poniedziałek, 3 czerwca 2013

XIX.

- Łukasz!- powiedziała zaskoczona Iwona i wstała by przywitać się z gościem, Ziomek wręczył jej butelkę jakiegoś wina i burknął coś o tym, że nie chciał przyjść z pustymi rękoma.
Ktoś odchrząknął głośno, a właściwie nie ktoś tylko Alek, więc spojrzałam w jego stronę. Wpatrywał się we mnie intensywnie z uniesionymi brwiami jakby pytając co teraz, a jednocześnie jego spojrzenie jakby przepraszało, że mnie w to wciągnął. Nigdy nie rozmawiałam z nim na temat Łukasza, ale domyślam się, że swoje wiedział. Wzruszyłam tylko ramionami i uśmiechnęłam się nikle, dając mu znak, że się nie gniewam, bo przecież nikt nie mógł wiedzieć, że Ziomek się zjawi. Dopiero teraz dotarło do mnie, że on powinien być gdzieś w Rosji, ze swoją żoną, więc dlaczego jest tutaj?
- Siadaj brachu, właściwie już zaczęliśmy, ale zdążyłeś na najlepsze smakołyki.- puścił mu oczko Igła, a ja zorientowałam się, że Krzysiek wskazuje Ziomkowi miejsce obok mnie.
No tak! Miałam ochotę strzelić się w czoło, nie mogłam usiąść gdzie indziej tylko akurat przy miejscu zabłąkanego gościa.
Żygadło obszedł cały stół, z każdym się przywitał i złożył krótkie życzenia. Dzieciaki były zachwycone jego obecnością, zapewne był wspaniałym wujkiem.
- Wszystkiego najlepszego Dominika.- wreszcie stanął obok mnie z małym kawałkiem opłatka. Z talerzyka szybko chwyciłam resztkę swojego i z wymuszonym uśmiechem przełamałam się z nim tym opłatkiem- Zdrowia, radości, spełnienia marzeń.- wyliczał dalej.
- Dziękuję, Tobie też życzę wszystkiego dobrego, samych złotych medali i co najważniejsze zdrowia, żeby wszystkie kontuzje Cie omijały.
- Dziękuję.- przytulił mnie lekko i złożył na moich policzkach po buziaku, a mnie owiał jego zapach i wszystko wróciło.
Kiedy już się ode mnie odsunął spojrzałam w jego oczy i utonęłam, a serce zaczęło mi tak szybko i głośno bić, że chyba wszyscy w tym pomieszczeniu je słyszeli. Opanowałam się jednak i wróciłam do mojego posiłku, a Łukasz zajął miejsce obok.
Przez całą kolacje wszyscy prowadzili rozmowy w optymistycznym tonie, a mnie nadal nurtowało pytanie co robi tu Żygadło. Nikt jednak nie zapytał go o to, a mi chyba po prostu nie wypadało.
Wszyscy opowiadaliśmy naszemu gościowi o tym jak  wygląda sezon w Rzeszowie. Krzysiek i Alek z perspektywy gracza, Iwona i Natalia z perspektywy wiernych fanek zajmujących miejsca dla rodziny, dzieciaki przekrzykiwały się by opowiadać swoje wrażenia z meczy, a ja dodałam parę zdań na temat tego jak pracuje się z młodymi Resoviakami. Ziomek również opowiadał nam o mroźnej Rosji i temperaturach grubo poniżej zera oraz o tym jak to wszystko wpływa na samopoczucie podczas gry.
Po kolacji Sebastian, Dominika, Igor i Daniel otworzyli swoje prezenty i radości było co niemiara. Rodzice również dostali upominki od swoich pociech, tylko ja z Łukaszem nie pasowałam trochę do tego obrazka. Zazdrościłam Igle i Alkowi takich rodzin, sama obecnie nie miałam się nawet do kogo przytulic, ale nie zamierzałam narzekać, ponieważ miałam najlepszych przyjaciół na świecie i chciałam cały czas o tym pamiętać. Kiedy usłyszałam dźwięk mojej komórki, zerwałam się od stołu i przepraszając wszystkich udałam się do przedpokoju by odebrać.
 - Słucham.
- Dyśka wiem, że mnie zabijesz, ale nie mogę dzisiaj wrócić do domu.- usłyszałam w słuchawce przygnębiony głos przyjaciółki.
- Dlaczego? Co się stało?- zapytałam zaniepokojona.
- Samochód nam się zepsuł, no i rodzice  Piotrka proszą nas żebyśmy zostali do jutra...
- W porządku.
- Co Ty powiedziałaś?
- No, że się nie gniewam. Zostanę jeszcze trochę u Krzyśka i wracam do domu, kładę się spać, więc po co masz się specjalnie wracać do domu dla mnie?
- Kochana jesteś. Pozdrów tam ode mnie wszystkich. Widzimy się jutro, pa.
- Nie ma sprawy, trzymaj się, pa pa.- cmoknęłam do słuchawki i nacisnęłam przycisk kończący rozmowę po czym wróciłam do salonu.
- Paul dzwonił?- zapytał Krzysiek gdy tylko mnie zobaczył.
Wyłapałam ciekawe spojrzenie Ziomka, więc tylko pokręciłam głową i schowałam telefon do kieszeni kurtki.
- Marysia zostaje u Piotrka, tyle.
- Aha..- odparł libero i na tym zakończyliśmy ten temat.
U Ignaczaków spędziłam jeszcze kilka godzin. Razem z Iwoną i Krzyśkiem staraliśmy się nauczyć Oliega jedną z kolęd, która w wymowie sprawiała mu trochę problemów. Łukasz niestety nie przyłączył się do naszego chórku wykręcając się małą muzycznością i okropnym głosem. Normalnie miałam ochotę prychnąć. Jak on ma okropny głos to ja jestem zakonnicą. Natalia cicho podśpiewywała sobie kolędy razem z nami, ale o wiele bardziej zajęta była zabawą z dziećmi. Nie mogłam powstrzymać śmiechu patrząc na biednego Alka, który był coraz bardziej sfrustrowany językiem polskim i powoli wymyślał coraz to nowe słowa, które brzmiały jak język jakiegoś plemienia z Afryki.
Około godziny 22 zaczęłam się zbierać do wyjścia. Alek z Natalią i dziećmi wrócili do domu już godzinę wcześniej, kapitan nawet proponował, że odwiezie mnie do domu, ale Krzysiek prosił bym jeszcze została. Jednak chyba gdyby nie moja imienniczka dawno byłabym już w domu. Dominika rozsiadła się wygodnie na moich kolanach i od kilku minut słodko spała. Sebastian nie przeszkadzał siostrze ponieważ zaciągnął Ziomka przed ekran by mogli wypróbować nową grę, którą mały Ignaczak dostał pod choinkę. Bujałam się lekko w fotelu bujanym z Dominiką w ramionach, a Krzysiek i Iwona siedzieli naprzeciwko wpatrując się we mnie i swoją córkę.
- Pasowałby Ci taki mały szkrab.- powiedziała wesoło Iwona.
Uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam na dziewczynkę. Faktycznie, od jakiegoś czasu zastanawiałam się jakby to było mieć takiego małego brzdąca.
- Dwie Dyśki.- wtrącił Igła.
Zaśmiałam się cicho.
- Dzwonił może do Ciebie Paul?- zapytałam libero.
Krzysiek pokręcił tylko głową i spojrzał w stronę Sebastiana i Ziomka. Ja również spojrzałam w tamtym kierunku. Łukasz równie dobrze bawił się w towarzystwie chłopca, co ja mogąc się opiekować córką Igły. Nie wiem czy dobrze zrozumiałam Krzyśka, ale jestem pewna, że tym spojrzeniem chciał mi coś powiedzieć. Paula tu nie było, nawet się nie odezwał, za to Łukasz był tuż obok. Nie chciałam myśleć w ten sposób, więc delikatnie wstałam i tak by nie obudzić małej ruszyłam powoli do jej pokoju. Tam położyłam Dominikę do łóżka i szczelnie okryłam kołdrą. Pocałowałam dziewczynkę w czoło i wróciłam do salonu.
- Na mnie już czas.- powiedziałam do zebranych.
- Ciocia już? Nawet ze mną nie zagrałaś!- oburzył się Sebek.
- Skarbie jutro albo pojutrze dobrze? Muszę trochę poćwiczyć przed pojedynkiem z Tobą, bo jak na razie nie mam szans.- uśmiechnęłam się do niego i przytuliłam lekko.
- Sebo musisz dać cioci foty, ona nie jest tak dobra jak wujek.- zaśmiał się Igła.
- No dobrzeee...- zgodził się nadal smutny chłopiec.
Wzięłam swoją torebkę, pożegnałam się ze wszystkimi i ruszyłam do przedpokoju po kurtkę. Zaraz za mną pojawił się Krzysiek, który miał mnie odwieźć.
- Dyśka mam sprawę...- powiedział trochę nieśmiało, co nie było do niego podobne.
- Słucham.
- No, bo mówiłaś, że Marysi dzisiaj nie będzie, więc chciałem zapytać czy nie przygarnęła byś Ziomka? Nie znalazł żadnego wolnego hotelu, więc zjawił się u nas, tylko, że dzisiaj nie mam gdzie dla niego wygospodarować miejsca.
Trochę nie wierzyłam w tą historię, ale właściwie co miałam do stracenia. Przynajmniej nie będę sama. Od kiedy Paul wyjechał czułam się strasznie samotna, chociaż było to dopiero kilkanaście godzin. No, ale święta zawsze wywoływały we mnie jakiś sentyment, poza tym widać, że Łukasz też miał jakiś problem, a ja chciałam mu pomóc.
- W porządku.- pokiwałam głową.
- Naprawdę?- spytał niedowierzająco.
- No tak. Przecież krzywdy mi nie zrobi.- zaśmiałam się cicho.
- No to jedziemy.
*****
Wracam myślami do jednego z listopadowych wieczorów. Przypominam sobie, że tamtego dnia dostałam od Paula klucze do jego mieszkania. Widzieliśmy się wtedy tylko przez chwilę. On spieszył się na trening, a ja byłam już, mimo wczesnej pory, po pracy. Wręczył mi pęk kluczy, krótko wyjaśnił, który jest do jakich drzwi i kazał mi być u niego wieczorem. Pocałował mnie jeszcze przelotnie w policzek i zniknął za drzwiami szatni.
Usłyszałam szczęk otwieranych drzwi, więc wychyliłam się zza oparcia kanapy.
- Cześć kochanie!- usłyszałam jego głos.
- Cześć skarbie. Co tak późno?
- Musiałem załatwić jeszcze kilka spraw na mieście, ale już jestem tylko dla Ciebie.
Lotman zdjął kurtkę i buty i już po chwili leżał obok mnie na kanapie.
- Ale widzę, że rozgościłaś się już.- z uśmiechem spojrzał na butelkę i kieliszek z winem stojące na stoliku- Nie ładnie się tak raczyć winkiem beze mnie- dodał z udawaną obrazą.
- Jak skoczysz po kieliszek to naleje Ci troszeczkę, ale tylko troszeczkę- uśmiechnęłam się łobuzersko.
Lotman z niechęcią podniósł się i poszedł do kuchni po kieliszek. Po chwili wrócił ze szkłem, a ja nalałam mu trochę trunku. Przyjmujący upił łyk wina po czym odstawił kieliszek na stolik i położył się wygodnie obok mnie przytulając do siebie.
Pamiętam te chwile jakby to działo się nie miesiąc temu, a dzień. Pamiętam jak cudownie czułam się w jego objęciach, jak miałam nadzieje, że tak będzie już zawsze. Jeszcze tylko raz spędziliśmy tak wieczór i wtedy również marzyłam o tym by nic już się nie zmieniło. Ale powoli zaczynało się zmieniać. Nie mieliśmy dla siebie wolnych wieczorów, w ogóle nie mieliśmy za wiele czasu dla siebie, ale ja za każdym razem zaczynałam się utwierdzać w tym, że go kocham. Mimo tego, że właściwie w moim życiu był bardziej gościem niż stałym bywalcem, jednak właśnie to potęgowało to uczucie, a może po prostu wmawiałam sobie to, bo bałam się co będzie gdy zabraknie go w moim życiu zupełnie. Bałam się jego odejścia, dlatego wmawiałam sobie miłość, by w odpowiedni momencie móc go zatrzymać tym argumentem.
Właśnie wtedy gdy powiedział mi, że jedzie do Stanów użyłam tego argumentu. Jednak myliłam się. Nie potrafiłam go zatrzymać, ale on również nie potrafił zapewnić mnie, że wróci odpowiadając mi to samo.
*****
Razem z Łukaszem rozsiedliśmy się w fotelach w moim salonie obok małej choinki, którą ubrałam kilka dni wcześniej razem z Marysią.
- Ładnie tu u Ciebie.- skomplementował moje mieszkanie siatkarz.
- Dziękuję. Masz może ochotę na sernik?- zapytałam uśmiechając się- Połowę zabrałam do Iwony, ale chyba coś jeszcze się znajdzie.
- To było Twoje ciasto?- uniósł lekko brwi i uśmiechnął się - W takim razie poproszę duży kawałek.
- Już się robi.- odpowiedziałam po czym poszłam do kuchni, nakroiłam na talerzyki ciasto, złapałam dwie łyżeczki i wróciłam do salonu. Położyłam słodkości na stoliku i zobaczyłam na nim butelkę.
- Masz może lampki? Wiem, że miałem zaprosić Cię do najlepszego z lokali z winem, ale dziś się już nie da, za to mam coś naprawdę dobrego.
- Więc nie żartowałeś.
- Oczywiście, że nie.- spojrzał na mnie poważnie, więc udałam się szybko po szkoło, a Ziomek zajął się otwieraniem butelki.
Po całej lampce wina poczułam się trochę odważniej, więc postanowiłam zadać rozgrywającemu pytanie, które nurtowało mnie przez cały wieczór.
- Mogę Cie o coś zapytać?
- Jasne.- odpowiedział śmiało, chyba nie przewidując tego co zaraz miał usłyszeć.
- Co się stało, że wolałeś spędzić święta u Krzyśka niż ze swoją żoną?
Tak jak przypuszczałam, nie spodziewał się tego. Odłożył kieliszek na stolik i utkwił we mnie swoje spojrzenie. Ciężko było mi je znieść, ale starałam się jak mogłam. W końcu Łukasz odpuścił i przeniósł wzrok na swoje splecione ręce.
- To koniec.- odezwał się po dłuższej chwili- Nie kocham już jej, ona nie kocha mnie. Podobno ma kogoś, nie chce w to wnikać. Odległość zabiła nasze uczucie.
- Nie prawda!- uniosłam się lekko, choć nie powinnam.
Ziomek spojrzał na mnie zdezorientowany, ale zaraz się poprawił.
- Masz rację, to nasz wina. Żadna odległość nie była by nam straszna gdybyśmy się oboje starali.- znów zamilkł.
Teraz po głowie tłukło mi się pytanie czy ja też sobie odpuszczam, czy walczę o uczucie? Z tego co było mi wiadomo to obecnie nie robiłam nic by Paul wiedział, że za nim tak strasznie tęsknie i że go potrzebuję.
- Przyjechała do mnie wczoraj by powiedzieć, że nie spędzi ze mną świąt, że nie ma sił na odstawianie takiej szopki, że to i tak nikomu nie jest potrzebne. Wróciła do Londynu, do tego swojego mężczyzny, jak to powiedziała. A ja też nie chciałem zostać sam, nie zniósł bym tego. Dlatego spakowałem się i przyjechałem pod najbardziej pewny adres, do Krzyśka. Taka moja historia.- skończył i znów spojrzał na mnie.
- Rozmawialiście o rozwodzie?- zapytałam cicho.
- Po Sylwestrze ma złożyć papiery. Teraz nie ma czasu.- prychnął.
- Przykro mi..- westchnęłam.
Było mi bardziej niż przykro. Nie potrafiłam sobie nawet wyobrazić co Łukasz musiał czuć. Wstałam i podeszłam do niego, bez pytania usiadłam obok i wtuliłam się mocno w jego ramię. Tak naprawdę oboje byliśmy teraz samotni i oboje tak bardzo potrzebowaliśmy wsparcia drugiej osoby. Żygadło po chwili posadził mnie na swoje kolana, by móc swobodnie przytulić się do mnie, a ja położyłam głowę na jego klatce i wsłuchując się w bicie jego serca zasnęłam.

______________________________________________________________________________
Chyba jeden z dłuższych. Jak dla mnie wreszcie coś z czego jestem zadowolona. Zauważyłam, że jest
was tu coraz mniej, szkoda. Także dobrze, że jestem już prawie na mecie, nie będę wam już zawracać głowy ;) Kolejny rozdział jest ostatnim, a ja nadal nie wiem kogo Dominika wybierze, różnie może być :)
Pozdrawiam :D

6 komentarzy:

  1. Ale świetny rozdział, aż mnie brzuch rozbolał z tych emocji;D kiedy bd następny, czyli (chlip, chlip) ostatni rozdział? akurat nie wiesz kogo wybierze;D nie wierze;) pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na zakończenie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mi się uda to dzisiaj napisze, a jak nie to jutro na pewno powinien być :) No naprawdę nie wiem.. Czasem jest tak, że mam coś zaplanowane, zaczynam pisać i wtedy coś innego wpada mi do głowy i zupełnie zmienia się cała akcja :) Pozdrawiam również :)

      Usuń
  2. Czytam twoje opowiadanie od początku i szczerze przyznam, że to był najlepszy rozdział ze wszystkich. :) Tylko szkoda, że tak szybko kończysz. ;< Ale liczę na następne opowiadanie, niekoniecznie z siatkarzami. ;)

    Pozdrawiam! ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za miły komentarz :) Tak sobie myślę, że z rozdziału na rozdział nabrałam trochę doświadczenia i teraz te odcinki trochę lepiej wyglądają. Czy będzie coś kolejnego.. wątpię, ale trzymam się tego, żeby nigdy nie mówić nigdy ;D
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Wiesz zrobiło mi się tak jakoś melancholijno-spokojnie-zamulająco-sennie. Boziu jak ja kocham takie rozdziały. Takie o takie kochane. I dzieci są. I Wigilia jest. I jest tak fajowsko. Jest Ziomek i chyba troszkę wykorzystuje główną niewiastę której jak widać brak Paula. Boże Dominika kocha Lotka praawdaa? Boże nie kończ tego ,bo co ja będę czytała ? No chyba ,że napiszesz coś równie wspaniałego ?:) W wolnej chwili zapraszam do siebie niezwykleinteresujacahistoria.blogspot.com
    Pozdrawiam Annie

    OdpowiedzUsuń