyło się dzisiaj było dla mnie kompletnym zaskoczeniem i jak to miałam w zwyczaju chciałam sobie to wszystko przemyśleć.
- Tak masz rację...- odezwałam się wreszcie do przyjaciółki- Nasi Resoviacy muszą odpocząć.
Wstałam, a za mną Piotrek i Marysia po chwili niechętnie, ale jednak, wstał też Lotman. Skierowaliśmy się wszyscy do przedpokoju, ubraliśmy w ciszy kurtki i wyszliśmy z mieszkania.
- Możesz od teraz pełnoprawnie nazywać mnie swatem.- szepnął mi do ucha Paul kiedy znaleźliśmy się już przed blokiem.
Zaśmiałam się cicho i dałam mu buziaka w policzek.
- Idź się wyśpij, bo coś mamroczesz. Dobranoc.
Siatkarz przytulił mnie mocno, a ja spojrzałam ukradkiem na parę niedaleko nas. Piter z Marysią wymieniali się właśnie numerami, a potem środkowy jak dżentelmen pocałował ją w rękę na pożegnanie i wsiadł do swojego samochodu. Wyswobodziłam się z objęć Paula, chociaż w tamtej chwili bardzo nie chciałam tego robić. Miałam ochotę wrócić na górę i zatonąć w tym jego uścisku. Chciałam być z nim.
Pomachałyśmy jeszcze na pożegnanie obu siatkarzom i wolnym krokiem udałyśmy się do domu.
- Kocham Cię wiesz?- zapytała mnie brunetka kiedy odeszłyśmy kilka kroków od bloku Lotmana.
Spojrzałam na nią z uśmiechem. Wyglądała jak mała dziewczynka, która właśnie dostała wymarzoną lalkę.
Mogłabym powiedzieć, że jestem jeszcze bardziej szczęśliwa niż ona, mogąc spełnić jej marzenie, ale teraz zapewne jej szczęście nie równało się z żadnym innym.
- Takie teksty zachowaj dla Piotrka, okey?- powiedziałam poważnie za co zostałam dźgnięta w bok.
Śmiejąc się najgłośniej jak potrafimy weszłyśmy do naszej klatki.
- A Ty z Paulem coś ten tego?- zagaiła po chwili, kiedy już się uspokoiłyśmy.
Wzruszyłam tylko ramionami, nie potrafiłam odpowiedzieć na to pytanie. Z mojej strony choć prawie go nie znałam było to już coś więcej, ale czy z jego też? Tego nie wiedziałam.


Najmocniej jak potrafiłam pchnęłam drzwi i ruszyłam biegiem do biura Tomka. Dobrze wiedziałam, że zdjęcia miałam dostarczyć mu z samego rana, ale co miałam poradzić, że cholerny budzik nie podzielał moich planów. Dochodziła 10, więc spóźnienia miałam już prawie 2 godziny- podsumowałam w myślach. Biegłam ile sił w nogach, ale w pewnym momencie ktoś niespodziewanie otworzył jedne z drzwi i wyszedł na korytarz. Było za późno. Nie zdążyłam zahamować i wpadłam na tą osobę. Moja torebka wylądowała na podłodze, a ja zaraz za nią. Dziękowałam tylko Bogu, że nie mam w niej aparatu tylko gdzieś na dnie pendriv'a któremu miałam nadzieję nic się nie stało. Spojrzałam w górę i zobaczyłam wyciągniętą w swoją stronę rękę. Spojrzałam najpierw na nią, a po chwili uniosłam swoje oczy wyżej by poznać jej właściciela i aż o mały włos nie zapomniałam jak się oddycha.
- Choć pomogę Ci. Przepraszam za to. Nic Ci nie jest?- mówił tak szybko, albo to ja właśnie straciłam kontakt z otaczającym mnie światem. A do tego ten głos. Nie byłam w stanie zebrać myśli, ale odruchowo podałam mu rękę by pomógł mi wstać.
Jednym ruchem przywrócił mnie do pionu i schylił się by podnieść moją torebkę po czym mi ją podał. Jeszcze raz spojrzał na mnie uważnie, a na jego twarzy pojawił się grymas.
-  Może tu poczekasz, a ja znajdę kogoś odpowiedzialnego za takie "wypadki"? Myślę, że ktoś Cie powinien obejrzeć.- znów na mnie spojrzał tym razem niepewnie i położył swoje dłonie na moich ramionach jakby się bał, że zaraz mogę upaść czy coś.
Dalej nie mogłam wyjść z szoku, nie z powodu upadku, ale z powodu jego osoby. Chyba prędzej spodziewałabym się zobaczyć tu Batmana niż jego.
- Okey to ja po kogoś pójdę.- zdjął ręce z moich ramion- może tu usiądź i zaczekaj?
- Nie!- krzyknęłam kiedy wreszcie do mnie to wszystko dotarło- To znaczy...nic mi nie jest...Przepraszam.- powiedziałam już spokojniej.
Mężczyzna spojrzał na mnie zaskoczony. Chyba pomyślał, że nie umiem mówić, albo mam jakieś problemy ze sobą- przeszło mi przez myśl.
- To moja wina, przepraszam. Byłam trochę oszołomiona, ale wszystko już jest w porządku.
Nie patrz tak na mnie, błagam- kolejna myśl, która pojawiła się w mojej głowie, ale szybko zniknęła, bo przypomniałam sobie po co tu jestem.
- Poza tym spieszę się, jak nie zdążę to mogę zapomnieć o pracy.
Spojrzał na mnie jeszcze bardziej zaskoczony, ale o nic nie zapytał, dlatego szybkim krokiem ruszyłam do gabinetu Tomka, a gdy tylko zniknęłam z pola widzenia mężczyzny znów zaczęłam pędzić najszybciej jak mogłam.


- Przepraszam za spóźnienie...- zaczęłam gdy tylko usłyszałam ciche "proszę" i otworzyłam drzwi.
- Dominika! Nareszcie!- wykrzyknął poddenerwowany Tomek.
Szybko weszłam do środka i zajęłam miejsce, które mi wskazał.
- Bardzo przepraszam...- nie dokończyłam.
- Przestań mnie już przepraszać, daj te zdjęcia i biegiem na parkiet.
Spojrzałam na Tomka zdezorientowana, potem na kalendarz który wisiał obok jego biurka a potem znów na chłopaka.
- Co jest?- zapytał.
- Dzisiaj miałam tylko dostarczyć zdjęcia, w swojej rozpisce nie miałam żadnej sesji.- wyjaśniłam powód mojego zdziwienia.
- Wiem, ale Michał zadzwonił, że też się spóźni, a nie mamy za wiele czasu. Mamy dzisiaj gościa i potrzebuje po prostu kilku fotek, nic specjalnego. Możesz tyle dla mnie zrobić?
- Jasne, ale..- pogrzebałam przez chwile w torebce i wyjęłam pendriv'a a potem znów popatrzyłam po jej wnętrzu- nie wzięłam aparatu.
- Cholera, racja..- podrapał się po głowie po czym szybko wstał i wyszedł, po kilku minutach wrócił z takim samym modelem aparatu jaki dostałam ja- Proszę, leć już na boisko.
- Tak jest- rzuciłam i ruszyłam do wyjścia.
- Chyba zainwestuje i kupie wam budziki- burknął za mną Tomek, a ja uśmiechnęłam się tylko lekko na te słowa.


Weszłam na boisko i zamarłam. Myślałam, że sesja ma się odbyć z młodymi, a zamiast nich zobaczyłam "seniorów". Zatrzymałam się na chwilę i przeczesałam wzrokiem parkiet. Kiedy odnalazłam uśmiechniętą twarz Paula sama mimowolnie się uśmiechnęłam i nabrałam trochę pewności siebie. Chłopaki właśnie trenowali, ale i tak moje przybycie znów poruszyło wszystkich tak jak za pierwszym razem. Nawet Grzesiek Kosok uśmiechnął się w moją stronę. Przeniosłam wzrok na ławkę trenerską i zobaczyłam Andrzeja, który mnie do siebie przywoływał, a za nim na krzesełku mężczyznę  przez którego wydarzył się mój poranny wypadek. Rozmawiał właśnie z Igłą, a mnie zaskoczyło to, że także jest przebrany i gotowy do gry. W tym samym momencie spojrzeli na mnie i Igła uśmiechnął się szeroko. Nie wiem dlaczego, ale chyba mnie polubił już kiedy spotkaliśmy się pierwszy raz. Podeszłam nieśmiało do Andrzeja i się przywitałam.
- Nie wiem czy Tomek Ci już wyjaśnił o co chodzi?- zapytał trener Resoviaków.
- Mam zrobić kilka zdjęć tylko tyle wiem.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Chodzi nam o kilka fotek z tego treningu oraz o to by znalazł się na nich nasz gość- tu wskazał ręką przyjaciela Igły.
- Nie ma problemu.- zapewniłam Andrzeja.
- Świetnie. Chłopaki zaczynamy. Dominika się przygotuje i zrobi wam kilka zdjęć tak jak ostatnim razem.- trener zwrócił się do swoich podopiecznych- No Krzysiu na parkiet.
Ignaczak pociągnął swojego towarzysza za sobą i stanęli obok mnie.
- Cześć Dyśka- zagadnął mnie, a ja uśmiechnęłam się lekko. Nikt oprócz Marysi mnie tak nie nazywał.
- Cześć Krzysiu.
- Chciałem Cię zapoznać z naszym gościem- wskazał na olbrzyma obok siebie.
- My się już chyba znamy- wtrącił się mężczyzna, a mnie przeszły ciarki, ten głos doprowadzał do obłędu.
- Tak?- Igła wyglądał na zaskoczonego.
- Tak jakby...- odpowiedziałam i niepewnie spojrzałam na boisko i moje spojrzenie spotkało się z spojrzeniem Paula.
- Skoro tak jakby to ja dokonuję oficjalnego przedstawienia: to jest Dominika, a to jest....


_______________________________________________________________________
Cześć i czołem! :D Mój wczorajszy humor po nieudanym polowaniu na bilety Ligii Światowej
trochę się polepszył po wygranej naszych kochanych chłopaków :))) No i nawet udało mi się
napisać coś składnego ;) Także zapraszam do czytania i komentowania, zapewniam, że teraz
będzie się działo :P
Poza tym mam dla was wiadomość: ktoś prosił bym założyła konto na facebooku promujące
bloga, ale nie mam czasu na takie rzeczy i jakiegoś większego rozeznania, dlatego zostałam adminką
na stronie Siatkówką pisane-opowiadania i tak będę teraz powiadamiać was o nowych postach i
o wszystkim związanym z moim blogiem :) Dlatego zapraszam serdecznie do polubienia tej strony
i śledzenia jej, poza tym znajdziecie tam wiele wspaniałych blogów, które warto przeczytać :)
Pozdrawiam :)

niedziela, 7 kwietnia 2013

IX.

Po chwili oderwaliśmy się od siebie, a ja spojrzałam niepewnie na Paula.
- Chyba czas wracać i tak dziwne, że Piotrek jeszcze za nami nie wydzwania.
Byłam skołowana, najpierw mnie pocałował, a teraz zachowywał się jakby nic się nie wydarzyło. Na zgodę kiwnęłam tylko głową nie mogąc nic więcej z siebie wykrzesać.
Lotman wstał i podał mi rękę. Podałam mu swoją po czym wstałam. Ruszyliśmy do samochodu, a on nadal trzymał moją dłoń, a dodatkowo splótł nasze palce razem. Postanowiłam zebrać się w sobie i przerwać tą niezręczną ciszę, a dodatkowo chciałam się dowiedzieć co to miało przed chwila znaczyć, ale mnie wyprzedził.
- Świetnie spędziłem dzisiaj czas. Już dawno nie czułem się przy kimś tak dobrze- uśmiechnął się lekko do mnie- Dziękuję- dodał jeszcze.
- Nie ma za co. Właściwie to ja powinnam Ci podziękować, pomogłeś mi, a poza tym dzisiejszy wieczór był niesamowity.
- Mam nadzieję, że będzie takich więcej.- powiedział cicho.
Podeszliśmy do samochodu, Paul otworzył mi drzwiczki, więc szybko wsiadłam i czekałam aż pojawi się obok. Po chwili siedział już na miejscu kierowcy.
Odpalił auto i udaliśmy się w drogę powrotną.
- Wiesz co? To miejsce stanie się chyba moim ulubionym zaraz po Podpromiu.
- A dlaczego Podpromie jest ważniejsze?- zapytał z zaciekawieniem.
- Tam jest moja praca, najlepsze mecze, siatkarze, kibice i atmosfera na świecie i...
- I?
- I tam poznałam Ciebie.
Paul uśmiechnął się szeroko.
- A wiesz co? Kiedy przytrafiła mi się kontuzja byłem na siebie zły na to, chociaż nie miałem na to większego wpływu. Ale właśnie dzięki temu, że nie mogłem wtedy grać poznałem kogoś wyjątkowego.
- No właśnie, kiedy wrócisz do grania?
- No wiesz, już teraz Andrzej pozwala mi brać udział w treningach, ale bardzo mnie pilnuje. Jednak chyba już dostał moje wyniki badań, które są naprawdę obiecujące. Więc czekam tylko na zgodę na wystąpienie w kolejnym meczu i znów będę śmigał po boisku.- uśmiechnął się lekko.
- Fantastycznie. Już nie mogę się doczekać żeby to zobaczyć.
- A co jedziesz z nami do Bydgoszczy?- Paul spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami.
- Zapomniałam...- klepnęłam się w czoło- Gracie teraz na wyjeździe... Więc najprędzej popatrzę sobie na Ciebie w tv, a i to nie jest pewne, bo nie wiem jak tam teraz młodzi grają, a może się okazać, że będę w pracy.- westchnęłam.
- Bez Twojego wsparcia będzie mi ciężko- zażartował i wjechał do garażu, zaparkował i wyłączył silnik.
Już chciałam wysiąść kiedy położył rękę na mojej i zatrzymał mnie. Kolejny raz tego wieczoru spojrzał mi głęboko w oczy.
- Mam nadzieję, że tym pocałunkiem niczego nie zepsułem między nami?- popatrzył na mnie poważnie.
Chciało mi się śmiać, że w ogóle takie rzeczy przychodzą mu do głowy. Chciałam żeby wiedział ile to dla mnie znaczyło, dlatego przysunęłam się do niego i teraz to ja go pocałowałam. Kiedy się już od niego oderwałam zapytałam:
- A czy ja coś teraz zepsułam?
-Nie- odpowiedział uśmiechając się- Możesz częściej tak odpowiadać na moje pytania.


__________________________________________________________________
Hej... Powiedziałam, że będzie to jest. Jest kompletnie niedopracowany i krótki, wiem,
ale to co się dzisiaj stało spowodowało, że nie jestem w stanie napisać nic więcej oraz
lepiej. Mam nadzieję, że wybaczycie ;) No, a ja mam nadzieję, że jutro każdy już będzie
w stanie dać z siebie wszystko :)
Pozdrawiam.

sobota, 6 kwietnia 2013

VIII.

Kiedy weszłyśmy do salonu zobaczyłyśmy Piotrka siedzącego na fotelu. Środkowy przyjrzał nam się uważnie i uśmiechnął się leciutko.
- Cześć!- odezwałam się pierwsza.
- Hej..- odpowiedział Piotrek po czym wstał i podszedł do nas.
- Piter to jest Dominika- Paul najpierw przedstawił mnie- pamiętasz ją pewnie z treningu.
- No tak, nasza nowa pani fotograf- Nowakowski uśmiechnął się już szerzej i uścisnął moją dłoń.
- Miło mi. A to jest moja przyjaciółka, Marysia- dodałam wskazując na brunetkę.
- Cześć..- powiedziała nieśmiało dziewczyna i spojrzała na Piotrka.
Piter przyglądał jej się chwilę i w końcu się odezwał.
- Czy myśmy się już nie spotkali?- zapytał.
- Ostatnio rozmawiałam z Tobą po meczu z Częstochową...
- No tak, faktycznie. Oddana fanka?- puścił jej oczko.
Policzki Marysi okryły się lekkim rumieńcem.
- Jak najbardziej.- dodała cicho.
Gospodarz zaprosił nas do rozgoszczenia się, po czym udał się do kuchni, aby zrobić nam herbatę, a sam nalał sobie i Pitowi soku. Przyniósł dwie szklanki z sokiem do salonu po czym wrócił do kuchni po nasze kubki z herbatą. Z pomieszczenia obok rozległ się dźwięk dzwonka telefonu, więc siatkarz szybko się tam znalazł by odebrać połączenie.
W między czasie starałam się podtrzymać rozmowę i wypytywałam Piotrka o siatkówkę i jego zainteresowania poza nią, a Marysia wtrącała czasem nieśmiało swoje pytania. Nowakowski był trochę spięty, no i cichy jak zwykle, ale zauważyłam, że stara się z nami zaprzyjaźnić. Co chwilę, być może trochę nieświadomie, zerkał na moją przyjaciółkę, która nadal też wydawała się trochę spięta.
Po kilku chwilach wrócił Paul z naszą herbatą, podał nam ją i spojrzał po nas.
- Nie usiądziesz?- zapytałam.
- No właśnie... Jest pewna sprawa...- popatrzył na naszą trójkę niepewnie i podrapał się z zakłopotaniem w głowę.
- Jaka sprawa?- ożywił się Piter.
Tu Paul spojrzał na mnie i powiedział :
- Dzwonił Tomek i prosił żebym Ci przekazał, że musisz jak najszybciej zjawić się w biurze.
- Dlaczego nie zadzwonił do Dominiki?- zapytała zaskoczona Marysia kierując swój wzrok na mnie.
Spojrzałam na swoją sukienkę. To przecież nie jeansy, do których kieszeni mogłam włożyć komórkę.
- Nie zadzwonił, bo nie wzięłam telefonu.- odparłam - Mówił coś jeszcze?- zwróciłam się do Lotmana.
- Ale dlaczego zadzwonił akurat do Paula?- Piter nie dawał za wygraną.
- Pewnie dlatego, że mieszkamy ulicę stąd- powiedziała spokojnie moja przyjaciółka- Tomek pewnie pomyślał, że Paul będzie mógł się łatwo skontaktować z Dominiką- wyjaśniła do końca.
- Rozumiem..- na potwierdzenie swoich słów chłopak pokiwał głową.
- Tomek powiedział tylko tyle, że musisz być tam na już.- odpowiedział na moje pytanie Lotman.
- Ale gdzie Ty tu widzisz problem?- wtrącił się znów Nowakowski.
- Pomyślałem, że zawiozę Dominikę na Podpromie skoro to takie ważne. No, ale nie chce, żeby przepadł nam ten wieczór.
- To może wy jedźcie, załatwcie co tam trzeba i wracajcie jak najszybciej, a my na was zaczekamy?- Marysia spojrzała na nas czy jej pomysł nam się spodobał.
- Pit zostaniesz z Marysią? Postaramy się wrócić jak najszybciej, naprawdę. A potem już tylko posiedzimy i miło spędzimy czas.- wtrąciłam się szybko.
Dobrze wiedziałam, że mi Piotrek nie odmówi. Paulowi może i tak, ale nie mnie.
Chłopak spojrzał na moją przyjaciółkę i z uśmiechnął się lekko.
- Pewnie... No to jedźcie już.
- Dzięki kochany jesteś. W zamian możesz wypić moją herbatę.- posłałam mu szeroki uśmiech, Paul złapał za kluczyki i po chwili schodziliśmy już do garażu.



- No i gdzie pojedziemy?- zapytałam, gdy razem z Paulem siedzieliśmy już w samochodzie.
- Może na jakiś mały spacer? Hmmm?
- Bardzo chętnie- odpowiedziałam i siatkarz odpalił silnik.
- Znam fajne miejsce, odkryłem je jakoś zaraz po przyjeździe i teraz już od zawsze tam chodzę kiedy chcę zaznać trochę spokoju.
- Brzmi miło.
- Ta.- chłopak się uśmiechnął- Wiesz, świetna byłaś?
- Poczułam się jak jakaś aktorka- zaśmiałam się cicho.
- Nie byłem do końca pewien czy domyślisz się, że to sztuczka, ale musiałem improwizować inaczej nic z tego by nie było.
- Myślisz, że Pit mógłby zapytać kogoś na hali czy naprawdę byliśmy u Tomka?- w jednej chwili zrozumiałam, że nasz plan chyba nie jest do końca taki idealny.
- Piotrek nie jest głupi, myślę, że mógł domyślić się o co chodzi, więc nikogo też nie będzie pytał.
- A jak się nie domyślił?- drążyłam temat.
- Myślisz, że aż tak dobrze zagraliśmy?
- No, a nie?- kąciki moich ust uniosły się ku górze.
- Czy ja wiem... No, ale w końcu Marysia trochę nam pomogła.
- No właśnie, dlatego jeśli Pit by się dowiedział, że to wszystko było ustawione to nie obrazi się na Ciebie?
- Jeśli Twoja przyjaciółka naprawdę mu się spodoba to myślę, że nie będzie z tym problemu- puścił mi oczko.
- Mam nadzieję, że wszystko się uda. A o której wracamy?- uniosłam brwi.
- Za godzinę? Dajmy im trochę czasu na poznanie.
Po kilku minutach dojechaliśmy na miejsce do którego zabierał mnie siatkarz. Miejscem tym okazał się mały park na obrzeżach miasta. Już sam widok przez okno prezentował się ciekawie, więc szybko wysiadłam, zaczekałam na Paula i ruszyliśmy na mały spacer.



 Siedzieliśmy właśnie na jednej z parkowych ławeczek. Mimo, że dni były jeszcze nadal w miarę ciepłe, wieczory były już dość chłodne. Nawet to, że ubrałam marynarkę nie pomogło. Mimo to było mi zimno. Paul chyba to zauważył.
- Jak chcesz możemy wrócić do samochodu?- popatrzył na mnie swoimi brązowymi oczami.
- Ale tu jest tak ładnie i spokojnie. Poza tym już dawno nie byłam na żadnym spacerze.
- Zgadzam się z Tobą- odparł i zdjął bluzę, którą położył na moich ramionach- Trzymaj, będzie Ci cieplej- uśmiechnął się lekko.
- Dziękuję, ale teraz Tobie będzie zimno..
- A tam opowiadasz. Nawet nie próbuj mi jej oddawać- spojrzał na mnie poważnie.
Posłusznie wsadziłam ręce w rękawy i zapięłam bluzę po samą szyję, a siatkarz nałożył mi kaptur na głowę i cicho się zaśmiał.
- Lotman nie denerwuj mnie, wiesz ile układałam tą fryzurę?- starałam się zachować powagę, ale wybuchnęłam śmiechem.
Siatkarz szybko zdjął mi kaptur patrząc na moje włosy z rozbawieniem.
- Teraz wyglądasz o wiele lepiej.
Szybko poprawiłam włosy i  pokazałam mu język.
- Skoro teraz Ci się nie podoba, to się na mnie nie patrz.
- Oj żartowałem...- złapał mnie za rękę i uśmiechnął się- Wcale nie musiałaś się tak dzisiaj stroić.
- Może i nie, ale nie chciałam wyglądać przy Marysi jak jakiś Kopciuszek- zaśmiałam się cicho- Wiedziałam, że Piter nie będzie mógł oderwać od niej oczu.
- Ty jak Kopciuszek? Przecież Ty zawsze ślicznie wyglądasz...-urwał, ale po chwili dodał- Ale dzisiaj tak jak Pit od Marysi tak ja od Ciebie nie mogę oderwać wzroku.- i na potwierdzenie swoich słów znów na mnie spojrzał.
Przez chwilę patrząc w te jego niesamowite oczy nie wiedziałam co powiedzieć. Nie miałam pojęcia, że Paul może o mnie w ten sposób myśleć. On szalenie mi się podobał, ale dobrze wiedziałam, że ja u takiego faceta nie mam szans. Teraz zaskoczył mnie zupełnie. Patrzyłam jak zahipnotyzowana na niego, a on przysunął swoją twarz do mojej. Dzieliły nas już tylko centymetry. Przez kilka sekund patrzył jeszcze w moje oczy, jakby sprawdzając czy w ostatniej chwili nie odsunę się od niego po czym mnie pocałował.


___________________________________________________________________
W końcu jest :)  Mam nadzieję, że się podoba :)
Może jeszcze na ten weekend coś napiszę, ale nie obiecuję, no bo przecież
jutro pierwszy mecz finałowy! Nie mogę się doczekać! Już dziś boli mnie gardło
a co będzię jutro? :D
Pozdrawiam was cieplutko w te jeszcze zimowe dni i zachęcam do komentowania :)

wtorek, 2 kwietnia 2013

:)

A więc tak, kilka informacji :)
Od dziś możecie dodać się do obserwatorów mojego bloga ;)
Na samym dole stronki macie zakładkę Obserwatorzy i tam możecie dołączyć, było by mi bardzooo miło
szczerze powiem.
No i druga informacja. Kilka osób mówiło, że nie czytało jeszcze bloga o Paul'u, a ja się pochwalę, że
czytam jeden i mi się podoba, więc zareklamuje (a co mi tam ;) ) tamten blog, zaglądajcie jest bardzo fajny
http://marzeniasiatkarskie.blogspot.com/
Pozdrawiam cieplutko E. :)

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

VII.

- No dobrze panowie to na dzisiaj koniec.- powiedział Andrzej zaraz po ostatnim gwizdku.
Znów mój zespół pokonał zespół Zibiego. Poklepałem Alka, Igłe, Jochena, Kose i Pita w plecy i poszedłem pozbierać swoje rzeczy. W szatni nie zabawiłem długo, wziąłem tylko szybki prysznic i przebrałem ubrania. Wychodząc rzuciłem jeszcze do Nowakowskiego.
- O osiemnastej, pamiętaj.- i uśmiechnąłem się szeroko.
- Wiem, wiem..- odparł niechętnie środkowy.
Alek spojrzał na nas trochę dziwnie, ale nic nie powiedział. Ruszyłem więc szybkim krokiem do wyjścia. Na parkingu spotkałem Dominikę.
- O proszę, kogo ja widzę- ucieszyłem się na jej widok.
- No proszę, mnie.- odpowiedziała równie wesoło.
- Właściwie to miałem do Ciebie dzwonić, ale skoro się spotykamy to teraz przekaże Ci plan. O 18 przyjdź do mojego mieszkania z Marysią, będzie Piotrek.
- Czekaj, czekaj..- przerwała mi- On wie, że my tam będziemy?
- Jeszcze nie, ale się dowie.
- I co tak po prostu mamy się tam zjawić i co dalej?- dziewczyna uniosła lekko brwi, oparła ręce na biodrach i spojrzała na mnie pytająco.
- Resztę zostaw mnie. Ja już wszystkiego dopilnuję.- uśmiechnąłem się cwano.
- Okey...- zgodziła się po chwili- To o 18 będziemy. A teraz lecę, muszę załatwić coś u Tomka. To do wieczora, pa.
- Będę czekał.
Dziewczyna minęła mnie, a ja odprowadziłem ją wzrokiem do wejścia i dopiero wsiadłem do swojego auta.

 
- Kochanieńka spiesz się, mamy tylko pół godziny do wyjścia.- popędzałam Marysie, która utknęła w łazience.
- Już, już...- usłyszałam po raz któryś tam z kolei.
Pokręciłam głową i udałam się do swojego pokoju. Ubrałam czerwoną sukienkę za kolano i nałożyłam czarny żakiet z podwiniętymi rękawami. Na nogi włożyłam moje ulubione czarne szpilki i spryskałam się owocowymi perfumami, które dostałam na urodziny. Długo nie miałam pojęcia co mam na siebie ubrać, ale zdecydowałam, że to dobry wybór, na bądź co bądź jeszcze ciepły wieczorny wypad.
Marysia wreszcie opuściła łazienkę, więc mogłam szybko do niej wskoczyć i nałożyć delikatny makijaż. W przedpokoju spotkałam swoją przyjaciółkę i moje oczy rozszerzyły się na jej widok. Widać jej tok rozumowania pokrywał się z moim bo również ubrała sukienkę i buty na niewysokim koturnie. Dawno nie wiedziałam, żeby się tak odstawiła, ale wyglądała świetnie.
- No co?- zapytała, bo przez chwilę się nie odzywałam.
- Wyglądasz genialnie!
- Sama nie wiem...wiesz, że nie jestem przekonana do sukienek, ale chce dobrze wypaść...- przygryzła lekko dolną wargę.
- Pit padnie na Twój widok, mówię Ci.- starałam się ją przekonać.
- Ta, jasne... Pełno panienek sie koło niego kręci, dlaczego miałby wybrać mnie?- brunetka spojrzała na mnie zrezygnowana.
- Dziewczyno... Większość z tych panienek to jakieś napalone hotki, a Ty masz coś w głowie, poza tym, że świetnie wyglądasz.
Na twarzy Marysi zagościł delikatny uśmiech. Przytuliłam ją lekko i po chwili zniknęłam za drzwiami łazienki, z której wyszłam po niecałych 10 minutach.
- Chodźmy! Czas podbić świat!- rzuciła już wesoła Marysia.
- Chyba serce Nowakowskiego.- dodałam bardziej do siebie niż do niej, zamknęłam drzwi i ruszyłyśmy do domu Lotmana.


Usłyszałem właśnie pukanie do drzwi, wiec wstałem i poszedłem otworzyć. W drzwiach zobaczyłem Nowakowskiego.
- Wchodź, zapraszam.
Środkowy niepewnie wszedł do mieszkania i rozejrzał się. Zamknąłem drzwi i zaprosiłem go do kuchni.
- Masz ochotę na jakąś kawę, herbatę?- zapytałem jakby nigdy nic.
- Masz może sok?
Otworzyłem lodówkę i wskazałem mu pomarańczowy i bananowy.
- Pomarańczowy, proszę.
Wyjąłem dwie szklanki i rozlałem do nich sok po czym udałem się do salonu, a Pit poszedł za mną. Usiedliśmy w fotelach, włączyłem jakiś program w TV i upiłem trochę soku.
- No więc teraz mi powiesz o co chodzi?- Pit spojrzał na mnie pytająco.
W tej chwili rozległo się pukanie.
- Mają wyczucie czasu- mruknąłem i wstałem by pójść otworzyć.
- Czekasz na kogoś?
- Właściwie to tak i zaprosiłem Cie tu po to byś kogoś poznał.
- Niby kogo?- siatkarz odłożył szklankę i wpatrywał się we mnie intensywnie.
- Pamiętasz Dominikę, robiła nam zdjęcia na treningu? Zaprosiłem ją i jej przyjaciółkę no i chciałem by miała jakieś towarzystwo.- odparłem szczerze.
- I ja mam być tym towarzystwem? Dobrze wiesz, że nie nadaje się na takie randki...- Pit opadł zrezygnowany na oparcie fotela.
- Oj nie wymyślaj. Zobaczysz będzie fajnie.
Poszedłem otworzyć, a za sobą usłyszałem jak Piotrek coś jeszcze dodaje. Że też nie mógł się jej spodobać ktoś inny, z kim było by łatwiej to załatwić- pomyślałem. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem przed sobą dwie piękne dziewczyny.
- Cześć!
- Hej..Pamiętasz Marysie?- zagadnęła Dominika.
- Tak, pewnie. Wchodźcie.
Pomogłem dziewczynom zdjąć kurtki i poprowadziłem je do salonu.