wtorek, 28 maja 2013

XVII.



Nazajutrz razem z Piotrkiem podjechaliśmy pod dom dziewczyn. Wysłałem Dominice SMS-a, że mogą zejść już na dół i po kilku minutach zobaczyliśmy je na zewnątrz. Dyśka miała na sobie śliczną niebieską sukienkę i czarny płaszczyk, a na nogach buty na obcasie. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem, miałem nadzieję, że nie zrobi sobie w nich krzywdy, a patrząc na stan oblodzonego chodnika nie byłem tego taki pewien. Wysiadłem z samochodu robiąc miejsce dla Marysi obok Piotrka. Przywitałem się z dziewczynami i razem z Dominiką usiedliśmy z tyłu.
- Pięknie wyglądacie.- Piotrek nie mógł oderwać od Marysi wzroku.
- Dzięki.- odpowiedziała moja towarzyszka, a jej przyjaciółka obdarowała Pita buziakiem w policzek.
Jeszcze raz omiotłem wzrokiem brunetkę i uśmiechnąłem się szeroko.
- Co się tak szczerzysz?- zapytała szeptem.
- Nic, nic.. Tylko zupełnie zgadzam się z Piotrkiem.
Dziewczyna odwróciła lekko zarumienioną twarz w stronę szyby i uśmiechnęła się promiennie.
Podróż na Podpromie minęła nam szybko. Weszliśmy na halę i skierowaliśmy się do jednej z sal, z której dziś znikały wszystkie sprzęty i miała ona być teraz salą bankietową. Kiedy weszliśmy do środka okazało się, że są już prawie wszyscy. Brakowało tylko kilka osób ze sztabu, więc wszyscy niecierpliwili się powoli.
- Muszę porozmawiać chwilę z Tomkiem.- powiedziała Dominika i już jej nie było.
Podszedłem więc do Ignaczaków i Bartmana, który z nimi stał.
- Witam, witam.
- Cześć młody.- rzucił wesoło Igła.
- Co słychać?- zapytał Zbyszek- Prezenty już rozdane?
- No właśnie nie..- podrapałem się po głowie- Zastanawiam się czy dać jej prezent teraz czy po obiedzie.
- Myślę, że jak znajdziesz chwilę po tym całym zamieszaniu to będzie najlepsza opcja.- wtrąciła się Iwona.
Uśmiechnąłem się tylko i pokiwałem głową. Zapewne miała rację. Przeprosiłem towarzystwo i ruszyłem w obchód po całej sali by z każdym się przywitać i złożyć życzenia. Akurat rozmawiałem z Johenem kiedy okazało się, że wszyscy są już obecni i możemy zaczynać. Rozejrzałem się po sali i odnalazłem Dominikę w objęciach Oliega. Powoli zastanawiałem się czy nie powinienem być zazdrosny o niego, ale akurat wtedy kapitan przywołał mnie ręką i przekazał w moje ramiona brunetkę.
- No Paul, więc Tobie również życzę, by wam się udało i żebym jak najszybciej mógł się pobawić na waszym weselu. Prawda Dyśka?
Spojrzałem na Dominikę, ale ona tylko wpatrywała się w jakiś punkt na ścianie.
- Dzięki Alek. No zobaczymy jak to się potoczy.- uśmiechnąłem się nikle- Tobie też wszystkiego najlepszego chłopie.- poklepałem go po plecach i zwróciłem się do mojej towarzyszki.
- Chodź usiądziemy już. Zaraz zaczną się przemówienia i posiłek.
Dziewczyna pokiwała tylko głową i ruszyła za mną. Znaleźliśmy wolne miejsca obok państwa Grzyb i Buszka oraz jego narzeczonej. Miałem dziwne wrażenie, że Dominika jest jakaś nieobecna. Kiedy ją o coś pytałem odpowiadała tylko zdawkowo, albo po prostu kiwała głową na tak albo nie. Nie chciałem, żeby ten nasz wspólny czas przed wyjazdem tak wyglądał. Myślałem, że będzie miło, spędzimy czas z przyjaciółmi, ale chyba ten dzień nie będzie taki jak sobie zaplanowałem. Wysłuchaliśmy wszystkich przemówień i życzeń i na talerzach zaczęły pojawiać się pierwsze potrawy. Cały obiad przebiegał w pogodnej atmosferze, wszyscy cieszyli się już nadchodzącymi świętami. Oczywiście każdy chciał jak najszybciej wrócić do domu, aby zdążyć z wszystkimi przygotowaniami, ale jak na razie większość zapominała o tej bieganinie i w przyjaznej atmosferze mogliśmy rozmawiać na wszystkie tematy. Nasza „wigilia” kończyła się o godzinie 16, a godzinę wcześniej dostaliśmy małe upominki od sponsorów. Kiedy prezenty zostały już rozdane niektórzy znajomi zaczęli opuszczać halę. Postanowiłem, że to odpowiedni czas by dać Dominice prezent.
- Możemy na chwilę wyjść?- zapytałem.
- Wyjść? Po co?- spojrzała na mnie uważnie.
- Chciałbym zaczerpnąć trochę świeżego powietrza, będziesz mi towarzyszyć?
- No dobrze, wezmę tylko torebkę.
Wstaliśmy i udaliśmy się na korytarz. Zaprowadziłem ją pod automat z napojami i zatrzymaliśmy się.
- I pomyśleć, że tu się poznaliśmy.- westchnęła.
- Chyba powinienem pomyśleć czy nie zabrać sobie tego automatu do domu.- uśmiechnąłem się do niej.
Zaśmiała się cicho i popatrzyła na mnie.
- Mam coś dla Ciebie.- otworzyła swoją torebkę i wyjęła z niej album- Proszę Paul, wszystkiego najlepszego, żeby te święta były dla Ciebie nie zapomniane i żebyś o mnie pamiętał.
Wziąłem od niej prezent i otworzyłem go. Pierwsze zdjęcie przedstawiało mnie i Dominikę w moim mieszkaniu kiedy próbowaliśmy upiec ciasto. Wyglądała uroczo cała umazana mąką. Od razu przypomniałem sobie tamten dzień. Jeden z niewielu, które mogliśmy spędzić razem w całości. Pamiętam, że od śmiechu bolał mnie brzuch, chyba jeszcze z nikim tyle się nie śmiałem. Zgrany był z nas zespół, ciasto wyszło przepyszne, nawet koledzy je chwalili. Bartman był w szoku, że to po części moje dzieło i cały czas się śmiał, że moim wkładem w jego robienie było tylko nadzorowanie Dominiki.
Mimowolnie się uśmiechnąłem.
- Dziękuję kochanie.- nie wiedziałem co jeszcze mógłbym powiedzieć, więc po prostu mocno ją do siebie przytuliłem i pocałowałem w czoło- Jest piękny.
- Ciesze się, że Ci się podoba.
- Ja też mam coś dla Ciebie.- powiedziałem wesoło i wyjąłem z kieszeni marynarki małe pudełeczko, które podałem brunetce- Otwórz.
Dominika zdjęła wieczko i uśmiechnęła się.
- Śliczny…- przygryzła dolną wargę- Możesz mi go założyć?- zapytała przenosząc wzrok ze swojego prezentu na mnie.
Odłożyłem album na automat i wziąłem do rąk łańcuszek. Stanąłem za Dominiką i zapiąłem jej go. Przejechała opuszkami palców po małej literce P zawieszonej na łańcuszku.
- Będzie mi pasował do bransoletki.- ucieszyła się i pokazała mi połyskującą na jej ręce biżuterię.
- Kolejny prezent?- zapytałem unosząc brwi.
- Yhym..- przytaknęła- Od Alka.
- On też coś od Ciebie dostał?
- Tak, dałam mu obraz stworzony ze zdjęć z jego imprezy, żeby zawsze wiedział, że ma wspaniałych przyjaciół.
- Nie wiedziałem, że jesteście tak blisko…
Dominika spojrzała na mnie mrużąc oczy i po chwili się roześmiała.
- Co?- zapytałem zaskoczony. 
- Jesteś zazdrosny?
Nic nie odpowiedziałem.
- Jesteś zazdrosny!- uśmiechnęła się szeroko.
- A nawet jeśli to jest to powód do śmiechu? 
- Tak...- spojrzała na mnie pewnie- Bo Alek jest dla mnie jak brat i tak go traktuje.
Jeszcze przez chwilę myślałem nad tym co powiedziała i dopiero teraz doszło do mnie, że nie mam o co się martwić. Usłyszeliśmy kroki, więc odwróciłem się by zobaczyć kto idzie. Okazało się, że był to Igła z żoną. 
- Już idziecie?- zapytała Dominika, kiedy znaleźli się przy nas.
- No tak.- odpowiedziała Ignaczakowa- Musimy odebrać dzieci od rodziców.
- Jeszcze raz najlepszego gołąbeczki- wtrącił się Krzysiek- No i mam nadzieję, że widzimy się w Sylwestra? Jeszcze dokładnie dogadamy się przez telefon co i jak.
- No oczywiście Krzysiu.- odpowiedziałem- Wesołych Świąt jeszcze raz.
- Wracaj szybko chłopie, a właśnie Dominika, miałem pytać, lecisz z Paulem?- Igła spojrzał na mnie ciekawy odpowiedzi.
Brunetka pokręciła głową. Dobrze wiedziałem, że powinienem jej zaproponować wyjzad ze sobą, ale gdzieś w środku czułem, że to nie jest dobry pomysł. Nie chciałem niczego przyspieszać, stawiać jej pod ścianą, a właśnie takim ruchem wydawało mi się zapytanie jej o to czy pojedzie ze mną. Nie chciałem też by zostawiała swoją rodzinę dla mnie.
- Jadę do rodziców na kilka dni.- odpowiedziała.
- Yhym..  Jak już będziesz z powrotem to wpadnij na jakieś ciacho.- zaproponowała Iwona.
- W porządku, zdzwonimy się jeszcze.
Uściskaliśmy Ignaczaków i postanowiliśmy wrócić do sali. W pomieszczeniu zostało już niewiele osób, więc jeszcze raz złożyliśmy sobie ze wszystkimi życzenia i poszliśmy za Piotrkiem i Marysią do samochodu.
- Może potrzebujesz pomocy w pakowaniu?- zagadnęła mnie Dominika kiedy byliśmy już u dziewczyn pod blokiem.
- Już się spakowałem, no prawie. Muszę zapakować jeszcze to cudeńko.- wskazałem album, który trzymałem w dłoni- Ale może dasz się zaprosić na kawę.
- Na herbatę. Chętnie.- posłała mi nikły uśmiech.
Wysiedliśmy z auta Pita, pożegnaliśmy się z przyjaciółmi i ruszyliśmy do mojego mieszkania.
- O której masz samolot?
- O 21, ale muszę być na lotnisku około 19, więc mamy takie dwie godzinki. 
- Dobre i tyle..  Kiedy dokładnie wracasz?- dopytywała dalej.
- Jeszcze nie wiem. Zadzwonię i Cie  powiadomię. Piotrek odwozi mnie na lotnisko i potem mnie z niego odbiera.
- No to jadę z wami.
- Lubisz łzawe pożegnania?- popatrzyłem na nią z uśmiechem.
- Nie, ale chce Ci pomachać białą chusteczką.
Wiedziałem, że się ze mnie zgrywa. Domyślałem się, że dla niej ta sytuacja jest tak samo przytłaczająca i w ten sposób stara się rozładować te negatywne emocje. Oboje wybuchnęliśmy głośnym śmiechem, tak, że kilku przechodniów spojrzało na nas dziwnie. Szybko weszliśmy do bloku i skierowaliśmy się w stronę windy.

 ___________________________________________________________________________
Obiecałam i jest :) Kolejny również w przygotowaniu, więc szybciutko się pojawi :) Kto wie
może nawet do końca tygodnia skończę bloga :)
Pozdrawiam :)

2 komentarze:

  1. O matko, to już będzie koniec:( smuuutno;/ ale rozdział świetny i czekam na następny;D

    OdpowiedzUsuń
  2. w końcu mogę nadrobić zaległości :) no niestety rozstania są smutne, ale może to wzmocni ich związek, a rozdział jak zwykle bardzo dobry :D
    już kończysz tego bloga? szkoda :(
    u mnie pojawił się kolejny rozdział :) zapraszam :)
    http://serca-kolysanie.blogspot.com/2013/05/rozdzia-xv.html
    pozdrawiam sassy :)

    OdpowiedzUsuń