- Od kiedy jak się idzie po "czekoladę" to wraca się prawie o 23?- Marysia stała oparta o ścianę w naszym małym przedpokoju i patrzyła na mnie gniewnie- Dziewczyno ja tu od zmysłów odchodziłam, że coś Ci się stało. Dlaczego nie odbierałaś ode mnie telefonów? Nie odpisałaś na żadnego smsa?- z każdym słowem mówiła coraz szybciej jeszcze bardziej się nakręcając.
Zdjęłam trampki i ubrałam puchate kapcie, a kurtkę spokojnie odwiesiłam do szafy. Nie do końca wiedziałam co jej powiedzieć, dlatego zwlekałam z odpowiedzią ile tylko mogłam.
Fakt zasiedziałam się u Paula. Kiedy wypiliśmy pierwsze piwo, zaproponował drugie. Przekonał mnie tym, że nie często pija ten trunek, a jak zwykle była okazja by wypić, moja pierwsza sesja z chłopakami. Siatkarz powiedział mi, że widział już zdjęcia i wcale nie dziwi się dlaczego przyjęli mnie tam do pracy. Oraz zapewniał, że ma nadzieję, że jeszcze uda mi się przeprowadzić z nimi jakieś zdjęcia. Obejrzałam dokładnie zdjęcia, które znajdowały się w jego pokoju, a Paul dodatkowo trochę opowiedział mi o każdym. Ja opowiedziałam mu jak to się stało, że chociaż mieszkałam na Dolnym Śląsku wybrałam województwo Podkarpackie na mój nowy dom. Chłopak słuchał z zainteresowaniem wszystkiego co mówię, zresztą ja tak samo słuchałam jego. Moje życie nie było tak barwne jak jego, ale mimo to potrafiliśmy się świetnie zrozumieć no i z 20 zrobiła się 23. Paul odprowadził mnie pod blok, bo oczywiście uważał, że jak pójdę sama to na pewno coś mi się stanie, bohater się znalazł. Właściwie to zastanawiało mnie to, do której rozmawialibyśmy gdyby Lotman nie miał jutro treningu i nie musiał wcześnie wstać. Na koniec obiecał mi, że jutro się odezwie, aby przekazać mi co zrobimy z tą dwójką, tylko jeszcze musi coś wymyślić.
- Dlaczego się nie odzywasz do cholery?!- przyjaciółka miała chyba ochotę mnie udusić.
- Przepraszam Cię, miałam wyciszony telefon- próbowałam się jakoś usprawiedliwić, na początku zastanawiałam się co wymyślić tym razem, ale postanowiłam, że powiem jej prawdę, no może chociaż połowę prawdy.
- A będziesz tak łaskawa i powiesz mi gdzie byłaś do tej pory czy to jakaś tajemnica? Dziewczyno ja chciałam dzwonić na policję..- urwała i odetchnęła głośno.
Weszłam do kuchni i z szafki wyjęłam dwa kubki do których wrzuciłam herbatę i nastawiłam wodę po czym opadłam znużona na krzesło, a Marysia usiadła na drugim, naprzeciw mnie.
- Spotkałam Lotmana i..
- Fajnie... Ja tu odchodzę od zmysłów a Ty sobie siedzisz z Paulem... Po prostu super.
- Oj nie bądź już zła, zagadaliśmy się i tak to wszystko wyszło.- wstałam i nalałam nam wody do kubków, jeden podałam przyjaciółce a z drugim wróciłam na krzesło.
- No pewnie, świata poza nim nie ma, tak?- brunetce powoli przechodziła złość, a kąciki jej ust zaczęły unosić się ku górze. Ciekawe czy tego powodem był siatkarz czy ulubiona herbata.- I jeszcze śmierdzisz piwem.. Ty na pewno spotkałaś Lotmana?- spojrzała na mnie unosząc brew.
- Jeszcze raz Cię przepraszam i obiecuje, że Ci to wynagrodzę, ale jak wrócę jutro z pracy.- wzięłam łyk napoju i ruszyłam do swojego pokoju.- A odpowiadając na Twoje ostatnie pytanie, to tak, na pewno spotkałam Paula.- rzuciłam przez ramie i otworzyłam drzwi do pokoju.
- Ej czekaj- dziewczyna wyskoczyła momentalnie z kuchni- I może nie opowiesz mi o tym spotkaniu?
- Kochana jutro, dzisiaj nie mam już siły...
Marysia zasmuciła się trochę, ale zrozumiała. Cmoknęłam ją w podzięce w policzek i poszłam się położyć.
- Piter! Zaczekaj!
Dogoniłem Nowakowskiego zanim wszedł do szatni. Nie chciałem, żeby ktoś mieszał nam się w rozmowę, dlatego pociągnąłem go lekko za ramię na bok.
- Coś się stało?- środkowy spojrzał na mnie zaskoczony, że czegoś od niego chcę.
- Mam do Ciebie sprawę. Pamiętasz jak kiedyś Ci pomogłem, powiedziałeś, że masz u mnie dług do spłacenia?
- No pamiętam, pamiętam, ale dalej nie wiem co mógłbym dla Ciebie zrobić.
- Masz dzisiaj wolny wieczór?
Pit patrzył na mnie coraz bardziej podejrzliwie.
- Tak...
- Świetnie się składa, wpadnij do mojego mieszkania, może koło 18, co?
- Może być o 18, ale po co, bo dalej nie rozumiem?
- Przyjdziesz to zobaczysz. Zgódź się, proszę.
- Gdyby nie to, że wiszę Ci przysługę, nie zgodził bym się tak w ciemno, ale nie mam wyjścia.- powiedział zrezygnowany.
- Spokojnie, nie będziesz żałował!- klepnąłem go w ramię i ruszyłem do szatni, zostawiając Nowakowskiego ze swoimi przypuszczeniami. Wyjąłem jeszcze szybko komórkę i wystukałem "Udało się" po czym wysłałem wiadomość do Dominiki.
Zapowiadał się ciekawy wieczór.
______________________________________________________________________
Wiem, wiem. Krótko. Ale, że ostatnio posty dodaje częściej to chyba nie ma większego
problemu :) Smacznego jajka :D
Kochani jeśli chcecie wiedzieć o wszystkim co dzieje się na tym blogu i być powiadamiane o nowych postach zapraszam na stronę z którą współpracuję https://www.facebook.com/pages/Siatk%C3%B3wk%C4%85-pisane-opowiadania/495672720470104 :)
sobota, 30 marca 2013
czwartek, 28 marca 2013
V.
- Maryś! Chodź zobacz zdjęcia są już na stronie Resovi!- krzyknęłam do przyjaciółki, która krzątała się właśnie po kuchni.
Dziewczyna wpadła do mojego pokoju jak burza, porwała laptopa i usadowiła się z nim wygodnie na moim łóżku.
- Oho...naprawdę niezłe!- chwilę przeglądała galerie i zatrzymała się na jednym ze zdjęć.
Zaciekawiona usiadłam przy niej by zobaczyć, która fotka tak ją zainteresowała. Gdy spojrzałam na wyświetlacz laptopa zobaczyłam uśmiechniętego Paula i Pita, sama mimowolnie się uśmiechnęłam. Pamiętam tamtą akcję, Lotman z Nowakowskim zablokowali wtedy atak Zbyszka, który grał po przeciwnej stronie siatki.
- Wiesz..myślę, że pasowalibyście do siebie.- dodała trochę zamyślona Marysia.
- Ja i Piter no co Ty?- zaśmiałam się nerwowo, bo dobrze wiedziałam, że dziewczynie chodzi o Amerykanina.
W odpowiedzi dostałam łokciem po żebrach.
- Ała..- jęknąłam.
- Zostaw Ty mi Cichego!- przyjaciółka wyszczerzyła się szeroko i odłożyła laptopa.
Spojrzałam na nią i nagle do głowy wpadł mi pewien pomysł. Wstałam ubrałam szybko trampki i kurtkę, do kieszeni schowałam komórkę, porwałam szybko kluczyki i już miałam wychodzić.
- A Ty gdzie?!- zapytała zaskoczona Marysia.
- Muszę skoczyć po czekoladę...- skłamałam szybko- Wiesz..przy Resoviakach cukier spada w krwi i takie tam, więc szybko muszę uzupełnić braki.
Przyjaciółka spojrzała na mnie jakbym spadła z kosmosu i zrobiła dziwną minę, dlatego machnęłam jej tylko na pożegnanie i wyszłam z mieszkania najszybciej jak się dało. Ruszyłam schodami w dół, nie miałam czasu powolnie zjeżdżać windą. Dopiero przed blokiem zatrzymałam się i nie wiedziałam gdzie tak naprawdę mam się udać. Mogłam poszukać mieszkania Paula, w końcu mówił, że mieszka na sąsiedniej ulicy, ale jeśli będę pytać ludzi o jego mieszkanie pomyślą, że jestem pewnie jakąś napaloną hotką. Mogłam udać się na Podpromie, ale dochodziła właśnie 19, dziś pewnie już nie spotkałabym żadnego z siatkarzy. Nagle wpadło mi do głowy, że biuro jest otwarte do 20. Wyjęłam komórkę z kieszeni i odnalazłam w kontaktach numer Tomka. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i czekałam aż odbierze. Po kilku sygnałach usłyszałam jego głos.
- Cześć Tomku, przepraszam, że Ci przeszkadzam, ale mam do Ciebie prośbę.
- No to słucham.
- Masz może numer Lotmana? Podwoził mnie ostatnio i chyba zostawiłam w jego samochodzie portfel, a nie mam jak się z nim skontaktować...-kolejne kłamstwo wymyślone na poczekaniu, oj dziewczyno- pomyślałam.
- Poczekaj zaraz znajdę i wyśle Ci sms-em okej?
- Będę Ci bardzo wdzięczna.
- Nie ma sprawy, na razie.
- Pa.
Rozłączyłam się i czekałam chwilę na wiadomość. Kiedy dostałam już numer siatkarza znów nacisnęłam zieloną słuchawkę. Przygryzłam lekko dolną wargę i czekałam aż usłyszę jego głos.
- Halo.- usłyszałam po drugiej stronie.
- Hej...z tej strony Dominika..mam nadzieję, że mnie kojarzysz...- sama nie wiedziałam co plotę.
- No jasne, że tak. Tylko nie wiem skąd masz mój numer...Ale ciesze się, że dzwonisz.- Paul był kompletnie zaskoczony, jego ton głosu mówił sam za siebie.
- Dostałam go od Tomka, ale nie bądź na niego zły, że mi go dał, po prostu muszę z Tobą o czymś porozmawia, a nie wiedziałam jak się z Tobą skontaktować.
- Pewnie, że nie jestem zły. A co to za sprawa?
- Możemy się spotkać?- zapytałam.
- Masz teraz czas? Może wpadłabyś do mnie, co?
- No dobrze, jeśli nie będę Ci w niczym przeszkadzać. Tylko musisz podać mi adres.
Napiłem się łyk piwa, które powoli zaczęło się robić ciepłe. Zaskoczyła mnie, ten telefon, chęć rozmowy. Zastanawiałem się o co może chodzić. Usłyszałem dzwonek do drzwi, więc poszedłem otworzyć.
- Hej..- powiedziała cicho i niepewnie spojrzał na mnie.
- Cześć, wchodź. Zapraszam.- ruchem dłoni zaprosiłem ją do środka i pomogłem zdjąć kurtkę.
Przeszliśmy do salonu, po którym dziewczyna rozglądała się ciekawie.
- Masz może ochotę na piwo?
- Czemu nie- uśmiechnęła się- mam nadzieję, że masz zimne.
- No a jak, ciepłego przecież nie będę pić.- zniknąłem w kuchni i po chwili wróciłem z dwoma puszkami piwa. Jedną podałem Dominice, a drugą otworzyłem dla siebie.
- Ładne mieszkanie i takie stylowe.- powiedziała.
Usiadłem w fotelu i rozejrzałem się dookoła. Regały zapełnione książkami, duży telewizor z szafką pełną płyt, nieduża wieża i pełno ramek ze zdjęciami rozstawionych wszędzie gdzie się da, a obok nich statuetki i medale. Faktycznie to mieszkanie to namiastka mnie i mojej osobowości i uważam, że wygląda całkiem przyzwoicie.
- To..o czym chciałaś porozmawiać?- zapytałem z zaciekawieniem.
Brunetka napiła się piwa, po czym je odłożyła i wbiła wzrok w jedno ze zdjęć znajdujące się na komodzie.
- Chciałam Cię zapytać, czy Nowakowski ma kogoś?- nadal na mnie nie patrzyła.
Podoba jej się? Byłem totalnie zaskoczony. Przyszła tu po to, by pytać o chłopaka, który się jej podoba.
- Z tego co wiem to nie...
Odetchnęła z ulgą.
- To dobrze- zaśmiała się cicho- Myślę, że znam kogoś kto do niego idealnie pasuje.
- Nie rozumiem...- właściwie to nie miałem pojęcia o co jej chodzi.
- Mojej przyjaciółce bardzo podoba się Piotrek, a ja myślę, że i ona mogłaby spodobać się mu. Pomożesz mi?- popatrzyła na mnie swoimi niebieskimi oczami pełnymi błagania.
Spojrzałem na nią skołowany. Nie miałem zamiaru bawić się w swatkę pomiędzy nią a Piterem, ale przecież nie chodziło o nią. Właściwie trochę mi ulżyło. Było mi głupio przyznać się przed samym sobą, ale byłem nawet przez chwile zazdrosny.
- Hmmm...czemu nie- uśmiechnąłem się lekko- To może być ciekawe. Paul bawi się w swatkę, dobry tytuł na książkę nawet co nie?
Dominika zaśmiała się tylko, ale widać było, że cieszy się, że zgodziłem się na pomoc.
- Wiesz...ona mi pomogła to i ja chciałabym pomóc jej.- znów na mnie spojrzała- Dała mi szansę robienia tego co kocham, a przy okazji pracy z wami. Dla mnie to naprawdę bardzo dużo, dlatego chce się jej odwdzięczyć.
- Jak Ci pomogła?
- Załatwiła mi pracę na Podpromiu. To dzięki niej tam jestem.
- No to faktycznie musimy się jej odwdzięczyć za to. Dzięki niej mam takie świetne towarzystwo. Więc już ja coś wymyślę, aby wszyscy byli zadowoleni.- uśmiechnąłem się szeroko i wypiłem z Dominiką toast, za naszą nową pracę swatów.
Dziewczyna wpadła do mojego pokoju jak burza, porwała laptopa i usadowiła się z nim wygodnie na moim łóżku.
- Oho...naprawdę niezłe!- chwilę przeglądała galerie i zatrzymała się na jednym ze zdjęć.
Zaciekawiona usiadłam przy niej by zobaczyć, która fotka tak ją zainteresowała. Gdy spojrzałam na wyświetlacz laptopa zobaczyłam uśmiechniętego Paula i Pita, sama mimowolnie się uśmiechnęłam. Pamiętam tamtą akcję, Lotman z Nowakowskim zablokowali wtedy atak Zbyszka, który grał po przeciwnej stronie siatki.
- Wiesz..myślę, że pasowalibyście do siebie.- dodała trochę zamyślona Marysia.
- Ja i Piter no co Ty?- zaśmiałam się nerwowo, bo dobrze wiedziałam, że dziewczynie chodzi o Amerykanina.
W odpowiedzi dostałam łokciem po żebrach.
- Ała..- jęknąłam.
- Zostaw Ty mi Cichego!- przyjaciółka wyszczerzyła się szeroko i odłożyła laptopa.
Spojrzałam na nią i nagle do głowy wpadł mi pewien pomysł. Wstałam ubrałam szybko trampki i kurtkę, do kieszeni schowałam komórkę, porwałam szybko kluczyki i już miałam wychodzić.
- A Ty gdzie?!- zapytała zaskoczona Marysia.
- Muszę skoczyć po czekoladę...- skłamałam szybko- Wiesz..przy Resoviakach cukier spada w krwi i takie tam, więc szybko muszę uzupełnić braki.
Przyjaciółka spojrzała na mnie jakbym spadła z kosmosu i zrobiła dziwną minę, dlatego machnęłam jej tylko na pożegnanie i wyszłam z mieszkania najszybciej jak się dało. Ruszyłam schodami w dół, nie miałam czasu powolnie zjeżdżać windą. Dopiero przed blokiem zatrzymałam się i nie wiedziałam gdzie tak naprawdę mam się udać. Mogłam poszukać mieszkania Paula, w końcu mówił, że mieszka na sąsiedniej ulicy, ale jeśli będę pytać ludzi o jego mieszkanie pomyślą, że jestem pewnie jakąś napaloną hotką. Mogłam udać się na Podpromie, ale dochodziła właśnie 19, dziś pewnie już nie spotkałabym żadnego z siatkarzy. Nagle wpadło mi do głowy, że biuro jest otwarte do 20. Wyjęłam komórkę z kieszeni i odnalazłam w kontaktach numer Tomka. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i czekałam aż odbierze. Po kilku sygnałach usłyszałam jego głos.
- Cześć Tomku, przepraszam, że Ci przeszkadzam, ale mam do Ciebie prośbę.
- No to słucham.
- Masz może numer Lotmana? Podwoził mnie ostatnio i chyba zostawiłam w jego samochodzie portfel, a nie mam jak się z nim skontaktować...-kolejne kłamstwo wymyślone na poczekaniu, oj dziewczyno- pomyślałam.
- Poczekaj zaraz znajdę i wyśle Ci sms-em okej?
- Będę Ci bardzo wdzięczna.
- Nie ma sprawy, na razie.
- Pa.
Rozłączyłam się i czekałam chwilę na wiadomość. Kiedy dostałam już numer siatkarza znów nacisnęłam zieloną słuchawkę. Przygryzłam lekko dolną wargę i czekałam aż usłyszę jego głos.
- Halo.- usłyszałam po drugiej stronie.
- Hej...z tej strony Dominika..mam nadzieję, że mnie kojarzysz...- sama nie wiedziałam co plotę.
- No jasne, że tak. Tylko nie wiem skąd masz mój numer...Ale ciesze się, że dzwonisz.- Paul był kompletnie zaskoczony, jego ton głosu mówił sam za siebie.
- Dostałam go od Tomka, ale nie bądź na niego zły, że mi go dał, po prostu muszę z Tobą o czymś porozmawia, a nie wiedziałam jak się z Tobą skontaktować.
- Pewnie, że nie jestem zły. A co to za sprawa?
- Możemy się spotkać?- zapytałam.
- Masz teraz czas? Może wpadłabyś do mnie, co?
- No dobrze, jeśli nie będę Ci w niczym przeszkadzać. Tylko musisz podać mi adres.
Napiłem się łyk piwa, które powoli zaczęło się robić ciepłe. Zaskoczyła mnie, ten telefon, chęć rozmowy. Zastanawiałem się o co może chodzić. Usłyszałem dzwonek do drzwi, więc poszedłem otworzyć.
- Hej..- powiedziała cicho i niepewnie spojrzał na mnie.
- Cześć, wchodź. Zapraszam.- ruchem dłoni zaprosiłem ją do środka i pomogłem zdjąć kurtkę.
Przeszliśmy do salonu, po którym dziewczyna rozglądała się ciekawie.
- Masz może ochotę na piwo?
- Czemu nie- uśmiechnęła się- mam nadzieję, że masz zimne.
- No a jak, ciepłego przecież nie będę pić.- zniknąłem w kuchni i po chwili wróciłem z dwoma puszkami piwa. Jedną podałem Dominice, a drugą otworzyłem dla siebie.
- Ładne mieszkanie i takie stylowe.- powiedziała.
Usiadłem w fotelu i rozejrzałem się dookoła. Regały zapełnione książkami, duży telewizor z szafką pełną płyt, nieduża wieża i pełno ramek ze zdjęciami rozstawionych wszędzie gdzie się da, a obok nich statuetki i medale. Faktycznie to mieszkanie to namiastka mnie i mojej osobowości i uważam, że wygląda całkiem przyzwoicie.
- To..o czym chciałaś porozmawiać?- zapytałem z zaciekawieniem.
Brunetka napiła się piwa, po czym je odłożyła i wbiła wzrok w jedno ze zdjęć znajdujące się na komodzie.
- Chciałam Cię zapytać, czy Nowakowski ma kogoś?- nadal na mnie nie patrzyła.
Podoba jej się? Byłem totalnie zaskoczony. Przyszła tu po to, by pytać o chłopaka, który się jej podoba.
- Z tego co wiem to nie...
Odetchnęła z ulgą.
- To dobrze- zaśmiała się cicho- Myślę, że znam kogoś kto do niego idealnie pasuje.
- Nie rozumiem...- właściwie to nie miałem pojęcia o co jej chodzi.
- Mojej przyjaciółce bardzo podoba się Piotrek, a ja myślę, że i ona mogłaby spodobać się mu. Pomożesz mi?- popatrzyła na mnie swoimi niebieskimi oczami pełnymi błagania.
Spojrzałem na nią skołowany. Nie miałem zamiaru bawić się w swatkę pomiędzy nią a Piterem, ale przecież nie chodziło o nią. Właściwie trochę mi ulżyło. Było mi głupio przyznać się przed samym sobą, ale byłem nawet przez chwile zazdrosny.
- Hmmm...czemu nie- uśmiechnąłem się lekko- To może być ciekawe. Paul bawi się w swatkę, dobry tytuł na książkę nawet co nie?
Dominika zaśmiała się tylko, ale widać było, że cieszy się, że zgodziłem się na pomoc.
- Wiesz...ona mi pomogła to i ja chciałabym pomóc jej.- znów na mnie spojrzała- Dała mi szansę robienia tego co kocham, a przy okazji pracy z wami. Dla mnie to naprawdę bardzo dużo, dlatego chce się jej odwdzięczyć.
- Jak Ci pomogła?
- Załatwiła mi pracę na Podpromiu. To dzięki niej tam jestem.
- No to faktycznie musimy się jej odwdzięczyć za to. Dzięki niej mam takie świetne towarzystwo. Więc już ja coś wymyślę, aby wszyscy byli zadowoleni.- uśmiechnąłem się szeroko i wypiłem z Dominiką toast, za naszą nową pracę swatów.
środa, 27 marca 2013
IV.
Od 20 minut trwała nasza rozgrzewka. Andrzej zawsze czujnie nas obserwował, czy aby na pewno jesteśmy dobrze rozgrzani. Nie mogliśmy pozwolić na kontuzje, nie w tak ważnym dla nas sezonie. Grozer odszedł i jakby nie patrzeć straciliśmy jeden z poważniejszych filarów naszego zespołu. Dlatego musieliśmy pracować jeszcze ciężej by obronić mistrzostwo. Kiedy zakończyliśmy wszystkie ćwiczenia rozciągające, na linii końcowej boiska pojawił się wózek z piłkami. Wyjąłem z niego jedną i już miałem się zabrać za serwowanie, ale Igła podszedł do mnie, nic nie powiedział tylko wykonał ruch głową w stronę trybun. Szybko spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem Dominikę z aparatem w dłoni, rozmawiała z Kowalem. Uścisnęli sobie dłonie, wymienili jeszcze kilka słów i uśmiechów i dziewczyna usiadła w pierwszym rzędzie trybun, a obok siebie położyła torbę i zaczęła ustawiać coś w aparacie. Nagle dotarło do mnie, że brunetka będzie tu pracować, zapewne na stanowisku fotografa. To o tym wczoraj zapewne mi nie powiedziała. Trener widząc nasze zainteresowanie nową osobą, a nie piłką, zebrał wszystkich na boisku i przekazał nam tylko, że mamy zająć się treningiem, a Dominika zrobi nam kilka zdjęć na stronę. I, że będzie się starać nam nie przeszkadzać, więc mamy się skoncentrować na grze i robić swoje.
- A gdzie Michał? Ona już tak zawsze będzie nam robić zdjęcia?- zapytał Kosa, który jak było widać był bardzo zainteresowany całym tematem.
- Jest tu tylko dzisiaj, nic więcej nie wiem. Jeśli kogoś bardzo to interesuje to najlepiej iść z pytaniami do Tomka, albo prezesa. A teraz bierzemy się za trening!- poklepał nas po ramionach i wrócił na swoje krzesełko i zajął się jakimiś statystykami.
Obok mnie pojawił się Bartman.
- To nie jest przypadkiem ta dziewczyna, z którą stałeś ostatnio na korytarzu?- zagadnął jakby od niechcenia.
- Tak, to ona.- nie miałem zamiaru rozwijać tej rozmowy, więc odpowiedziałem najkrócej jak się dało mając nadzieję, że Zbyszek da mi spokój.
Spojrzałem jeszcze raz w stronę trybun, brunetka właśnie nas obserwowała, więc uśmiechnąłem się lekko i pomachałem do niej, a ona zrobiła to samo. Po chwili wzięła aparat i zrobiła mi zdjęcie. Pokręciłem tylko głową i po kilku odbiciach piłki zacząłem serwować.
- Niezła jest, nie?- usłyszałem gdzieś obok siebie. Najprawdopodobniej słowa te padły z ust Buszka.
- Trzeba zagadać z Paulem, on ją zna to może by nas zapoznał- dodał ciszej Kosok, ale i tak usłyszałem.
Właściwie to jej nie znałem. Rozmawialiśmy raptem dwa razy. Wydawała się w porządku, ale co ja tam mogłem wiedzieć. "Nie znasz się na kobietach"- usłyszałem przy rozstaniu od mojej byłej. No i może faktycznie, nie znałem się. Kiedy chyba trzecia zagrywka poszła w siatkę, zszedłem na chwilę na bok i zaczerpnąłem mocno powietrze. To chyba nie był mój najlepszy dzień, a może to jej obecność nie była mi na rękę. I te komentarze chłopaków, że mogłaby częściej wpadać na nasze treningi albo, że może skusiła by się też na pare fotek z szatni, były dla mnie trochę nie na miejscu.
- Wszystko w porządku chłopie?- Alek podbiegł do mnie i poklepał po plecach.
- Tak, tylko coś mi dzisiaj nie idzie...- pokręciłem zrezygnowany głową.
- Lotman dawaj, dawaj! Trzeba się prezentować na zdjęciach!- krzyknął do mnie z drugiej strony boiska Igła i puścił do mnie oczko.
Roześmiałem się mimowolnie i klepnąłem Achrema po ramieniu i wróciłem na boisko.
Trening skończyliśmy grubo po 18. Dominiki nie było już z nami. Nawet nie zwróciłem uwagi kiedy wyszła, ale trzeba jej przyznać, nie kręciła się bez sensu pstrykając tysiące fotek na minute, tylko umiejętnie zabierała się za każde zdjęcie. Sam byłem ciekawy jak jej to wszystko wyszło. Jak najszybciej udałem się do szatni, wziąłem prysznic po czym wskoczyłem w świeże ciuchy i pożegnałem się z chłopakami.
Usłyszałam jak obok mnie zatrzymuje się jakiś samochód, spojrzałam w jego stronę i zobaczyłam uśmiechniętego siatkarza za kierownicą.
- Może panią podwieźć?
- Nie trzeba, przejdę się.
- Nie żartuj.- otworzył drzwiczki- Wskakuj.
- Nie chce sprawiać kłopotu, a do domu nie mam daleko.
- Dziewczyno nie marudź tak tylko wsiadaj.- Paul uśmiechnął się szeroko- Jeśli myślisz, że będę Cie prosił to się mylisz.
Patrzyłam na niego jeszcze chwilę jak tak pięknie się uśmiecha po czym wsiadłam do środka.
- Już miałam nadzieję, że jednak będziesz...- zrobiłam zawiedzioną minkę.
Lotman zaśmiał się tylko i ruszył. Dokładnie opisałam mu gdzie ma jechać, a on z zadowoleniem spojrzał na mnie.
- Co jest?- zagadnęłam.
- A no, prawie jesteśmy sąsiadami.
- Prawie?- uniosłam brwi- Sąsiadami?
- Mieszkam na sąsiedniej ulicy.- wyjaśnił mi.
- O proszę! Dobrze wiedzieć.
Usadowiłam się wygodniej w fotelu i spojrzałam przed siebie. Moje nozdrza wypełniał zapach perfum siatkarza. Zawsze miałam słabość do męskich perfum, a perfumy Paula były cudowne. Można powiedzieć, mąciły w głowie. Nagle jego obecność, tak bliska stała się dla mnie czymś niewiarygodnym. Miałam ochotę się do niego przytulić, tak po prostu. Kącikiem oka spojrzałam na niego. On i jego perfumy naprawdę mąciły mi w głowie. Spojrzał na mnie, a ja odruchowo odwróciłam wzrok.
- Co mi się tak przyglądasz?- spytał z tym swoim obłędnym uśmiechem.
- A nic..nic.- przygryzłam lekko dolną wargę i ucieszyłam się kiedy zobaczyłam, że podjeżdżamy pod mój blok.
Lotman zatrzymał auto na chodniku i obrócił się w moją stronę.
- Nie powiedziałaś mi jeszcze jak podobało Ci się na treningu?
- Świetnie było, szkoda, że już nie będę z wami pracować.- zasmuciłam się lekko.
- No właśnie jak to jest, jesteś na zastępstwie Michała czy jak?- zapytał szczerze zaciekawiony.
- Tą sesję robiłam jakby za niego, a tak ogólnie będę pracować z młodszymi chłopakami.
- Czyli jednak będziemy się spotykać na hali- ucieszył się.
- To się jeszcze okaże.- siatkarz nieświadomie przysunął się bliżej mnie i to był dla mnie sygnał, że czas wysiadać. Nie chciałam zrobić czegoś głupiego już na początku tej znajomości- No dobrze ja będę już lecieć, bardzo Ci dziękuję za podwiezienie.
- Nie ma za co, może częściej będziemy razem jeździć, kto wie?- puścił do mnie oczko.
- Dobranoc- uśmiechnęłam się tylko i wysiadłam, zamknęłam za sobą drzwiczki i pomachałam mu na pożegnanie, a on puścił mi buziaczka. Z nieschodzącym z mojej twarzy uśmiechem udałam się do windy.
______________________________________________________________
Wiem dzisiaj też nie powala długością, ale tak ma być ;)
Po prostu trochę cierpliwości.
No i pojawia się pisanie z perspektywy Paula, bo w końcu miało być "z obu stron siatki" ;D
Pozdrawiam E. :)
- A gdzie Michał? Ona już tak zawsze będzie nam robić zdjęcia?- zapytał Kosa, który jak było widać był bardzo zainteresowany całym tematem.
- Jest tu tylko dzisiaj, nic więcej nie wiem. Jeśli kogoś bardzo to interesuje to najlepiej iść z pytaniami do Tomka, albo prezesa. A teraz bierzemy się za trening!- poklepał nas po ramionach i wrócił na swoje krzesełko i zajął się jakimiś statystykami.
Obok mnie pojawił się Bartman.
- To nie jest przypadkiem ta dziewczyna, z którą stałeś ostatnio na korytarzu?- zagadnął jakby od niechcenia.
- Tak, to ona.- nie miałem zamiaru rozwijać tej rozmowy, więc odpowiedziałem najkrócej jak się dało mając nadzieję, że Zbyszek da mi spokój.
Spojrzałem jeszcze raz w stronę trybun, brunetka właśnie nas obserwowała, więc uśmiechnąłem się lekko i pomachałem do niej, a ona zrobiła to samo. Po chwili wzięła aparat i zrobiła mi zdjęcie. Pokręciłem tylko głową i po kilku odbiciach piłki zacząłem serwować.
- Niezła jest, nie?- usłyszałem gdzieś obok siebie. Najprawdopodobniej słowa te padły z ust Buszka.
- Trzeba zagadać z Paulem, on ją zna to może by nas zapoznał- dodał ciszej Kosok, ale i tak usłyszałem.
Właściwie to jej nie znałem. Rozmawialiśmy raptem dwa razy. Wydawała się w porządku, ale co ja tam mogłem wiedzieć. "Nie znasz się na kobietach"- usłyszałem przy rozstaniu od mojej byłej. No i może faktycznie, nie znałem się. Kiedy chyba trzecia zagrywka poszła w siatkę, zszedłem na chwilę na bok i zaczerpnąłem mocno powietrze. To chyba nie był mój najlepszy dzień, a może to jej obecność nie była mi na rękę. I te komentarze chłopaków, że mogłaby częściej wpadać na nasze treningi albo, że może skusiła by się też na pare fotek z szatni, były dla mnie trochę nie na miejscu.
- Wszystko w porządku chłopie?- Alek podbiegł do mnie i poklepał po plecach.
- Tak, tylko coś mi dzisiaj nie idzie...- pokręciłem zrezygnowany głową.
- Lotman dawaj, dawaj! Trzeba się prezentować na zdjęciach!- krzyknął do mnie z drugiej strony boiska Igła i puścił do mnie oczko.
Roześmiałem się mimowolnie i klepnąłem Achrema po ramieniu i wróciłem na boisko.
Trening skończyliśmy grubo po 18. Dominiki nie było już z nami. Nawet nie zwróciłem uwagi kiedy wyszła, ale trzeba jej przyznać, nie kręciła się bez sensu pstrykając tysiące fotek na minute, tylko umiejętnie zabierała się za każde zdjęcie. Sam byłem ciekawy jak jej to wszystko wyszło. Jak najszybciej udałem się do szatni, wziąłem prysznic po czym wskoczyłem w świeże ciuchy i pożegnałem się z chłopakami.
Usłyszałam jak obok mnie zatrzymuje się jakiś samochód, spojrzałam w jego stronę i zobaczyłam uśmiechniętego siatkarza za kierownicą.
- Może panią podwieźć?
- Nie trzeba, przejdę się.
- Nie żartuj.- otworzył drzwiczki- Wskakuj.
- Nie chce sprawiać kłopotu, a do domu nie mam daleko.
- Dziewczyno nie marudź tak tylko wsiadaj.- Paul uśmiechnął się szeroko- Jeśli myślisz, że będę Cie prosił to się mylisz.
Patrzyłam na niego jeszcze chwilę jak tak pięknie się uśmiecha po czym wsiadłam do środka.
- Już miałam nadzieję, że jednak będziesz...- zrobiłam zawiedzioną minkę.
Lotman zaśmiał się tylko i ruszył. Dokładnie opisałam mu gdzie ma jechać, a on z zadowoleniem spojrzał na mnie.
- Co jest?- zagadnęłam.
- A no, prawie jesteśmy sąsiadami.
- Prawie?- uniosłam brwi- Sąsiadami?
- Mieszkam na sąsiedniej ulicy.- wyjaśnił mi.
- O proszę! Dobrze wiedzieć.
Usadowiłam się wygodniej w fotelu i spojrzałam przed siebie. Moje nozdrza wypełniał zapach perfum siatkarza. Zawsze miałam słabość do męskich perfum, a perfumy Paula były cudowne. Można powiedzieć, mąciły w głowie. Nagle jego obecność, tak bliska stała się dla mnie czymś niewiarygodnym. Miałam ochotę się do niego przytulić, tak po prostu. Kącikiem oka spojrzałam na niego. On i jego perfumy naprawdę mąciły mi w głowie. Spojrzał na mnie, a ja odruchowo odwróciłam wzrok.
- Co mi się tak przyglądasz?- spytał z tym swoim obłędnym uśmiechem.
- A nic..nic.- przygryzłam lekko dolną wargę i ucieszyłam się kiedy zobaczyłam, że podjeżdżamy pod mój blok.
Lotman zatrzymał auto na chodniku i obrócił się w moją stronę.
- Nie powiedziałaś mi jeszcze jak podobało Ci się na treningu?
- Świetnie było, szkoda, że już nie będę z wami pracować.- zasmuciłam się lekko.
- No właśnie jak to jest, jesteś na zastępstwie Michała czy jak?- zapytał szczerze zaciekawiony.
- Tą sesję robiłam jakby za niego, a tak ogólnie będę pracować z młodszymi chłopakami.
- Czyli jednak będziemy się spotykać na hali- ucieszył się.
- To się jeszcze okaże.- siatkarz nieświadomie przysunął się bliżej mnie i to był dla mnie sygnał, że czas wysiadać. Nie chciałam zrobić czegoś głupiego już na początku tej znajomości- No dobrze ja będę już lecieć, bardzo Ci dziękuję za podwiezienie.
- Nie ma za co, może częściej będziemy razem jeździć, kto wie?- puścił do mnie oczko.
- Dobranoc- uśmiechnęłam się tylko i wysiadłam, zamknęłam za sobą drzwiczki i pomachałam mu na pożegnanie, a on puścił mi buziaczka. Z nieschodzącym z mojej twarzy uśmiechem udałam się do windy.
______________________________________________________________
Wiem dzisiaj też nie powala długością, ale tak ma być ;)
Po prostu trochę cierpliwości.
No i pojawia się pisanie z perspektywy Paula, bo w końcu miało być "z obu stron siatki" ;D
Pozdrawiam E. :)
wtorek, 26 marca 2013
III.
Nie mogłam już spać od 7, dlatego wstałam i zrobiłam sobie kawę. Marysi już nie było, jakąś godzinę temu wyszła do pracy, siedziałam więc sama popijając gorący napój i wysłuchiwałam się w muzykę płynącą z radia. Zjadłam też szybko lekkie śniadanie po czym zaczęłam się szykować do wyjścia. Tym razem na halę musiałam się udać tramwajem, ponieważ Marysia pojechała autem do pracy. Mimo to na hali byłam pół godziny przed czasem. A tak się martwiłaś, że nie zdążysz- pomyślałam. Weszłam do środka budynku i zatrzymałam się przy tym samym automacie z napojami przy którym poznałam Paula. Kupiłam sobie kolejną kawę, miałam nadzieję, że pomoże mi trochę opanować stres.
- Znowu się spotykamy- usłyszałam za plecami znajomy głos- I to w tym samym miejscu.
Z uśmiechem na ustach odwróciłam się do siatkarza.
- No co ja poradzę, że jak tylko się tu pojawię to zaraz pojawiasz się i Ty.
- Hmmm..pomyślmy...-chłopak zastanowił się na chwilę teatralnie- Ja tu w końcu pracuję.- uśmiechnął się szeroko.
- Kto wie może i ja będę- wzruszyłam ramionami i spojrzałam w stronę wejścia.
Do środka wchodzili właśnie siatkarze Resovi, zapewne mieli umówiony jakiś poranny trening.
- Będziesz tu pracować?- zapytał mnie Paul, który nadal stał obok mnie i patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami.
Zibi, Piter i Kosa właśnie przechodzili obok nas. Siatkarze przywitali się z Lotmanem szybko, mnie zmierzyli uważnym spojrzeniem, a ja poczułam, że oblewam się rumieńcem. Kiedy chłopacy odeszli już kawałek chciałam powiedzieć Paulowi o co chodzi, ale zanim się odezwałam na korytarz hali wpadł Igła i w mgnieniu oka znalazł się przy nas.
- Spóźniłem się? Nie? To super..- wciągnął mocno powietrze w płuca by uspokoić trochę swój oddech, widać, że nieźle się spieszy. Dopiero kiedy chwilę odsapnął spojrzał na mnie, jakbym dopiero się tu pojawiła.
- Paul nie przedstawisz mi swojej znajomej?- zwrócił się do Lotmana.
Siatkarz wywrócił tylko oczami i z uśmiechem nas sobie przedstawił. Uścisnęłam dłoń libero, zamieniłam z nm nawet kilka słów. Oczywiście był ciekawy czy kibicuje Resoviakom a moja odpowiedź go ucieszyła. Zawsze go lubiłam, był bardzo sympatycznym zawodnikiem, a na żywo był jeszcze zabawniejszy niż w TV. Paul również dołączał się do naszej rozmowy, ale byłam pewna, że nadal jest ciekawy mojej odpowiedzi. Niestety jej nie otrzymał, bo do hali weszli kolejni gracze, a ja stwierdziłam, że czas się pożegnać i poszukać swojego celu, w końcu dochodziła 9. Za nim to zrobiłam podszedł do nas kapitan drużny.
- Cześć chłopaki. Wystarczy już tego gadania, czas na trening.- objął Igłę i Paula ramionami, uśmiechnął się do mnie przepraszająco i porwał siatkarzy do szatni. Pomachałam im tylko, dopiłam kawę i ruszyłam szukać gabinetu pana Tomka.
- Tu ma pani całą rozpiskę obowiązków, terminy meczów, terminy treningów seniorów i młodzików.
- Terminy treningów seniorów?- zapytałam zaskoczona.
- Wiem, że umowa obowiązuje panią tylko do zdjęć młodszych graczy, ale okazało się, że potrzebujemy w tym tygodniu nowych zdjęć z treningu seniorów na naszą stronę. I wyprzedzając pani pytanie, które zapewne chciałaby mi pani zadać, odpowiem, że możemy zlecić to naszemu fotografowi, jednak pan Michał prosił mnie o urlop, właściwie to zaległy urlop, na który chciałbym się zgodzić, no a dla pani byłby to świetny sprawdzian umiejętności. Więc jak?- mężczyzna uniósł lekko brwi.
- Z największą przyjemnością się tym zajmę- w myślach już zastanawiałam się jaką minę będą mieć siatkarze, gdy się o tym dowiedzą. Oczywiście najbardziej byłam ciekawa miny Paula.
- Cieszę się. Tu jest jeszcze pani plakietka- szatyn podał mi ją, wstał i podszedł do jednej z szafek z której wyjął niedużą torbę, wrócił do biurka, na którym ją postawił i ruchem głowy wskazał bym ją otworzyła.
Rozpięłam zamek i moim oczom ukazał się stylowy aparat wraz z całym wyposażeniem. Nie znałam się jakoś bardzo na modelach aparatów, ale ten wydawał mi się bardzo dobry, od razu mi się spodobał i od razu miałam ochotę go wypróbować.
- To pani sprzęt, proszę się z nim dobrze obchodzić, no i myślę, że to już będzie wszystko. Umowę już mamy, wszystko pani przekazałem, chyba, że są jakieś pytania?
- Jedno.
- Słucham.
- Na kiedy mam oddać zdjęcia z treningu seniorów?
- A tak...ma pani czas do końca tygodnia. Najpóźniej w sobotę muszą znaleźć się na moim komputerze.
W trzy dni się wrobię, nie ma problemu- pomyślałam.
- Postaram się przynieść je jak najszybciej.
- Bardzo dobrze.- chłopak uśmiechnął się do mnie- Chyba zostaje mi jeszcze tylko powitać panią w zespole.
- Dziękuję bardzo, ale mam jeszcze małą prośbę. Mógłby mi pan mówić po imieniu? Trochę głupio mi kiedy ktoś młody mówi do mnie pani.
- Przepraszam- zaśmiał się i wyciągnął w moją stronę dłoń.- Tomek.
- Dominika- z uśmiechem uścisnęłam jego dłoń, a wcześniejszy stres opuścił mnie zupełnie.
Jeszcze raz podziękowałam za wszystko, pożegnałam się i z nowym sprzętem wróciłam do domu.
___________________________________________________________
Wybaczcie, że tak krótko, ale to wina klawiatury mojego brata. U siebie napisałabym
ten rozdział w 15 minut, a tu już chyba godzinę się męczę.
Ale dobra wiadomość taka, że już jutro, albo w czwartek nowy rozdział, także zaglądajcie.
Zachęcam wszystkich do komentowania i wyrażania swojej opinii (nie trzeba posiadać konta).
Dla osób, które piszą każdy komentarz jest szalenie ważny i w wielu przypadkach pozwala się
rozwijać w pisaniu, a ile radości daje :D
A na koniec ogromne gratulacje dla Resoviaków, wierzyłam, że tak będzie i strasznie się
cieszę z tych wygranych, ale i z wysokiego poziomu gry :) A teraz dalej do boju! Po mistrzostwo!
Pozdrawiam E. :)
- Znowu się spotykamy- usłyszałam za plecami znajomy głos- I to w tym samym miejscu.
Z uśmiechem na ustach odwróciłam się do siatkarza.
- No co ja poradzę, że jak tylko się tu pojawię to zaraz pojawiasz się i Ty.
- Hmmm..pomyślmy...-chłopak zastanowił się na chwilę teatralnie- Ja tu w końcu pracuję.- uśmiechnął się szeroko.
- Kto wie może i ja będę- wzruszyłam ramionami i spojrzałam w stronę wejścia.
Do środka wchodzili właśnie siatkarze Resovi, zapewne mieli umówiony jakiś poranny trening.
- Będziesz tu pracować?- zapytał mnie Paul, który nadal stał obok mnie i patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami.
Zibi, Piter i Kosa właśnie przechodzili obok nas. Siatkarze przywitali się z Lotmanem szybko, mnie zmierzyli uważnym spojrzeniem, a ja poczułam, że oblewam się rumieńcem. Kiedy chłopacy odeszli już kawałek chciałam powiedzieć Paulowi o co chodzi, ale zanim się odezwałam na korytarz hali wpadł Igła i w mgnieniu oka znalazł się przy nas.
- Spóźniłem się? Nie? To super..- wciągnął mocno powietrze w płuca by uspokoić trochę swój oddech, widać, że nieźle się spieszy. Dopiero kiedy chwilę odsapnął spojrzał na mnie, jakbym dopiero się tu pojawiła.
- Paul nie przedstawisz mi swojej znajomej?- zwrócił się do Lotmana.
Siatkarz wywrócił tylko oczami i z uśmiechem nas sobie przedstawił. Uścisnęłam dłoń libero, zamieniłam z nm nawet kilka słów. Oczywiście był ciekawy czy kibicuje Resoviakom a moja odpowiedź go ucieszyła. Zawsze go lubiłam, był bardzo sympatycznym zawodnikiem, a na żywo był jeszcze zabawniejszy niż w TV. Paul również dołączał się do naszej rozmowy, ale byłam pewna, że nadal jest ciekawy mojej odpowiedzi. Niestety jej nie otrzymał, bo do hali weszli kolejni gracze, a ja stwierdziłam, że czas się pożegnać i poszukać swojego celu, w końcu dochodziła 9. Za nim to zrobiłam podszedł do nas kapitan drużny.
- Cześć chłopaki. Wystarczy już tego gadania, czas na trening.- objął Igłę i Paula ramionami, uśmiechnął się do mnie przepraszająco i porwał siatkarzy do szatni. Pomachałam im tylko, dopiłam kawę i ruszyłam szukać gabinetu pana Tomka.
- Tu ma pani całą rozpiskę obowiązków, terminy meczów, terminy treningów seniorów i młodzików.
- Terminy treningów seniorów?- zapytałam zaskoczona.
- Wiem, że umowa obowiązuje panią tylko do zdjęć młodszych graczy, ale okazało się, że potrzebujemy w tym tygodniu nowych zdjęć z treningu seniorów na naszą stronę. I wyprzedzając pani pytanie, które zapewne chciałaby mi pani zadać, odpowiem, że możemy zlecić to naszemu fotografowi, jednak pan Michał prosił mnie o urlop, właściwie to zaległy urlop, na który chciałbym się zgodzić, no a dla pani byłby to świetny sprawdzian umiejętności. Więc jak?- mężczyzna uniósł lekko brwi.
- Z największą przyjemnością się tym zajmę- w myślach już zastanawiałam się jaką minę będą mieć siatkarze, gdy się o tym dowiedzą. Oczywiście najbardziej byłam ciekawa miny Paula.
- Cieszę się. Tu jest jeszcze pani plakietka- szatyn podał mi ją, wstał i podszedł do jednej z szafek z której wyjął niedużą torbę, wrócił do biurka, na którym ją postawił i ruchem głowy wskazał bym ją otworzyła.
Rozpięłam zamek i moim oczom ukazał się stylowy aparat wraz z całym wyposażeniem. Nie znałam się jakoś bardzo na modelach aparatów, ale ten wydawał mi się bardzo dobry, od razu mi się spodobał i od razu miałam ochotę go wypróbować.
- To pani sprzęt, proszę się z nim dobrze obchodzić, no i myślę, że to już będzie wszystko. Umowę już mamy, wszystko pani przekazałem, chyba, że są jakieś pytania?
- Jedno.
- Słucham.
- Na kiedy mam oddać zdjęcia z treningu seniorów?
- A tak...ma pani czas do końca tygodnia. Najpóźniej w sobotę muszą znaleźć się na moim komputerze.
W trzy dni się wrobię, nie ma problemu- pomyślałam.
- Postaram się przynieść je jak najszybciej.
- Bardzo dobrze.- chłopak uśmiechnął się do mnie- Chyba zostaje mi jeszcze tylko powitać panią w zespole.
- Dziękuję bardzo, ale mam jeszcze małą prośbę. Mógłby mi pan mówić po imieniu? Trochę głupio mi kiedy ktoś młody mówi do mnie pani.
- Przepraszam- zaśmiał się i wyciągnął w moją stronę dłoń.- Tomek.
- Dominika- z uśmiechem uścisnęłam jego dłoń, a wcześniejszy stres opuścił mnie zupełnie.
Jeszcze raz podziękowałam za wszystko, pożegnałam się i z nowym sprzętem wróciłam do domu.
___________________________________________________________
Wybaczcie, że tak krótko, ale to wina klawiatury mojego brata. U siebie napisałabym
ten rozdział w 15 minut, a tu już chyba godzinę się męczę.
Ale dobra wiadomość taka, że już jutro, albo w czwartek nowy rozdział, także zaglądajcie.
Zachęcam wszystkich do komentowania i wyrażania swojej opinii (nie trzeba posiadać konta).
Dla osób, które piszą każdy komentarz jest szalenie ważny i w wielu przypadkach pozwala się
rozwijać w pisaniu, a ile radości daje :D
A na koniec ogromne gratulacje dla Resoviaków, wierzyłam, że tak będzie i strasznie się
cieszę z tych wygranych, ale i z wysokiego poziomu gry :) A teraz dalej do boju! Po mistrzostwo!
Pozdrawiam E. :)
poniedziałek, 18 marca 2013
II.
To był właśnie Paul Lotman. Nie miałam pojęcia, skąd się tu wziął, ponieważ nie grał dziś, kontuzja, która przytrafiła mu się w tamtym tygodniu wykluczała go z gry prawie na miesiąc. Poza tym na hali też go nie wiedziałam. A on stał właśnie przede mną i wpatrywał się we mnie tymi swoimi brązowymi oczami, musiałam wysoko zadzierać głowę do góry, bo nawet moje metr siedemdziesiąt pięć było niczym w porównaniu z jego wzrostem. Musiała minąć chwila, aż pozbierałam się w sobie i odważyłam się odezwać.
- Może i niezdrowo, ale chciałabym uczcić jakoś dzisiejszą wygraną.- i uśmiechnęłam się lekko by nie pokazać jak bardzo jestem zdenerwowana.
- Więc kibicujesz Resovi...- Paul przyglądał mi się teraz uważnie.
- No tak..- i na potwierdzenie swoich słów rozpięłam kurtkę, pod którą miałam pasiaka. W tym momencie zapipczał automat, informując, że mogę już odebrać napój, więc to uczyniłam.
Lotman podszedł bliżej, wrzucił pieniądze do środka i również wybrał gorącą czekoladę.
- Czy miałabyś coś przeciw, abym mógł wypić z Tobą za wygraną?
- Nie, no co Ty...yyyy...to znaczy proszę Pana.- zarumieniałam się i spojrzałam na siatkarza.
Chłopak tylko się zaśmiał, odebrał swój napój i wyciągnął w moją stronę rękę.
- Po prostu Paul, okej?- uśmiechnął się szeroko do mnie.
- Okej- uścisnęłam jego wielką dłoń- Dominika.
- Miło mi. To jak, za dzisiejszą wygraną?- uniósł lekko kubeczek, po czym stuknął w mój i upił łyk.
Również napiłam się, po czym podeszłam do stolika, który stał obok, odłożyłam kubek i wyjęłam z torebki pisak. Wróciłam do Lotmana, któremu wręczyłam flamaster.
- Czy mogłabym prosić o autograf?
- Pewnie- siatkarz uśmiechnął się lekko i szybkim ruchem podpisał mi się na koszulce.- Proszę.
- Dziękuję...-chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale wtedy na horyzoncie pojawiła się Marysia. Podeszła do nas, ale zupełnie nie wiedziała co ma ze sobą zrobić.
- To moja przyjaciółka- powiedziałam do Paula, który grzecznie uścisnął jej dłoń i po chwili również dał autograf.
- No dobrze dziewczyny ja muszę lecieć, Ignaczak na mnie czeka- kąciki jego ust znów się uniosły.- Mam nadzieję, że już niedługo znów będziemy mogli wypić za zwycięstwo- rzucił do mnie.
- Oby, oby- jeszcze raz spojrzałam na niego. Piękne brązowe oczy emanowały radością.
- No to do zobaczenia?
- Tak, do zobaczenia...a i szybkiego powrotu do zdrowia.
Paul kiwnął tylko głową w podziękowaniu, uśmiechnął się szeroko i ruszył do szatni, gdzie zapewne czekał na niego już Igła. Nie miałam pojęcia skąd siatkarz się tu wziął i dlaczego akurat miał sprawę do Krzyśka, ale cieszyłam się, że go poznałam.
Razem z Marysią wróciłyśmy do domu. Przez całą drogą nie mogłyśmy się nagadać o tym co się dziś wydarzyło. Maryś najpierw zasypała mnie opowiadaniem o tym jak spotkała Piotrka, co jej powiedział, co ona powiedziała mu, bla, bla, bla. Ledwie skupiałam się na tym co mówi wciąż wracając do mojego spotkania z Paulem. Ciągle łapałam się na tym, że bardzo bym chciała się jeszcze z nim spotkać, tak po prostu porozmawiać jak dziś. Przyjaciółka wypytała mnie dokładnie jak udało mi się go złapać, bo przecież nikt na hali go nie widział, a ja sama nadal się zastanawiałam, dlaczego na meczu go nie było, przecież skoro miał sprawę do Igły to zawsze mógł poczekać na niego na trybunach. No ale wtedy zapewne miałby na głowie wielu fanów, którzy chcieli by skorzystać z okazji i zrobić sobie z nim zdjęcie czy zdobyć autograf. A tak trafił tylko na mnie, no i Marysie.
Kiedy już z przyjaciółką trochę ochłonęłyśmy ze wszystkich wrażeń poszłam do swojego pokoju i włączyłam laptopa. Wrzuciłam na niego wszystkie zdjęcia z dzisiejszego meczu i jeszcze raz dokładnie je oglądałam.
- Mogłabyś zając się robieniem zdjęć na poważnie- powiedziała Marysia, która chyba od dłuższej chwili przyglądała się moim pracom. Oparła się o framugę drzwi i stała tak sobie za moimi plecami patrząc na moje poczynania.
- No co Ty.- zaśmiałam się- Widziałaś ile na meczu było fotografów? I to zapewne profesjonalnych.. Komu potrzebna amatorka z przeciętnymi zdjęciami?
Przyjaciółka podeszła do biurka, kucnęła obok mnie i poprosiła mnie, abym przekazała jej myszkę, po czym pokazała mi kilka zdjęć, które chyba najbardziej jej się spodobały. Wszystkie ukazywały szeroko uśmiechniętych siatkarzy, albo radosnych kibiców szalejących ze szczęścia.
- Wiesz, widziałam już różne zdjęcia, różnych fotografów, z różnych meczy, ale do tej pory nie widziałam jeszcze takich, które oddawałyby taką radość z tego sportu.
Nie zdążyłam się odezwać, bo pokazała mi kolejne zdjęcia, na których dla odmiany siatkarze mieli spuszczone głowy, a kibice łzy w oczach.
- Nie widziałam też zdjęć, które tak dokładnie pokazywałyby głębie przegranej. Są to smutne zdjęcia, ale pokazują, że sport ma dwie strony medalu i tą gorszą też trzeba umieć przyjąć i pogodzić się z nią kiedy trzeba.
- No dobrze, może i Tobie się podobają, ale bez urazy, myślisz, że ktoś jeszcze zobaczyłby w nich to samo co Ty?
Nie odpowiedziała mi, pobiegła do swojego pokoju i zaraz wróciła z pendrivem. .
- Wrzuć mi te zdjęcia okej?
Zrobiłam o co mnie poprosiła, ale nie wiedziałam o co jej chodzi.
- Po co Ci one?
- Jutro pogadamy, teraz idę spać, jestem padnięta.
I zostawiła mnie tak. Nie myśląc dużo, wyłączyłam laptopa i po szybkim prysznicu również udałam się w objęcia Morfeusza.
_______________________________________________________________________________
- Cześć leniwcu!- usłyszałam od progu Marysie.
Wylegiwałam się właśnie na kanapie w naszym małym saloniku. Przede mną leżała gazeta i czarny marker a na stoliku stał laptop, na którym od jakiegoś czau błądził wygaszacz.
-Cześć, cześć pracusiu!
Brunetka wkroczyła do salonu z wielkim uśmiechem na ustach i odtańczyła przede mną jakieś wygibasy. Wywróciłam oczami i zaśmiałam się głośno.
- Co to ma być?
- Możesz już schować tą gazetkę, laptopa też już możesz wyłączyć, wszystko czego Ci potrzeba to ja!
Prychnęłam jeszcze bardziej rozbawiona i obróciłam się na plecy.
- A co może powiesz, że znalazłaś już sobie pracę? Jak widzę jakoś kiepsko Ci idzie..- Maryś zaczynała się denerwować, że tak ją lekceważę.
Usiadłam więc spokojnie, złożyłam gazetę i spojrzałam na nią tym razem poważnie.
- Nie, nic tu dla mnie nie ma.. jak tak dalej pójdzie to będę mogła jechać za granicę, ale ja nie chcę...- zrobiłam smutna minę.
- Co, siatkarzy nie będzie?
- No właśnie...- westchnęłam cicho.
Marysia miała pracę. Kilka dni temu znalazła posadę w biurze pewnego schroniska. Zawsze chciała pracować ze zwierzętami i jak na razie jakoś jej się to udawało. Może to nie był szczyt jej marzeń, ale rachunki miała z czego zapłacić, w odróżnieniu ode mnie.
- Nie łam się Dyśka!- przysiadła się do mnie i mocno przytuliła.- Nigdzie nie pojedziesz, Twoja kochana "siostra" na to nie pozwoli.- uśmiechnęła się tajemniczo.
- A co będę pracować z Tobą?- spojrzałam na nią rozbita, nie miałam pojęcia co tym razem wymyśliła.
- Chciałabyś... Ale nie dziewczyno, mam dla Ciebie coś tysiąc razy lepszego. Sama bym z największą chęcią wzięła tą robotę, ale nie mam takich zdolności jak Ty, niestety.
Teraz byłam już naprawdę bardzo ciekawa tego co ma mi do powiedzenia. Spojrzałam na nią błagalnie, żeby nie trzymała mnie już w niepewności.
- Więc tak..- zaczęła- Po pracy skoczyłam na Podpromie- moje oczy zrobiły się wielkie jak spodki, ale nie przerwałam jej- Coś mnie tam ciągnęło normalnie i miałam rację. Wcześniej wywołałam Twoje wczorajsze zdjęcia no i udałam się na hale. Na początku nie miałam pojęcia gdzie iść i z kim rozmawiać, ale zaczepił mnie pewien pan, więc powiedziałam mu o co chodzi, a on zaprowadził mnie do jakiegoś biura i przysłał takiego fajnego wysokiego blondyna, Tomka. Pokazałam mu te zdjęcia i zapytałam czy nie szukają kogoś, no, kto amatorsko mógłby robić zdjęcia. Oczywiście okazało się, że mają już całą obstawę fotografów na mecze Plus Ligii.
Przez chwilę słuchając jej wstrzymywałam oddech, dopiero teraz zeszło ze mnie powietrze.
- No to dziękuję, już po robocie..
- Czekaj, no. Powiedział, że miałby jednak dla Ciebie inną ofertę, tylko, że musi to z kimś omówić, więc zostawiłam Twój numer. Nie ma za co.- zmilkła i uśmiechnęła się lekko.
Już miałam rzucić się w jej ramiona i przytulić najmocniej jak potrafię, ale w tej chwili z mojego pokoju dobiegł dźwięk dzwonka komórki. Spojrzałam na Marysie a ona na mnie. Zerwałam się w jednej chwili i po kilku sekundach już trzymałam telefon przy uchu.
- Tak słucham.
- Dzień dobry, czy rozmawiam z Panią Dominiką Kwiatkowską?
- Tak, to ja..- głos mi drżał, a w myślach miałam już tylko czarny scenariusz, bo pewnie dzwonią po to tylko by powiedzieć, że nic z tego.
- Z tej strony Tomasz Romanowski, jakąś godzinę temu rozmawiałem z Pani przyjaciółką, bardzo spodobały mi się zdjęcia, które mi pokazała, mojemu szefowi również, jednak nie możemy Pani zatrudnić jako fotografa meczów Plus Ligi.
Było mi cholernie źle, chociaż przecież wiedziałam, że tak będzie. Już chciałam podziękować za fatygę i się rozłączyć, ale wtedy znów odezwał się Tomek.
- Mam nadzieję, że jednak chciałaby Pani z nami współpracować, dlatego mamy dla Pani pewną propozycję. Potrzebny nam ktoś dodatkowy na mecze młodzików. Nie cieszą się jeszcze taką popularnością, ale to zrozumiałe, w końcu to inny poziom.
- Ale...- w jednej chwili przypominało mi się coś bardzo ważnego- Ja nie mam wykształcenia związanego z fotografią...
- To nic, w końcu nie powiedziałem, że szukamy profesjonalisty. Po prostu staramy się dawać szanse młodym, utalentowanym ludziom. To jak, mogę na Panią liczyć, czy nie interesuje Panią taka propozycja?
- Interesuje, bardzo interesuje.- znów uwierzyłam, że wszystko będzie dobrze.
- Świetnie. Czy może Pani pojawić się jutro na Podpromiu?
- Tak, tak oczywiście.
- To może o 9? Proszę o mnie pytać, powinna mnie Pani łatwo znaleźć, a wtedy podpiszemy umowę i porozmawiamy odnośnie sprzętu.
- Oczywiście będę, bardzo dziękuję.
- Nie ma za co. Do zobaczenia.
- Do widzenia.- włączyłam czerwoną słuchawkę, rzuciłam telefon na łóżko i pobiegłam mocno przytulić przyjaciółkę.
___________________________________________________________________________
No i jest dwójka, chyba nawet trochę dłuższa niż poprzedni rozdział :)
Za mało mi tu siatkarzy, ale historia dopiero się rozkręca i w kolejnym rozdziale
będzie ich już więcej ;)
Pozdrawiam cieplutko :D
- Może i niezdrowo, ale chciałabym uczcić jakoś dzisiejszą wygraną.- i uśmiechnęłam się lekko by nie pokazać jak bardzo jestem zdenerwowana.
- Więc kibicujesz Resovi...- Paul przyglądał mi się teraz uważnie.
- No tak..- i na potwierdzenie swoich słów rozpięłam kurtkę, pod którą miałam pasiaka. W tym momencie zapipczał automat, informując, że mogę już odebrać napój, więc to uczyniłam.
Lotman podszedł bliżej, wrzucił pieniądze do środka i również wybrał gorącą czekoladę.
- Czy miałabyś coś przeciw, abym mógł wypić z Tobą za wygraną?
- Nie, no co Ty...yyyy...to znaczy proszę Pana.- zarumieniałam się i spojrzałam na siatkarza.
Chłopak tylko się zaśmiał, odebrał swój napój i wyciągnął w moją stronę rękę.
- Po prostu Paul, okej?- uśmiechnął się szeroko do mnie.
- Okej- uścisnęłam jego wielką dłoń- Dominika.
- Miło mi. To jak, za dzisiejszą wygraną?- uniósł lekko kubeczek, po czym stuknął w mój i upił łyk.
Również napiłam się, po czym podeszłam do stolika, który stał obok, odłożyłam kubek i wyjęłam z torebki pisak. Wróciłam do Lotmana, któremu wręczyłam flamaster.
- Czy mogłabym prosić o autograf?
- Pewnie- siatkarz uśmiechnął się lekko i szybkim ruchem podpisał mi się na koszulce.- Proszę.
- Dziękuję...-chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale wtedy na horyzoncie pojawiła się Marysia. Podeszła do nas, ale zupełnie nie wiedziała co ma ze sobą zrobić.
- To moja przyjaciółka- powiedziałam do Paula, który grzecznie uścisnął jej dłoń i po chwili również dał autograf.
- No dobrze dziewczyny ja muszę lecieć, Ignaczak na mnie czeka- kąciki jego ust znów się uniosły.- Mam nadzieję, że już niedługo znów będziemy mogli wypić za zwycięstwo- rzucił do mnie.
- Oby, oby- jeszcze raz spojrzałam na niego. Piękne brązowe oczy emanowały radością.
- No to do zobaczenia?
- Tak, do zobaczenia...a i szybkiego powrotu do zdrowia.
Paul kiwnął tylko głową w podziękowaniu, uśmiechnął się szeroko i ruszył do szatni, gdzie zapewne czekał na niego już Igła. Nie miałam pojęcia skąd siatkarz się tu wziął i dlaczego akurat miał sprawę do Krzyśka, ale cieszyłam się, że go poznałam.
Razem z Marysią wróciłyśmy do domu. Przez całą drogą nie mogłyśmy się nagadać o tym co się dziś wydarzyło. Maryś najpierw zasypała mnie opowiadaniem o tym jak spotkała Piotrka, co jej powiedział, co ona powiedziała mu, bla, bla, bla. Ledwie skupiałam się na tym co mówi wciąż wracając do mojego spotkania z Paulem. Ciągle łapałam się na tym, że bardzo bym chciała się jeszcze z nim spotkać, tak po prostu porozmawiać jak dziś. Przyjaciółka wypytała mnie dokładnie jak udało mi się go złapać, bo przecież nikt na hali go nie widział, a ja sama nadal się zastanawiałam, dlaczego na meczu go nie było, przecież skoro miał sprawę do Igły to zawsze mógł poczekać na niego na trybunach. No ale wtedy zapewne miałby na głowie wielu fanów, którzy chcieli by skorzystać z okazji i zrobić sobie z nim zdjęcie czy zdobyć autograf. A tak trafił tylko na mnie, no i Marysie.
Kiedy już z przyjaciółką trochę ochłonęłyśmy ze wszystkich wrażeń poszłam do swojego pokoju i włączyłam laptopa. Wrzuciłam na niego wszystkie zdjęcia z dzisiejszego meczu i jeszcze raz dokładnie je oglądałam.
- Mogłabyś zając się robieniem zdjęć na poważnie- powiedziała Marysia, która chyba od dłuższej chwili przyglądała się moim pracom. Oparła się o framugę drzwi i stała tak sobie za moimi plecami patrząc na moje poczynania.
- No co Ty.- zaśmiałam się- Widziałaś ile na meczu było fotografów? I to zapewne profesjonalnych.. Komu potrzebna amatorka z przeciętnymi zdjęciami?
Przyjaciółka podeszła do biurka, kucnęła obok mnie i poprosiła mnie, abym przekazała jej myszkę, po czym pokazała mi kilka zdjęć, które chyba najbardziej jej się spodobały. Wszystkie ukazywały szeroko uśmiechniętych siatkarzy, albo radosnych kibiców szalejących ze szczęścia.
- Wiesz, widziałam już różne zdjęcia, różnych fotografów, z różnych meczy, ale do tej pory nie widziałam jeszcze takich, które oddawałyby taką radość z tego sportu.
Nie zdążyłam się odezwać, bo pokazała mi kolejne zdjęcia, na których dla odmiany siatkarze mieli spuszczone głowy, a kibice łzy w oczach.
- Nie widziałam też zdjęć, które tak dokładnie pokazywałyby głębie przegranej. Są to smutne zdjęcia, ale pokazują, że sport ma dwie strony medalu i tą gorszą też trzeba umieć przyjąć i pogodzić się z nią kiedy trzeba.
- No dobrze, może i Tobie się podobają, ale bez urazy, myślisz, że ktoś jeszcze zobaczyłby w nich to samo co Ty?
Nie odpowiedziała mi, pobiegła do swojego pokoju i zaraz wróciła z pendrivem. .
- Wrzuć mi te zdjęcia okej?
Zrobiłam o co mnie poprosiła, ale nie wiedziałam o co jej chodzi.
- Po co Ci one?
- Jutro pogadamy, teraz idę spać, jestem padnięta.
I zostawiła mnie tak. Nie myśląc dużo, wyłączyłam laptopa i po szybkim prysznicu również udałam się w objęcia Morfeusza.
_______________________________________________________________________________
- Cześć leniwcu!- usłyszałam od progu Marysie.
Wylegiwałam się właśnie na kanapie w naszym małym saloniku. Przede mną leżała gazeta i czarny marker a na stoliku stał laptop, na którym od jakiegoś czau błądził wygaszacz.
-Cześć, cześć pracusiu!
Brunetka wkroczyła do salonu z wielkim uśmiechem na ustach i odtańczyła przede mną jakieś wygibasy. Wywróciłam oczami i zaśmiałam się głośno.
- Co to ma być?
- Możesz już schować tą gazetkę, laptopa też już możesz wyłączyć, wszystko czego Ci potrzeba to ja!
Prychnęłam jeszcze bardziej rozbawiona i obróciłam się na plecy.
- A co może powiesz, że znalazłaś już sobie pracę? Jak widzę jakoś kiepsko Ci idzie..- Maryś zaczynała się denerwować, że tak ją lekceważę.
Usiadłam więc spokojnie, złożyłam gazetę i spojrzałam na nią tym razem poważnie.
- Nie, nic tu dla mnie nie ma.. jak tak dalej pójdzie to będę mogła jechać za granicę, ale ja nie chcę...- zrobiłam smutna minę.
- Co, siatkarzy nie będzie?
- No właśnie...- westchnęłam cicho.
Marysia miała pracę. Kilka dni temu znalazła posadę w biurze pewnego schroniska. Zawsze chciała pracować ze zwierzętami i jak na razie jakoś jej się to udawało. Może to nie był szczyt jej marzeń, ale rachunki miała z czego zapłacić, w odróżnieniu ode mnie.
- Nie łam się Dyśka!- przysiadła się do mnie i mocno przytuliła.- Nigdzie nie pojedziesz, Twoja kochana "siostra" na to nie pozwoli.- uśmiechnęła się tajemniczo.
- A co będę pracować z Tobą?- spojrzałam na nią rozbita, nie miałam pojęcia co tym razem wymyśliła.
- Chciałabyś... Ale nie dziewczyno, mam dla Ciebie coś tysiąc razy lepszego. Sama bym z największą chęcią wzięła tą robotę, ale nie mam takich zdolności jak Ty, niestety.
Teraz byłam już naprawdę bardzo ciekawa tego co ma mi do powiedzenia. Spojrzałam na nią błagalnie, żeby nie trzymała mnie już w niepewności.
- Więc tak..- zaczęła- Po pracy skoczyłam na Podpromie- moje oczy zrobiły się wielkie jak spodki, ale nie przerwałam jej- Coś mnie tam ciągnęło normalnie i miałam rację. Wcześniej wywołałam Twoje wczorajsze zdjęcia no i udałam się na hale. Na początku nie miałam pojęcia gdzie iść i z kim rozmawiać, ale zaczepił mnie pewien pan, więc powiedziałam mu o co chodzi, a on zaprowadził mnie do jakiegoś biura i przysłał takiego fajnego wysokiego blondyna, Tomka. Pokazałam mu te zdjęcia i zapytałam czy nie szukają kogoś, no, kto amatorsko mógłby robić zdjęcia. Oczywiście okazało się, że mają już całą obstawę fotografów na mecze Plus Ligii.
Przez chwilę słuchając jej wstrzymywałam oddech, dopiero teraz zeszło ze mnie powietrze.
- No to dziękuję, już po robocie..
- Czekaj, no. Powiedział, że miałby jednak dla Ciebie inną ofertę, tylko, że musi to z kimś omówić, więc zostawiłam Twój numer. Nie ma za co.- zmilkła i uśmiechnęła się lekko.
Już miałam rzucić się w jej ramiona i przytulić najmocniej jak potrafię, ale w tej chwili z mojego pokoju dobiegł dźwięk dzwonka komórki. Spojrzałam na Marysie a ona na mnie. Zerwałam się w jednej chwili i po kilku sekundach już trzymałam telefon przy uchu.
- Tak słucham.
- Dzień dobry, czy rozmawiam z Panią Dominiką Kwiatkowską?
- Tak, to ja..- głos mi drżał, a w myślach miałam już tylko czarny scenariusz, bo pewnie dzwonią po to tylko by powiedzieć, że nic z tego.
- Z tej strony Tomasz Romanowski, jakąś godzinę temu rozmawiałem z Pani przyjaciółką, bardzo spodobały mi się zdjęcia, które mi pokazała, mojemu szefowi również, jednak nie możemy Pani zatrudnić jako fotografa meczów Plus Ligi.
Było mi cholernie źle, chociaż przecież wiedziałam, że tak będzie. Już chciałam podziękować za fatygę i się rozłączyć, ale wtedy znów odezwał się Tomek.
- Mam nadzieję, że jednak chciałaby Pani z nami współpracować, dlatego mamy dla Pani pewną propozycję. Potrzebny nam ktoś dodatkowy na mecze młodzików. Nie cieszą się jeszcze taką popularnością, ale to zrozumiałe, w końcu to inny poziom.
- Ale...- w jednej chwili przypominało mi się coś bardzo ważnego- Ja nie mam wykształcenia związanego z fotografią...
- To nic, w końcu nie powiedziałem, że szukamy profesjonalisty. Po prostu staramy się dawać szanse młodym, utalentowanym ludziom. To jak, mogę na Panią liczyć, czy nie interesuje Panią taka propozycja?
- Interesuje, bardzo interesuje.- znów uwierzyłam, że wszystko będzie dobrze.
- Świetnie. Czy może Pani pojawić się jutro na Podpromiu?
- Tak, tak oczywiście.
- To może o 9? Proszę o mnie pytać, powinna mnie Pani łatwo znaleźć, a wtedy podpiszemy umowę i porozmawiamy odnośnie sprzętu.
- Oczywiście będę, bardzo dziękuję.
- Nie ma za co. Do zobaczenia.
- Do widzenia.- włączyłam czerwoną słuchawkę, rzuciłam telefon na łóżko i pobiegłam mocno przytulić przyjaciółkę.
___________________________________________________________________________
No i jest dwójka, chyba nawet trochę dłuższa niż poprzedni rozdział :)
Za mało mi tu siatkarzy, ale historia dopiero się rozkręca i w kolejnym rozdziale
będzie ich już więcej ;)
Pozdrawiam cieplutko :D
niedziela, 10 marca 2013
I.
Nareszcie w domu- pomyślałam i zamknęłam za sobą drzwi. Pudła przesunęłam pod ścianę by zajmowały jak najmniej przestrzeni, po czym odłożyłam torebkę i zdjęłam kurtkę.
- Dyśka to Ty?- usłyszałam z kuchni głos przyjaciółki.
- Pewnie, że ja. A niby kto, Święty Mikołaj?- wyminęłam kartony i udałam się do kuchni.
- Oj no nie wiem. Miałam nadzieję, że wpadł mi właśnie do domu jakiś przystojny siatkarz.- Marysia uśmiechnęła się szeroko i puściła mi oczko.
- Marzenia- westchnęłam i omiotłam pomieszczenie badawczym spojrzeniem.- Widzę, że ogarnęłaś tu wszystko.
- No a jak. Cały dzień siedzę w domu to co miałam robić?
- No to dobrze, pomożesz mi rozpakować resztę moich rzeczy i będziemy miały skończoną przeprowadzkę.
- Będzie można zrobić imprezę.- ucieszyła się brunetka.
Usiadłam na krześle naprzeciw okna, oparłam głowę o dłonie i westchnęłam smutno.
-Tylko wiesz, same będziemy musiały świętować. W końcu nikogo tu nie znamy.
- To poznamy.- dziewczyna stanęła za mną i położyła mi dłonie na ramionach.- Nie łam się, zobaczysz to miasto przyniesie nam szczęście, mówię Ci.
Uśmiechnęłam się lekko. Już to sobie wyobrażałam. Znajdę wymarzoną pracę, poznam dwumetrowego, przystojnego faceta, a potem wybudujemy sobie śliczny domek i będziemy mieć gromadkę dzieci. Wywróciłam oczami i pokiwałam przecząco głową. Dobrze wiedziałam, że życie nie jest takie piękne, dlatego powinnam zmienić wizję przyszłego życia, bo z obecnej nic nie wyjdzie.Spojrzałam na zegarek, dochodziła 16.
- Maryś zbieraj się, trzeba się szykować na mecz.
Brunetka spojrzała na mnie, potem na zegarek i znowu na mnie.
- Mecz jest za dwie godziny...
- Tak, ale czy uważasz, że tak szybko trafimy na halę?- spytałam z powątpiewaniem.- Mieszkamy tu dopiero kilka dni, nie znamy jeszcze miasta, jak to sobie wyobrażasz, że dotrzemy tam w 10 minut?
- No dobrze już dobrze, masz rację. Ciągle się zapominam. W takim razie pierwsza zajmuje łazienkę.- ledwie zdążyła mi to zakomunikować i już jej nie było.
W czasie kiedy moja łazienka była okupowana przez przyjaciółkę nalałam sobie soku i zrobiłam kilka tostów, które pochłonęłam w zatrważającym tempie. Cała ta przeprowadzką była dość męcząca, dlatego razem z Marysią ledwie znajdowałyśmy czas na coś oprócz niej. Dopiero dziś byłyśmy już prawie na finiszu i mogłyśmy sobie pozwolić na nasz pierwszy mecz na Podpromiu. Kolejne marzenie miało się spełnić za niecałe dwie godziny. Byłam bardzo przejęta. Do tej pory byłam już na kilku meczach, ale zawsze chciałam poczuć atmosferę Rzeszowskiej hali.
Gdy dostałam się już do łazienki wzięłam szybki prysznic, nałożyłam lekki makijaż, wskoczyłam w mojego kochanego pasiaka, którego dopiero kilka miesięcy temu nabyłam, dlatego był jeszcze stosunkowo "czysty". Widniał na nim tylko autograf Igły, Zibiego i Pita. Miałam nadzieję, że dzisiaj to grono powiększy się o jeszcze kilka podpisów. Szybko sprawdziłam jeszcze czy w torebce mam aparat i pisak, po czym udałyśmy się z Marysią do samochodu. Na halę dotarłyśmy dopiero 15 minut przed meczem. Wszystkie miejsca były już prawie zajęte, cieszyłam się, że już tydzień wcześniej udało mi się zamówić bardzo dobre miejsca, dlatego teraz miałyśmy świetny widok na to co dzieje się na boisku. Dziś graliśmy mecz z jedną ze słabszych
ekip tego sezonu- Częstochową. Każdy zdawał sobie sprawę z tego, że wygraną mamy prawie w kieszeni dlatego też spotkanie zostało rozegrane w trzech szybkich setach na naszą korzyść. Wspaniale było widzieć uśmiechy na twarzach swoich ukochanych graczy. Razem z Marysią zostałyśmy na hali prawie do rozejścia się wszystkich. Dopiero gdy ostatni zawodnik udał się do szatni my udałyśmy się na korytarz.
- Dyśka widziałaś?- zaczepiła mnie brunetka gdy tylko opuściłyśmy halę.
- Co znowu?- zatrzymałam się i zaczęłam rozglądać na każdą stronę.
- Piter!- szepnęła dziewczyna- Poszedł tam.- i wskazała mi jakieś drzwi kilka metrów od nas.
- No to co?
- Jak to co? Pójdę mu pogratulować wygranej, idziesz ze mną?- spojrzała na mnie.
- Nieee...- rozejrzałam się jeszcze raz i zobaczyłam automat z napojami.- On teraz na pewno chce trochę spokoju.
- Oj tam, przecież chcę tylko chwilę z nim pogadać, chyba go tym nie zamęczę co?
- A rób jak chcesz, ja zostaje, zaczekam na Ciebie i napije się czegoś.
- Okej- rzuciła moja przyjaciółka i już jej nie było.
Rozejrzałam się kolejny raz. Hala zdawała się już prawie opuszczona, choć dobrze wiedziałam, że siatkarze są zapewne jeszcze w szatni, albo przygotowują się do wyjścia. Podeszłam do automatu, wrzuciłam pieniądze i wybrałam gorącą czekoladę.
- To chyba nie zdrowe, takie słodkości o tej porze- usłyszałam rozbawiony głos za sobą. Serce zaczęło walić mi jak oszalałe. Tylko jedna osoba posiadała tak cudowny głos, ale chyba mój mózg płatał mi figla, bo jakim cudem on mógł być tutaj. Obróciłam się powoli i musiałam stwierdzić, że wcale się nie pomyliłam, to był właśnie...
_______________________________________________
Więc jest pierwszy :) Mam nadzieję, że się podoba.
Myślę, że zmiany, które pojawiły się w grafice są na tyle wystarczające, że teraz już
dobrze się czyta, jeśli zaś nie, wtedy myślę, że całkowicie zrezygnuje z obrazka w tle.
Jeśli chcecie możecie w komentarzach zostawiać linki do swoich blogów bardzo chętnie
na nie zajrzę :)
Mam również pytanie, mimo, że mniej więcej wiem o jakim siatkarzu chciałabym pisać,
to interesuje mnie kogo wy widzielibyście na miejscu tego tajemniczego siatkarza?
Czekam na odpowiedzi :)
Pozdrawiam E.
- Dyśka to Ty?- usłyszałam z kuchni głos przyjaciółki.
- Pewnie, że ja. A niby kto, Święty Mikołaj?- wyminęłam kartony i udałam się do kuchni.
- Oj no nie wiem. Miałam nadzieję, że wpadł mi właśnie do domu jakiś przystojny siatkarz.- Marysia uśmiechnęła się szeroko i puściła mi oczko.
- Marzenia- westchnęłam i omiotłam pomieszczenie badawczym spojrzeniem.- Widzę, że ogarnęłaś tu wszystko.
- No a jak. Cały dzień siedzę w domu to co miałam robić?
- No to dobrze, pomożesz mi rozpakować resztę moich rzeczy i będziemy miały skończoną przeprowadzkę.
- Będzie można zrobić imprezę.- ucieszyła się brunetka.
Usiadłam na krześle naprzeciw okna, oparłam głowę o dłonie i westchnęłam smutno.
-Tylko wiesz, same będziemy musiały świętować. W końcu nikogo tu nie znamy.
- To poznamy.- dziewczyna stanęła za mną i położyła mi dłonie na ramionach.- Nie łam się, zobaczysz to miasto przyniesie nam szczęście, mówię Ci.
Uśmiechnęłam się lekko. Już to sobie wyobrażałam. Znajdę wymarzoną pracę, poznam dwumetrowego, przystojnego faceta, a potem wybudujemy sobie śliczny domek i będziemy mieć gromadkę dzieci. Wywróciłam oczami i pokiwałam przecząco głową. Dobrze wiedziałam, że życie nie jest takie piękne, dlatego powinnam zmienić wizję przyszłego życia, bo z obecnej nic nie wyjdzie.Spojrzałam na zegarek, dochodziła 16.
- Maryś zbieraj się, trzeba się szykować na mecz.
Brunetka spojrzała na mnie, potem na zegarek i znowu na mnie.
- Mecz jest za dwie godziny...
- Tak, ale czy uważasz, że tak szybko trafimy na halę?- spytałam z powątpiewaniem.- Mieszkamy tu dopiero kilka dni, nie znamy jeszcze miasta, jak to sobie wyobrażasz, że dotrzemy tam w 10 minut?
- No dobrze już dobrze, masz rację. Ciągle się zapominam. W takim razie pierwsza zajmuje łazienkę.- ledwie zdążyła mi to zakomunikować i już jej nie było.
W czasie kiedy moja łazienka była okupowana przez przyjaciółkę nalałam sobie soku i zrobiłam kilka tostów, które pochłonęłam w zatrważającym tempie. Cała ta przeprowadzką była dość męcząca, dlatego razem z Marysią ledwie znajdowałyśmy czas na coś oprócz niej. Dopiero dziś byłyśmy już prawie na finiszu i mogłyśmy sobie pozwolić na nasz pierwszy mecz na Podpromiu. Kolejne marzenie miało się spełnić za niecałe dwie godziny. Byłam bardzo przejęta. Do tej pory byłam już na kilku meczach, ale zawsze chciałam poczuć atmosferę Rzeszowskiej hali.
Gdy dostałam się już do łazienki wzięłam szybki prysznic, nałożyłam lekki makijaż, wskoczyłam w mojego kochanego pasiaka, którego dopiero kilka miesięcy temu nabyłam, dlatego był jeszcze stosunkowo "czysty". Widniał na nim tylko autograf Igły, Zibiego i Pita. Miałam nadzieję, że dzisiaj to grono powiększy się o jeszcze kilka podpisów. Szybko sprawdziłam jeszcze czy w torebce mam aparat i pisak, po czym udałyśmy się z Marysią do samochodu. Na halę dotarłyśmy dopiero 15 minut przed meczem. Wszystkie miejsca były już prawie zajęte, cieszyłam się, że już tydzień wcześniej udało mi się zamówić bardzo dobre miejsca, dlatego teraz miałyśmy świetny widok na to co dzieje się na boisku. Dziś graliśmy mecz z jedną ze słabszych
ekip tego sezonu- Częstochową. Każdy zdawał sobie sprawę z tego, że wygraną mamy prawie w kieszeni dlatego też spotkanie zostało rozegrane w trzech szybkich setach na naszą korzyść. Wspaniale było widzieć uśmiechy na twarzach swoich ukochanych graczy. Razem z Marysią zostałyśmy na hali prawie do rozejścia się wszystkich. Dopiero gdy ostatni zawodnik udał się do szatni my udałyśmy się na korytarz.
- Dyśka widziałaś?- zaczepiła mnie brunetka gdy tylko opuściłyśmy halę.
- Co znowu?- zatrzymałam się i zaczęłam rozglądać na każdą stronę.
- Piter!- szepnęła dziewczyna- Poszedł tam.- i wskazała mi jakieś drzwi kilka metrów od nas.
- No to co?
- Jak to co? Pójdę mu pogratulować wygranej, idziesz ze mną?- spojrzała na mnie.
- Nieee...- rozejrzałam się jeszcze raz i zobaczyłam automat z napojami.- On teraz na pewno chce trochę spokoju.
- Oj tam, przecież chcę tylko chwilę z nim pogadać, chyba go tym nie zamęczę co?
- A rób jak chcesz, ja zostaje, zaczekam na Ciebie i napije się czegoś.
- Okej- rzuciła moja przyjaciółka i już jej nie było.
Rozejrzałam się kolejny raz. Hala zdawała się już prawie opuszczona, choć dobrze wiedziałam, że siatkarze są zapewne jeszcze w szatni, albo przygotowują się do wyjścia. Podeszłam do automatu, wrzuciłam pieniądze i wybrałam gorącą czekoladę.
- To chyba nie zdrowe, takie słodkości o tej porze- usłyszałam rozbawiony głos za sobą. Serce zaczęło walić mi jak oszalałe. Tylko jedna osoba posiadała tak cudowny głos, ale chyba mój mózg płatał mi figla, bo jakim cudem on mógł być tutaj. Obróciłam się powoli i musiałam stwierdzić, że wcale się nie pomyliłam, to był właśnie...
_______________________________________________
Więc jest pierwszy :) Mam nadzieję, że się podoba.
Myślę, że zmiany, które pojawiły się w grafice są na tyle wystarczające, że teraz już
dobrze się czyta, jeśli zaś nie, wtedy myślę, że całkowicie zrezygnuje z obrazka w tle.
Jeśli chcecie możecie w komentarzach zostawiać linki do swoich blogów bardzo chętnie
na nie zajrzę :)
Mam również pytanie, mimo, że mniej więcej wiem o jakim siatkarzu chciałabym pisać,
to interesuje mnie kogo wy widzielibyście na miejscu tego tajemniczego siatkarza?
Czekam na odpowiedzi :)
Pozdrawiam E.
piątek, 8 marca 2013
Prolog
Przechylam kolejny raz kieliszek. Moje kubki smakowe rozpoznają cierpki smak wina. Dziwne, ale nigdy nie lubiłam tego trunku. Dopiero od kilku lat przepadam za nim jak niegdyś za czekoladą. Otulam się szczelniej kocem i pozwalam sobie odpłynąć w niebyt wspomnień. Gdyby kiedyś ktoś powiedział mi, że będę kiedyś w tym miejscu wyśmiałabym go bez żadnych skrupułów. Bo niby jak, ja młoda dziewczyna z małej miejscowości mogłabym stać się popularna i to popularna w ten dobry sposób. Dzięki temu poznałam wiele osób, które szczerze pokochałam. Zawsze byłam bardzo zachowawcza, nie potrafiłam okazywać uczuć.
Uśmiechnęłam się.
No właśnie, kiedyś byłam zupełnie inna. Tak bardzo cieszę się, że moje życie się zmieniło. Ale musiałam dojść do tego sama, często wiele wyrzeczeń, wiele łez, ale dałam radę.
Z błogiego stanu wspomnień wyszarpnął mnie mój ukochany, wracając do domu. Drzwi skrzypnęły cicho, a po chwili mój olbrzym był już przy mnie.
- Raczysz się winkiem tak beze mnie? Nie ładnie.- cmoknął z aprobatą i uśmiechnął się do mnie szeroko po czym przysunął się bliżej i złożył na moich ustach krótki pocałunek.
Uśmiechnęłam się równie szeroko jak on. Do tej pory nie mogłam uwierzyć, że mam kogoś takiego obok siebie. Przez większość sezonu dzieliły nas kilometry, ale nie narzekałam. Wtedy mocno zaciskałam usta i mówiłam sobie, że dam radę, że przecież on wróci, a wtedy znów będę go miała tylko dla siebie. Dobrze wiedziałam, że i on marzy by być ciągle przy mnie, ale przecież nie mogłam konkurować z jego drugą miłością. Siatkówka. Oboje ją kochamy, ja jako kibic, on jako profesjonalny gracz. Ale tak samo jak i dla niego, jest ona moim sposobem na życie. Przez myśl przebiegają mi właśnie dziesiątki meczy i miliony tych wspaniałych ludzi. Siatkówka to nie tylko sport, nie tylko kibice i boisko. Kibice innych dyscyplin to tylko kibice, my jesteśmy rodziną.
- Jeśli będziesz tak dobry i skoczysz po kieliszek, naleję Ci troszeczkę, tak tyci, tyci.- uśmiecham się łobuzersko.- Wiesz, że Ci za dużo nie wolno.
- Oj tam, oj tam- macha ręką i udaje się po szkło.
Już po chwili mam go znów przy sobie. Razem pijemy wino i cieszymy się swoim towarzystwem. Tak bardzo chciałabym by było już tak zawsze. Szczerze wierzę, że nic nigdy nas nie rozdzieli.
Tak bardzo się mylę.
______________________________________________
Witam wszystkich :) No to ruszam z kolejnym opowiadaniem,
tym razem siatkówka, to co kocham najbardziej.
Jeśli chodzi o wygląd bloga to na razie przepraszam, ale tak o to właśnie
będzie się prezentował, gdyż nie mam czasu, ani jakiejś specjalnej
weny, żeby ogarnąć te wszystkie szablony i inne pierdoły ;)
Ale myślę, że i z tym się kiedyś uporam.
A jak na razie zapraszam do czytania i komentowania, pozdrawiam :)
Uśmiechnęłam się.
No właśnie, kiedyś byłam zupełnie inna. Tak bardzo cieszę się, że moje życie się zmieniło. Ale musiałam dojść do tego sama, często wiele wyrzeczeń, wiele łez, ale dałam radę.
Z błogiego stanu wspomnień wyszarpnął mnie mój ukochany, wracając do domu. Drzwi skrzypnęły cicho, a po chwili mój olbrzym był już przy mnie.
- Raczysz się winkiem tak beze mnie? Nie ładnie.- cmoknął z aprobatą i uśmiechnął się do mnie szeroko po czym przysunął się bliżej i złożył na moich ustach krótki pocałunek.
Uśmiechnęłam się równie szeroko jak on. Do tej pory nie mogłam uwierzyć, że mam kogoś takiego obok siebie. Przez większość sezonu dzieliły nas kilometry, ale nie narzekałam. Wtedy mocno zaciskałam usta i mówiłam sobie, że dam radę, że przecież on wróci, a wtedy znów będę go miała tylko dla siebie. Dobrze wiedziałam, że i on marzy by być ciągle przy mnie, ale przecież nie mogłam konkurować z jego drugą miłością. Siatkówka. Oboje ją kochamy, ja jako kibic, on jako profesjonalny gracz. Ale tak samo jak i dla niego, jest ona moim sposobem na życie. Przez myśl przebiegają mi właśnie dziesiątki meczy i miliony tych wspaniałych ludzi. Siatkówka to nie tylko sport, nie tylko kibice i boisko. Kibice innych dyscyplin to tylko kibice, my jesteśmy rodziną.
- Jeśli będziesz tak dobry i skoczysz po kieliszek, naleję Ci troszeczkę, tak tyci, tyci.- uśmiecham się łobuzersko.- Wiesz, że Ci za dużo nie wolno.
- Oj tam, oj tam- macha ręką i udaje się po szkło.
Już po chwili mam go znów przy sobie. Razem pijemy wino i cieszymy się swoim towarzystwem. Tak bardzo chciałabym by było już tak zawsze. Szczerze wierzę, że nic nigdy nas nie rozdzieli.
Tak bardzo się mylę.
______________________________________________
Witam wszystkich :) No to ruszam z kolejnym opowiadaniem,
tym razem siatkówka, to co kocham najbardziej.
Jeśli chodzi o wygląd bloga to na razie przepraszam, ale tak o to właśnie
będzie się prezentował, gdyż nie mam czasu, ani jakiejś specjalnej
weny, żeby ogarnąć te wszystkie szablony i inne pierdoły ;)
Ale myślę, że i z tym się kiedyś uporam.
A jak na razie zapraszam do czytania i komentowania, pozdrawiam :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)