Wzięłam długi prysznic, wysuszyłam włosy, które podkręciłam lokówką w ładne loki, namalowałam kreski na powiekach i wytuszowałam rzęsy. Ubrałam swoje ulubione ciemnoniebieskie jeansy a do tego biały, gruby i ciepły sweter. Ostatni raz spojrzałam w lustro i uśmiechnęłam się niepewnie. Mimo, że na mojej twarzy malował się spokój w środku cała drżałam. Czułam jak żołądek skręca się ze zdenerwowania, więc mocno zaczerpnęłam powietrza i starałam się trochę opanować. Wyszłam z łazienki i poszłam po swoją torebkę, do której wrzuciłam portfel i klucze po czym sięgnęłam po telefon leżący na łóżku. Zostało mi pół godziny dlatego wcisnęłam ikonkę wiadomości i napisałam SMS-a.
Jadę.
Tylko tyle i aż tyle. Wybrałam z kontaktów odbiorcę i nacisnęłam "wyślij". Ponownie otworzyłam wiadomość tekstową i napisałam krótkie:
Nie jadę, przepraszam.
I również to wysłałam, tym razem pod inny numer.
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi, więc wrzuciłam telefon do torby i spojrzałam w stronę wejścia.
- Proszę.
Do pokoju niepewnie zajrzała Marysia, a widząc jak się wystroiłam spojrzała na mnie ciekawym wzrokiem.
- Wybierasz się gdzieś?
- Na lotnisko- odpowiedziałam krótko.
Brunetka weszła do pokoju i po chwili usiadła obok mnie.
- Więc... więc zdecydowałaś się?- zapytała uważnie mi się przyglądając.
- Tak..- chciałam coś jeszcze dodać, ale właśnie odezwał się mój telefon. Odszukałam go w przepastnej torebce i odczytałam SMS-a.
Zejdź już na dół.
- Maryś muszę lecieć, nie chce żeby mój siatkarz czekał- uśmiechnęłam się lekko by nie pokazywać jej jak bardzo się boje tego co wydarzy się już niedługo.
- A powiesz mi chociaż kogo wybrałaś? No bo wiesz... jeśli chodzi o Ziomka to polubiłam go... Więc o moją opinię nie musisz się martwic.
Uścisnęłam ją i roześmiałam się. Cała Marysia. Prawdziwa przyjaciółka. Nawet gdyby go nie polubiła to i tak zaakceptowała by mój wybór. Zawsze moje szczęście było dla niej najważniejsze.
- Za godzinę, może trochę dłużej wrócę i wszystkiego się dowiesz okey?- oddaliłam ją od siebie na wyciągnięcie rąk i czekałam na odpowiedź. Dobrze wiedziałam, że moją przyjaciółkę zżera ciekawość, ale tym razem nie mogłam jej ustąpić
- Okey..- przytaknęła markotnie i podała mi torebkę- leć, bo się spóźnisz.
Wstałam szybko, poprawiłam sweter i wzięłam od niej torebkę. W przedpokoju ubrałam kozaki, kurtkę i owinęłam się szczelnie szalikiem. Cmoknęłam Marysię w policzek, jeszcze raz mnie przytuliła dodając odwagi i ruszyłam do samochodu, który czekał na mnie na dole.
W drodze na lotnisko nie mogłam uspokoić nerwów. Starałam się skupić na krajobrazie za oknem, ale i to marnie mi wychodziło, a późna pora nie pomagała w tym. Jedyne czego byłam pewna to to, że znów gęsto pada śnieg. Czas dłużył mi się w nieskończoność i kiedy wreszcie wjechaliśmy na teren lotniska ożywiłam się nieco. Dobrze wiedziałam, że teraz czas wyznać swoje prawdziwe uczucia i nie ma ucieczki. Kiedy silnik już zgasł wyskoczyłam szybko z samochodu i prawie nie upadłam w puszysty śnieg. Jednak złapałam równowagę i ustałam na nogach. Rozejrzałam się po przestrzeni lotniskowego parkingu i wstrzymałam oddech.
Paul stał oddalony ode mnie o kilka metrów razem ze swoją wielką torbą, która leżała na ziemi pokrywając się świeżym śniegiem. Nasze spojrzenia się spotkały, a ja nie potrafiłam już ustać w miejscu. Nie zważając na nic puściłam się biegiem w jego kierunku i wpadłam w jego ramiona. Przytulił mnie do siebie tak mocno jak jeszcze nigdy i zaczął składać na moich ustach delikatne pocałunki, które z każdą chwilą stawały się coraz bardziej zachłanne. Całował moje policzki, zmarznięty nos, włosy. Dopiero po kilku minutach oderwaliśmy się od siebie, oddychając szybko.
- Ciesze się, że Cie widzę- szepnął Paul.
- Nawet nie wiesz jak tęskniłam..- wychrypiałam i znów się w niego wtuliłam.
- Pomóc wam z czymś?- obok nas zatrzymał się trochę speszony Piotrek.
- Damy sobie radę- uśmiechnął się Paul i uścisnął rękę kolegi.
- Może już chodźmy do samochodu, jest późno, a czeka nas jeszcze kawałek drogi- zaproponowałam.
- Zapraszam serdecznie- Pit uśmiechnął się do nas i ruszył przed nami do auta.
Paul do jednej ręki wziął swoją torbę a drugą złapał za moją rękę. Kiedy podeszliśmy do pojazdu zauważyłam podjeżdżającego na parking Krzyśka. Lotman wsadził swoją torbę do bagażnika i spojrzał na mnie, a ja stałam i wpatrywałam się w wysiadających Igłę i Łukasza.
- Co on tu robi?- zapytał zaskoczony Lotman.
- Przyjechał na święta- odpowiedział mu swobodnie Piotrek i usiadł na miejscu kierowcy.
Odwróciłam się w stronę przyjmującego i spojrzałam na jego twarz. Już nie uśmiechał się tak jak przed chwilą. Miał zaciętą minę, ale nic nie mówił.
- Zaczekacie na mnie minutkę?- zapytałam niepewnie.
- Idź....- odpowiedział łagodnie siatkarz i wsiadł do samochodu.
Pobiegłam w stronę Igły i Ziomka, którzy chyba zupełnie nas nie widzieli. Musiałam się nieźle wysilić żeby ich dogonić zanim wejdą na lotnisko, w końcu nie miałam tak długich nóg jak oni.
- Chłopaki!- krzyknęłam kiedy byłam już kilka metrów od nich.
Odwrócili się momentalnie i zatrzymali w miejscu, więc teraz spokojnie mogłam do nich podejść.
- Dyśka a co Ty tu robisz?- Krzysiek patrzył na mnie z uniesionymi brwiami.
- Przyjechałam z Piotrkiem po Paula, a że zobaczyłam was to chciałam się pożegnać z Łukaszem- odpowiedziałam zgodnie z prawdą i popatrzyłam na Ziomka. Uśmiechnął się do mnie blado i niepewnie lekko przytulił.
- Nie musiałaś tego robić- szepnął w moje włosy.
- Ale chciałam..
Krzyśkowi właśnie zadzwoniła komórka, więc odszedł kawałek by móc porozmawiać i na chwilę zostaliśmy sami.
- Czyli już wiesz co do niego czujesz?- zapytał rozgrywający kiedy się od niego odsunęłam.
- Tak, kocham go- odpowiedziałam krótko nie mając odwagi spojrzeć w jego oczy, więc uparcie wpatrywałam się w czubki swoich butów.
Uniósł lekko palcami mój podbródek, tak bym na niego popatrzyła.
- Wiesz, przez chwilę myślałem, że może nam się udać. Kiedy zobaczyłem Cie na tej kolacji byłem pewny, że to nie przypadek, ale masz rację. Kochasz go i nic tego nie zmieni. Jednak mam też nadzieję, że między nami nic się nie zmieni, że nadal będziesz potrafiła ze mną rozmawiać i że nie będziesz mnie unikać?
Zszokował mnie tym co powiedział. Od samego początku niesamowicie mnie do niego ciągnęło, ale wątpiłam, że to coś więcej.
- Wiem, że to co teraz powiem zabrzmi najgorzej jak się da, ale...zostaniemy przyjaciółmi?- zapytałam z nadzieją.
- Nie zabrzmiało tak najgorzej- kąciki jego ust uniosły się lekko- będę bardzo szczęśliwy wiedząc, że mam taką przyjaciółkę.
- A ja takiego przyjaciela.
- Już pożegnaliście się? Bo chyba czas odlatywać, co?- wrócił do nas Igła.
- To co widzimy się mam nadzieję na Lidze Światowej?- Ziomek spojrzał na mnie uważnie.
- Mam nadzieję, bo przecież coś mi obiecałeś- uśmiechnęłam się.
- Nic się nie martw, poznasz wszystkich- puścił mi oczko i cmoknął w policzek.
- Do zobaczenia.
- Do widzenia Dominiko- jeszcze raz szeroko się do mnie uśmiechnął i razem z Krzyśkiem ruszyli do środka.
Stałam tak i przez chwilę patrzyłam jak odchodzi. O dziwo nie czułam się źle. Myśląc o tym pożegnaniu miałam w głowie wizje tego, że będę żałować swojej decyzji, ale nic takiego się nie działo.
Dopiero teraz wiedziałam, że wszystko jest na swoim miejscu. Szybko wróciłam do samochodu, w którym czekał na mnie "mój siatkarz".
*****
Nigdy nie byłam tak szczęśliwa jak przez ostatnie pół roku. Tak wiele wydarzyło się w moim życiu, że czasem bałam się, że to jakiś sen. Nadal miałam wspaniałą pracę, która dawała mi wiele radości. Miałam najlepszą przyjaciółkę na świecie, która kiedy zobaczyła w progu naszego mieszkania Paula, rzuciła się na mnie, miażdżąc w niedźwiedzim uścisku. Miałam cudownych przyjaciół na których zawsze mogłam liczyć, najlepszego przyszywanego brata pod słońcem i najukochańszego chłopaka. Jedyne czego zawsze mi brakowało to czasu. Jednak i na to nie narzekałam, gdyż dzięki temu każda spędzona minuta z Paulem, Marysią, Alkiem, Igłą, Iwoną, dzieciakami, które nawiasem mówiąc zaakceptowały mnie jako swoją ciocię oraz pozostałymi siatkarzami, a często i do tego grona dołączali wspaniali kibice, każda ta minuta była magiczna. I tylko nieliczne porażki mojej ukochanej drużyny Asseco Resovi Rzeszów potrafiły mi popsuć nastrój. Z każdym dniem odliczałam dni do zakończenia sezonu klubowego i choć z jednej strony cieszyłam się na chociaż krótkie wakacje z Paulem i rozpoczęcie Ligii Światowej to z drugiej strony martwiłam się jak będzie wyglądać to wszystko co mnie otacza z zakończeniem sezonu.
*****
Po moich policzkach ciurkiem ciekły łzy i za nic nie potrafiłam ich powstrzymać. Paul uśmiechał się do mnie szeroko i pokazywał żebym przestała już płakać, ale ja nie potrafiłam. Chociaż uśmiechałam się to łzy szczęścia dalej zbierały się w moich oczach. Zobaczyć go na podium z pięknym złotym medalem na szyi i pucharem w rękach to było nie lada przeżycie. Starałam się robić zdjęcia by mieć jak najwięcej pamiątek z tego wspaniałego dnia, ale ręce za bardzo mi drżały, więc przekazałam aparat wrzeszczącej obok mnie Marysi, mając również nadzieję, że dzięki temu trochę ją uciszę, bo i tak głowa pękała mi od tych emocji.
Na szczęście podziałało, a mi udało się zatamować potok łez i razem z całą halą zaśpiewałam: MISTRZEM POLSKI JEST SOVIA! Nie mogłam się już doczekać kiedy wreszcie będę mogła pogratulować mojemu siatkarzowi. Wszystkie wywiady, zdjęcia i rozmowy ciągnęły się niemiłosiernie. Dopiero kiedy na płycie boiska został już tylko klub kibica, ja z Marysią, kilku fotografów, bliskie osoby siatkarzy i sztab zrobiło się już spokojniej. Siatkarze zniknęli na chwilę w szatni, ale obiecali, że zaraz wrócą. Nie miałam pojęcia co dziś jeszcze jest w planach, ale miałam nadzieję, że nie potrwa to długo, bo byłam prawie bez sił. Czułam się równie zmęczona co zawodnicy, którzy przelali dziś na meczu litry potu, by wreszcie móc odebrać zasłużone mistrzostwo.
Razem z Marysią usiadłam w pierwszym rzędzie, najbliżej parkietu i czekałyśmy na ponowne pojawienie się chłopaków.
- Idą- szturchnęła mnie przyjaciółka i wskazała wyjście z szatni.
Siatkarze przebrani byli już w swoje normalne stroje, więc pomyślałam, że zaraz będziemy mogli wrócić do domu. Paul ruchem ręki wskazał, żebym podeszła do niego i stanęła obok siatki. Spojrzałam na Marysię, a ona tylko wzruszyła ramionami i udała się w stronę Piotrka, a ja niepewnie poszłam na wskazane mi miejsce. Zatrzymałam się na środku boiska i popatrzyłam niepewnie na Lotmana. Wszyscy zebrani stanęli w półkolu obok nas i obserwowali to co się działo. Paul uklęknął na jedno kolano i wyjął z kieszeni koszuli czerwone pudełeczko. W tej chwili nogi się pode mną ugięły, nie wierzyłam w to co miało się za chwilę wydarzyć. Siatkarz spojrzał na mnie ciepło i otworzył wieczko.
- Dominiko czy uczynisz mi ten honor i zostaniesz moją żoną?
- Tak..- odpowiedziałam ze łzami w oczach po czym uklękłam na kolanach i zatopiłam się w jego ustach.
Zebrani zaczęli wiwatować, gwizdać i głośno klaskać. Paul wsunął na mój palec piękny, srebrny pierścionek i pomógł mi wstać.
- Kocham Cię- szepnął.
- Ja Ciebie też- odpowiedziałam, a mój siatkarz spojrzał w moje oczy tak, że zapomniałam o całym świecie. ______________________________________________________________________________
I tym oto akcentem kończę to opowiadanie. Dziękuję wam za tą "współpracę" no bo jak inaczej mogę
nazwać wasze komentarze? To także wy tworzyłyście tego bloga, za co bardzo dziękuję :)
Ciesze się, że udało mi się zakończyć, a dzięki temu nauczyć się o wiele więcej niż do tej pory
potrafiłam. Wiele z was mówi mi, że czeka na kolejne opowiadanie, ja zaś odpowiadam, że takowego
nie będzie, ale wychodzę z zasady "nigdy nie mów nigdy" także tego nie mówię :)
Trochę smutno, że to koniec, ale wszystko się kiedyś kończy, także trzymajcie się dziewczyny i być
może do usłyszenia :)
Ojjj a jednak się myliłam, ale to nic, bo ten epilog był nieziemski;D do ostatniej chwili nie wiedziałam kogo wybrała;D dziękuję Ci serdecznie ze ten blog, smutno, że to kuż koniec, ale tak jak mówisz wszystko się kiedyś kończy;) życzę Ci powodzenia w życiu, które mam nadzieję zwiążesz z pisaniem bo masz talent dziewczyno! ;D pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńmyślałam jednak że Łukasz.. :)
OdpowiedzUsuńzacznij pisać nowego bloga, proosze!:D
zapraszam też do siebie :)
http://siatkarskielovestory.blogspot.com/
ha wiedziałam że Paul nie mogłaś tego zrobić inaczej <3 świetny epilog naprawdę. Dziękuję za to opowiadanie i wróć jeszcze kiedyś do ans buźka :*
OdpowiedzUsuń:C fajnie było Cię poznać ;** do przeczytania! :))
OdpowiedzUsuńMi też było bardzo miło dziewczyny ;) trzymajcie się :*
UsuńGenialny epilog <3 :D do końca byłam pewna, że jednak wybierze Łukasza, ale jednak się myliłam :D ale jestem zadowolona :D mam nadzieję, że wrócisz do nas z nowym opowiadaniem ;* przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale koniec roku i trzeba walczyć o jak najlepsze oceny ;) pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńzapraszam na bloga: http://siatkowkaamoimzyciem.blogspot.com/ :D
OdpowiedzUsuńps. rewelacyjny epilog. :D
Owwww *_* Jakie to słodkie, choć przyznam się iż myślałam, że Dominika odrzuci Paula :D
OdpowiedzUsuń