piątek, 31 maja 2013

XVIII.

Zaledwie wczoraj Paul opuścił Rzeszów, a mi już było ciężko bez niego. Usiadłam samotnie w kuchni i włączyłam czajnik elektryczny. Zegarek pokazywał dopiero 7:15 ale nie potrafiłam już zasnąć. Spojrzałam za okno, ulice powoli znów robiły się czarne. Całą noc gęsto padał śnieg, więc służby drogowe miały ogrom roboty. Cieszyłam się, że nie muszę nigdzie wychodzić w taką pogodę. Uwielbiałam zimę, ale dziś nawet ona nie sprawiała mi radości. Woda w czajniku właśnie się zagotowała, więc wstałam i wyjęłam z szafki kubek, wrzuciłam do niego torebkę herbaty i zalałam wrzątkiem. Wróciłam na swoje poprzednie miejsce i jeszcze raz spojrzałam na kartkę od Marysi.

Zostaję u Piotrka.
Nic się nie martw.
Będę w domu o 11.
Kocham Cię, pa :*

Maryś była szczęściarą. Miała wymarzonego chłopaka, robotę, którą lubiła no i miała z kim spędzić Boże Narodzenie. Momentalnie pomyślałam o rodzicach. Tęskniłam..bardzo. Jednak podjęłam już decyzję, że dziś jest za późno by wracać do domu, w końcu mój dom znajdował się na drugim końcu Polski. Po świętach miałam kilka dni wolnego, więc postanowiłam, że wtedy pojadę w rodzinne strony. Lotman przecież wracał dopiero przed Sylwestrem, wiec o nic nie musiałam się martwić. Zastanawiałam się tylko co zrobię ze sobą przez kolejne trzy dni. Moja kochana przyjaciółka mówiła, że od razu po Wigilii u Piotrka wraca do domu, więc może nie będę tak zupełnie sama. Upiłam łyk herbaty i skrzywiłam się. Nawet o tym by posłodzić herbatę zapomniałam. Ten dzień już od początku nie wydawał mi się rewelacją.

Dokładnie kwadrans przed 11 do domu wróciła Marysia.
- Co tu się dzieje?- zapytała zatrzymując się w progu kuchni.
- Sprzątam.- odpowiedziałam spokojnie, wkładając kolejny garnek do szafki.
- Dzisiaj? Sprzątasz? Dyśka po co?- kucnęła obok mnie..
- A co mam robić? A tak przynajmniej na święta będzie błysk.- wzruszyłam ramionami.
- Chowaj te graty, ugotujemy jakieś potrawy na wieczór, od Piotrka wracam o 20, więc spokojnie zjemy sobie kolacje razem.- uśmiechnęła się do mnie lekko- Głupio mi, że tak Cie tu zostawiam, może zapytam Pita czy możesz pójść z nami do jego rodziców?- spojrzała na mnie z troską, a uśmiech znikł.
- Ani mi się waż, nigdzie nie idę. Masz się dobrze bawić i zrobić dobre wrażenie na Nowakowskich rozumiesz?
- Tak…- powiedziała cicho.
- Babo więcej wigoru!- uśmiechnęłam się i zapakowałam wszystkie garnki do szafki- A teraz bierzemy się za jedzonko.
- Zaraz muszę odebrać.
Spojrzałam na przyjaciółkę, która wyjęła wibrującą komórkę z kieszeni i ruszyła do swojego pokoju.
- Słucham.- rzuciłam do słuchawki.
- Co to za sprawa o której chciałaś porozmawiać?- zapytał Achrem.
- Piotrek mówił mi, że spędzasz z rodziną Wigilię u Ignaczaków, więc mam małą prośbę.
- A coś się stało? O co chodzi?- Alek chyba trochę się zaniepokoił.
- Po prostu jest taka sytuacja, że Dominika zostaje dzisiaj w domu i chciałam zapytać czy byście ją przygarnęli? Ja nie mogę z nią zostać, a nie chce żeby siedziała w domu sama.
- Przecież Dyśka miała jechać do rodziny.- w jego głosie wyczułam zaskoczenie.
- Yhym… Tak wszystkim powiedziała, ale jest zupełnie inaczej.
- W takim razie zaraz do niej zadzwonię i zaproszę na naszą Wigilię.
- Czekaj! Jeśli teraz po nią zadzwonisz, nie zgodzi się. Musimy inaczej to rozegrać.
- W takim razie przyjadę po nią przed kolacją.
- Dziękuję Alku. Bardzo Ci dziękuję.
- Nie żartuj.- zaśmiał się- Dobrze, że zadzwoniłaś, w innym razie nic bym nawet nie wiedział.
- No dobrze. Na razie.      
- Dyśka ja już wychodzę!- usłyszałam głos przyjaciółki w przedpokoju, więc wyszłam ze swojego pokoju by się z nią pożegnać.
- Baw się dobrze kochana i złóż tam wszystkim życzenia w moim imieniu.- lekko przytuliłam Marysię po czym okręciłam ją dookoła- Piotrek padnie na Twój widok.                         
- Dzięki, dzięki. Trzymaj się ja już lecę, pa.- cmoknęła mnie w policzek i zniknęła za drzwiami.                                                                                                                                                Nie zdążyłam nawet wrócić do pokoju bo rozległo się głośne pukanie do drzwi. Ciekawe czego zapomniała?- pomyślałam i wróciłam do drzwi i otworzyłam je. Jednak zamiast Marysi w wejściu zobaczyłam Achrema. Bardzo się zdziwiłam jego widokiem.                                                                        - Cześć Aluś, co Ty tu robisz? Wchodź, proszę.- zaprosiłam go do środka i czekałam na to co ma mi do powiedzenia.                                                                                                                                               - Dyśka dlaczego nie mówiłaś, że zostajesz na święta w Rzeszowie?- wszedł do środka i zdjął kurtkę, którą powiesiłam do szafy i ruszyłam do salonu. 
Nie chciałam mu wszystkiego wyjaśniać. Nie miałam na to siły. Za sobą usłyszałam jego kroki i już po chwili siedział w fotelu naprzeciw mnie i wpatrywał się we mnie z uwagą.
- Miałam jechać do rodziców, ale dzisiaj stwierdziłam, że nie ma sensu tłuc się na drugi koniec Polski, kiedy na drogach pełno tłumów, pojadę do nich jak ten ruch się trochę opanuje.                                             -Więc dlaczego nie powiedziałaś nikomu, że zostajesz? Paul wie?- dopytywał dalej.
- Nie wie.. Przecież to tylko kilka dni, a potem i tak pojadę.
- Ale to najważniejsze dni, a Ty chciałaś spędzić je sama. Nie rozumiem Cię.- na czole przyjmującego pojawiło się kilka zmarszczek- Dobrze, że Marysia powiedziała mi wszystko. Zapomniałaś, że masz tu brata?- uśmiechnął się lekko.
Jak zwykle odwzajemniłam jego uśmiech, bo po prostu inaczej nie potrafiłam.
- Więc to Marysia... Chyba muszę z nią pogadać..- wywróciłam oczami a Alek spojrzał na mnie groźnie.
- Tak, możesz jej podziękować, że chociaż ona w tym domu myśli.
- Ej, to było chamskie!- zaśmiałam się głośno, a siatkarz zrobił to samo.
- A może to nie prawda?- zapytał ciągle rozbawiony.
- Fajnego mam brata nie ma co.- udałam obrażoną.
- Nie fochaj tylko idź się przebrać i jedziemy.- uśmiechnął się do mnie słodko.
- Że co?- mój foch zniknął w ciągu sekundy.
- To co słyszałaś. Jedziesz ze mną do Igły. Dzieciaki na pewno się ucieszą, w końcu je poznasz.
- Nie mogę z Tobą jechać. Nie mogę tak po prostu się wpraszać.- spojrzałam na Alka poważnie.
Kapitan odetchnął głośno parę razy i pokręcił głową.
- Jesteś niemożliwa. Proszę Cię idź się ubierać, mamy pół godziny, a chyba widziałaś jakie są drogi. I przestań opowiadać głupoty. Wszyscy już na nas czekają, a jak nie chcesz iść to Cie wyniosę. Przecież Igła nie wpuści mnie do domu bez Ciebie, nie wspominając już o Iwonie. Więc proszę Cię jeszcze raz, nie rób kłopotów.
Chwilę patrzyłam na Alka i analizowałam jego słowa. W moich oczach pojawiły się łzy, które bez mojej zgody spłynęły powoli po policzkach. Byłam szczęściarą,  że miałam takich przyjaciół. Sama nie wiedziałam czym na nich zasłużyłam, ale wiedziałam, że nie wypłacę się za to do końca życia.
- Dyśka czemu Ty płaczesz? Co jest?- Alek szybko kucnął obok mnie i złapał za ręce. Chyba nie spodziewał się takiej reakcji z mojej strony i teraz martwił się, że powiedział coś nie tak.
- Nic, nic Aluś. Tylko ciesze się, że mam takich przyjaciół.
Achrem wyraźnie odetchnął z ulgą i pomógł mi wstać.
- A teraz uciekaj się wyszykować, ale ostrzegam, masz mało czasu.- puścił mi oczko.
- Okey. Zaraz będę gotowa. A Ty idź do kuchni i wyjmij z lodówki sernik. Może to niewiele, ale nie chce iść tak z pustymi rękami.
- Robi się.- odpowiedział siatkarz i zniknął w kuchni.
Szybko pobiegłam do pokoju po coś do przebrania, otworzyłam szafę na oścież i westchnęłam głośno. Z racji tego, że nie miałam już czasu złapałam szybko „małą czarną”, czystą bieliznę i rajstopy. Popędziłam z tym wszystkim do łazienki, wzięłam szybki prysznic i ubrałam się. Wysuszyłam szybko włosy i umalowałam się lekko. Nie wiem jakim cudem, ale dziś moje włosy nie stawiały większego oporu, więc przejechałam po nich jeszcze szybko prostownicą, spryskałam lakierem i o dziwo, wyglądało to całkiem znośnie. Wyszłam z łazienki, w salonie czekał już Alek ubrany w kurtkę i z blaszką ciasta w rękach, uśmiechnął się tylko do mnie po czym wstał i skierował do wyjścia. Ubrałam jeszcze szpilki na stopy, owinęłam się szalikiem i ubrałam grubą kurtkę. W ostatniej chwili przypomniałam sobie o torebce, więc wpadłam do pokoju chwyciłam ją, wrzuciłam do środka telefon i portfel i wróciłam do Achrema.
- Gotowa?- zapytał.
- Teraz już chyba tak.- rozejrzałam się jeszcze raz po mieszkaniu, wzięłam kluczyki po czym wyszliśmy na zewnątrz, zamknęłam drzwi i ruszyliśmy do samochodu.
- Witam kochani!- Iwona otworzyła nam drzwi i spojrzała na mnie karcącym spojrzeniem- A Ty maleńka będziesz się grubo tłumaczyć.- powiedziała poważne po czym się uśmiechnęła.
Alek podał mi ciasto, więc szybko je chwyciłam i podałam pani Ignaczak.
- I myślisz, że ten serniczek odkupi Twoje winy?- uniosła lekko brew.
- Tak...?- spytałam cicho.
- Hmmm... To dobrze myślisz.
Wszyscy troje wybuchnęliśmy śmiechem po czym Iwona kazała nam ściągać kurtki i zaprosiła do salonu, gdzie Krzyś już biegał z kamerą, nagrywając swoje pociechy. Żona Alka i jego synowie też już tu byli. Zastanawiałam się czy jesteśmy już w komplecie, a moje spekulacje potwierdził Igła.
- Witam, witam! Więc jesteśmy już wszyscy! Także możemy zasiadać do stołu.
- Tato, a widziałeś już pierwszą gwiazdkę?- zapytał Sebastian, a ja przeniosłam swój wzrok na chłopca.
- Właśnie Krzysiu, bez gwiazdki nie zaczniemy.- poparłam małego Ignaczaka, za co zostałam obdarowana uśmiechem.
Podeszłam do chłopca i się przywitałam, po czym poznałam jeszcze córkę Igły, a potem synów Alka. I pomyśleć, że kiedyś nie lubiłam dzieci- przemknęło mi przez myśl. Od jakiegoś czasu byłam bardzo związana z każdym małym szkrabem, pewnie dlatego, że im więcej miałam lat tym częściej myślałam o własnym dziecku. Dlatego szybko nawiązałam dobry kontakt z dziećmi i zamiast pomagać Iwonie i Natalii przy kolacji, bawiłam się z maluchami.
- Tato! Już jest!- zawołała moja imienniczka, która wpatrywała się właśnie uparcie w niebo.
- Kto? Mikołaj?- droczył się z nią Krzyś.
- Tatooooo...- jęknęła dziewczynka- Gwiazdka!
- No to zapraszam do stołu.
Wszyscy zajęli miejsca dookoła dużego, pięknie przystrojonego stołu, a Igła odczytał fragment z Pisma Świętego. Pomodliliśmy się jeszcze, połamaliśmy opłatkiem i złożyliśmy sobie życzenia. Kiedy na talerzach pojawiła się pierwsza potrawa, ktoś zadzwonił do drzwi.
- Niezapowiedziany gość.- szepnął Sebastian, spojrzeliśmy najpierw na niego a potem w stronę drzwi. Krzysiek wstał i poszedł otworzyć. Po chwili usłyszeliśmy w przedpokoju głos mężczyzny, a ja zamarłam. Poczułam jak krew odpływa mi z twarzy, a ręce się pocą. Igła wrócił do salonu z szerokim uśmiechem na ustach, a za nim wszedł dobrze znany nam siatkarz.
- Kochani, mamy gościa!- powiedział wesoło Ignaczak, a moje serce na ułamek sekundy się zatrzymało, gdy zrozumiałam, że mój słuch nie płata mi figli.

3 komentarze:

  1. Ulala Ziomek przyszedł, no to będzie się działo;DD czekam z niecierpliwością na kolejny epizod i nie każ czekać zbyt długo, plisssss ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może jednak ona będzie z Łukaszem, bo z prologu by tak wynikało;D ojjj trzymasz w napięciu, cały czas o tym myślę teraz ;DDD będzie mi się śniło po nocach;D pozdrawiam;p

      Usuń
  2. Znowu Łukasz ?!?! Oby się tu nic nie wydarzyło... Paula nie ma... Oj Dyśka nie daj się :) pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń